“Niezarobiona jestem” to tytuł tego podcastu – ale co on tak naprawdę znaczy? Czy oznacza, że cały dzień bujam się w hamaku, a mój biznes działa na autopilocie? Myślę, że w końcu czas wyjawić, co dla mnie znaczy to, że… niezarobiona jestem.
Notatki do odcinka
- Mój program Mój Biznes Moje Zasady
- Odcinek 8 – Twój własny Kodeks Pracy
- Odcinek 9 – Jak przestać oglądać się na innych i działać po swojemu
- Odcinek 10 – Biznes po swojemu: Bez zadyszki. Rozmowa z Jadwigą Korzeniewską
- Odcinek 18 – Co Cię blokuje przed działaniem
Spodobało się? Pomogłam Ci?
Postaw mi kawę, bym mogła tworzyć więcej treści! 🙂
Wypiję za Twoje zdrowie 🙂
Transkrypcja – podcast do czytania
Cześć, z tej strony Emilia Wojciechowska. Jestem trenerką mentalną małych biznesów i prowadzę dla Ciebie podcast „Niezarobiona jestem”, w którym uczę, jak osiągać więcej, stresując się mniej.
Odcinek 28: Co to właściwie znaczy, że „Niezarobiona jestem”?
„Niezarobiona jestem” to tytuł tego podcastu – ale co on tak naprawdę znaczy? Czy oznacza, że cały dzień bujam się w hamaku, a mój biznes działa na autopilocie? Myślę, że w końcu czas wyjawić, co dla mnie znaczy to, że „Niezarobiona jestem”.
Standardowo jak na początku każdego odcinka mojego podcastu zapraszam Cię do wspólnego głębokiego oddechu, który pozwoli się przez chwilę zrelaksować a także sprawić, że lepiej skupisz się na słuchanym materiale. [Wdech, wydech] Dzięki Ci bardzo!
No i właśnie – oddech – zdecydowanie jest to jeden z elementów mojego bycia niezarobioną, ale o tym za chwilę, bo na początku chciałam powiedzieć, że ten odcinek sponsorowany jest przez mój program online Mój Biznes Moje Zasady dla przedsiębiorczych kobiet, które chcą odzyskać kontrolę nad swoim biznesem, zacząć myśleć jak właścicielki biznesów, a nie tylko zarobione pracowniczki. emiliawojciechowska.com/mbmz. Po reklamie [śmiech].
Kochani, przechodząc do tematu, w pilocie, czyli tym takim zerowym odcinku tego podcastu oczywiście wspomniałam, dlaczego podcast nazywa się „Niezarobiona jestem”. I powiedziałam tam wtedy, że to dlatego, bo wierzę, że da się osiągnąć sukces w biznesie bez pośpiechu i wiecznego hustlingu, za to z miejscem na oddech. Myślę, że tutaj tę definicję udowodniły niektóre moje gościnie z cyklu Biznes po swojemu. Przesłuchaj te rozmowy z cyklu Biznes po swojemu, jeśli jeszcze nie przesłuchałaś/ nie przesłuchałeś, żeby się o tym przekonać, że nie zawsze pokazywanie się co chwilę w social mediach, głośne działania marketingowe czy jakieś totalne bycie wiecznie zapracowanym jest jedyną właściwą drogą do sukcesu.
Ale co to tak naprawdę znaczy dla mnie, że „Niezarobiona jestem”? Myślę, że po co najmniej 30 odcinkach w końcu należy się wyjaśnienie, choć – to jest dla mnie bardzo fajne i bardzo ciekawe – część z Was spróbowała nadać to znaczenie samodzielnie i to jest mega super, mega fajne. Słuchacie i to, co opowiadam czy to, o czym rozmawiam z moimi gościniami, do Was dociera i w jakiś sposób na Was wpływa, że postanawiacie coś zmienić, że inspirujecie się tym. To tak naprawdę w ogóle było celem mojego nagrywania podcastu i ogromnie się cieszę, że to się dzieje, że te treści docierają, że dajecie mi znać, że hej, ten odcinek sprawił, że zaczęłam inaczej myśleć na ten i na ten temat albo właśnie przychodzicie do mnie na trening mentalny i mówicie „Ja właśnie chcę być niezarobiona” tak, jak w Twoim podcaście. Mega to jest super, więc tym bardziej dla tych z Was, które lub którzy chcą być niezarobione/niezarobieni, należy się wyjaśnienie, co tak naprawdę to znaczy.
Najpierw w ogóle zacznę od tego – co to nie znaczy. Bo tak sobie myślę, że może być takie wyobrażenie, jeśli przeglądacie sobie listę podcastów i jest sobie podcast „Niezarobiona jestem”. I pierwsza rzecz, z jaką się kojarzy i skąd zaczerpnęłam inspirację na sam tytuł to jest kultowy tekst z filmu Stanisława Barei „Brunet wieczorową porą”. Tam było coś w stylu: nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem. I przyszło mi do głowy, że hej, ja przecież niezarobiona jestem i to będzie takie fajne nawiązanie, tym bardziej, że uwielbiam komedie Barei i sypię tekstami z nich. Gdzieś w rozmowach czy w żartach – nie wszyscy niestety je łapią, może to jest to pokolenie, które tak dobrze nie zna, młoda jestem, ale się wychowałam na tych komediach i jak tylko leci w telewizji a jestem gdzieś, gdzie telewizor jest, to oglądam po prostu pasjami. I teraz, patrząc na rzeczywistość, myślę, że to oczywiście jest materiał na komedię Barei. Ale okej 🙂 Poza tym skojarzeniem z tekstem „zarobiony jestem”, może pojawić się takie skojarzenie, że „acha, czyli ja nic nie robię?”
Nie znaczy to, że nic nie robię, nie znaczy to, że robię mało ani nie znaczy to, że nie mam momentów, kiedy faktycznie jestem zarobiona.
No nie, „Niezarobiona jestem” nie znaczy, że nic nie robię. Nie znaczy to, że robię mało ani też nie znaczy to, że nie mam takich momentów, kiedy faktycznie jestem zarobiona. Czyli to nie chodzi mi o to właśnie, że ja leżę sobie do góry brzuchem w ogóle, tutaj, z hamaczka nagrywam ten podcast i dzielę się, jak taki młody rentier jakimiś wielkimi mądrościami życiowymi. Nie, absolutnie nie o to chodzi. Ja, tak jak większość moich słuchaczek i słuchaczy, na co dzień pracuję we własnym biznesie, dłużej lub krócej. Każdego dnia mam więcej lub mniej zadań, tutaj absolutnie się niczym nie różnię od Was.
Natomiast „Niezarobiona jestem”, to nie jest określenie takiego stanu czy zachowań, czy jakiejś sumy zachowań. Nie! To styl życia. Śmieję się trochę, ale coś w tym jest, albo może bardziej to filozofia prowadzenia biznesu. Myślę, że to będzie najfajniej określać, że „Niezarobiona jestem”, to jest moja filozofia prowadzenia biznesu. Za chwilę opowiem, co się na nią składa. Natomiast może zacznę od tego, jak to się stało, że taką filozofię przyjęłam, bo nie było tak od początku. Zdecydowanie. Jakie doświadczenia wpłynęły na mnie, że faktycznie postanowiłam iść raczej w tym kierunku zamiast hustlingu, który na początku zdecydowanie mi imponował. Takie pierwsze osoby z którymi miałam styczność w internecie, jakieś pierwsze webinary, które oglądałam na temat biznesu online, to były osoby, które wystawiały filozofię hustle. Po niej już trochę jeździłyśmy w odcinku dziesiątym z Jadzią Korzeniewską, ale na początku prowadzenia biznesu to było coś, co mnie bardzo inspirowało i coś, co wydawało się tożsame z tym, co czytałam w różnych książkach biznesowych, szczególnie tych oczywiście amerykańskich guru biznesu, co pasowało do mojego wyobrażenia prowadzenia własnego biznesu. No i co właśnie świadomie lub nieświadomie pokazywały osoby, które ja zaczynałam obserwować, inspirując się, czerpiąc wiedzę od nich w początkach mojego biznesu. Właśnie na początku totalnie mnie to inspirowało i też imponowało, że „wow, takie jedziemy! Tak, będę pracować 7 dni w tygodniu po 16 godzin, żeby zbudować życie, którego naprawdę chcę”. I na początku zdecydowanie miałam taki zapał i miałam na to siłę, żeby też w ten sposób funkcjonować.
Jednak ta siła dość szybko się wypaliła ze względu na to, że ten początkowy haj związany z rozpoczęciem własnej działalności, z tym, że w końcu ja będę robić to, co naprawdę chcę, potrafię i co daje mi niesamowitą satysfakcję, nie trwa za długo. Ten haj się po pewnym czasie wypala i wtedy tak naprawdę trzeba to dopalić trochę innymi rzeczami. Natomiast właśnie dość szybko się zorientowałam, że ja wcale tak nie chcę.
Było kilka takich momentów w moim biznesie, które doprowadziły do tego, że zbudowałam sobie tę filozofię „Niezarobiona jestem”. Ale pamiętam takie dwa szczególnie. Pierwszy moment to jest taki, o którym szczegółowo opowiadałam w odcinku ósmym na temat własnego kodeksu pracy. Opowiadałam o tym, jak do tego doszło, że w ogóle zaczęłam sobie spisywać takie zasady, według których ja pracuję w biznesie sama, ale też z klientami. To była historia o topniejących lodach, tak szybko tylko przypomnę, zachęcam do tego, żeby sobie przesłuchać odcinek 8. Natomiast chodziło o to, że byłam sobie w kawiarni, żeby sobie napisać artykuły na bloga. Zamówiłam kawkę, zamówiłam takie ciepłe ciasto z kruszonką na ciepło i do tego lody, żeby się wynagrodzić za webinar, który przeprowadziłam dzień wcześniej. No i już mam zaczynać konsumpcję, kiedy nagle dzwoni telefon, a telefon zadzwonił na mój służbowy numer, bo miałam dwie karty SIM, więc postanowiłam sobie zrobić służbowy numer, żeby oddzielić sprawy biznesowe od prywatnych. No i parę dni wcześniej dosłownie dałam to na stronę internetową i już telefon dzwoni. Jak się skończyła ta historia? Odcinek 8 – polecam. Ale wniosek z tej rozmowy był taki, że właśnie zaczęłam pierwsze swoje zasady w biznesie wprowadzać. Czyli to był taki jeden z momentów, który był taką podbudówką do filozofii „Niezarobiona jestem”.
Ale był też taki moment mniej więcej po 2–2,5 roku prowadzenia własnej firmy, że zorientowałam się, że „kurde ja tu robię wszystko. Ja pracuję faktycznie bardzo długo, pracuję w weekendy, zabieram komputer na jakieś wyjazdy i ja tak nie chcę”. W pewnym momencie przyszło mi coś takiego, że ja tak przecież nie chcę. Ja nie po to zakładałam biznes, żeby pracować dłużej niż na etacie. Ja nie po to zakładałam biznes, żeby się przepracowywać, żeby robić niepłatne nadgodziny. Nie po to zakładałam biznes, żeby grzebać we wszystkich technikaliach i ciułać te grafiki i pisać posty social media. Czyli ja nie po to zakładałam biznes, żeby stworzyć sobie miejsce pracy. Tylko ja zakładałam biznes po to właśnie, żeby rozwijać firmę, żeby móc pracować coraz mniej, a zarabiać coraz więcej, po to, żeby realizować się faktycznie w tym, na czym się najlepiej z nami i w czym się najlepiej czuję, czyli w pracy z drugim człowiekiem. A tego było mało w porównaniu z całą resztą pracy.
No i hej ja tak nie chcę. Nie po to zakładałam biznes. Nie po to zrezygnowałam z etatu, żeby było jeszcze gorzej niż na etacie, bo na etacie przynajmniej wiedziałam, że czy się stoi czy się leży to pensja co miesiąc przychodziła na konto. Czasami były takie momenty, że z danego dnia niemalże nic nie robiłam, bo nie było roboty, a i tak za ten nie miałam płacone. Czasami było tak, że tej pracy było więcej, ale wiedziałam na koniec miesiąca, że ta kasa zawsze wpłynie.
A tu, we własnej firmie ja robię, robię, robię a tej kasy często nie ma. Zdarzają się takie momenty, że ta kasa przychodzi, jest fajnie a potem nagle nie ma. A ja ciągle robię i ciągle dłubię, i ciągle tworzę, i ciągle nagrywam. A kasy nie ma. Zrozumiałam: „Nie, nie. To nie było to. Ja tak nie chciałam, więc dlaczego tak jest?”. Tu oczywiście potrzeba było trochę czasu, trochę zmian w głowie, trochę doświadczeń z klientami, trochę samorozwoju, bo na przykład też zapisałam się na Akademię Trenerów Mentalnych do Kuby Bączka. Przechodziłam przeróżne inne szkolenia.
No i zdałam sobie z paru rzeczy sprawę, że ja w ogóle nie żyję tak, jak chcę żyć, że założyłam sobie biznes, żeby żyć tak, jak chcę, natomiast w ogóle to się nie spina. I tak po tych doświadczeniach, po różnych szkoleniach, po wysłuchanych inspirujących rozmowach gdzieś tam zahaczając o filozofię slow biznesu stworzyłam sobie taką filozofię, którą tak naprawdę tytuł tego podcastu podsumowuje. Czyli „Niezarobiona jestem”.
Ale co się składa na to niezarobienie? Już powiedziałam, że nie chodzi o to, że nic nie robię. Nie chodzi o to, że faktycznie nie jestem zarobiona nigdy. Chodzi o kilka takich elementów.
Pierwszym z nich jest zarządzanie moją energią, czyli takie bieżące sprawdzanie, jak mi jest tu i teraz, jak ja się czuję, ile mam sił, ile mam energii, co ja mogę teraz zrobić, czego nie mogę, co jest w moim zasięgu, a co nie jest. I gdy ta energia jest wysoka, gdy czuję, że mogę więcej, robię więcej, czyli zdarzy się, że pracuję w weekend albo zdarzy się, że pracuję wieczorem, albo np. 8 godzin dziennie czy pełne 9 godzin dziennie. Tak zdarza się. To nie jest jakoś super często, ale zdarza się to też wtedy, kiedy mam wysoką energię i chciałabym ją jakoś fajnie spożytkować. Natomiast kiedy ta energia jest niska, gdy mam jakieś gorsze samopoczucie, np. jest jesień czy zima i to samopoczucie spada, to wtedy bez wyrzutów sumienia odpuszczam. Daję sobie odpocząć. Daję sobie np. przestrzeń na oddech w ciągu dnia. Czyli np. robię coś rano a później wychodzę na spacer i to totalnie bez wyrzutów sumienia. One się na początku pojawiały, ale totalnie się tego wyzbyłam, że jeśli decyduję się np. że dzisiaj robię absolutne minimum i ta praca mi zajmuje pół godziny i więcej nie jestem w stanie zrobić, to bez wyrzutów sumienia daję sobie wolne na resztę dnia. I to jest właśnie najważniejszy element, bo wiem, że są osoby, które próbują, które tak działają, natomiast jak sobie dadzą wolne, to pojawiają się wyrzuty sumienia: „Kurde, mogłam zrobić więcej a ktoś mnie prześcignie coś tam, coś tam”.
Natomiast u mnie to jest bez wyrzutów sumienia. Jeśli decyduję się, że dzisiaj nie pracuję albo pracuję mniej, albo robię tylko jedną rzecz, albo decyduję się, że np. rezygnuję z jakiejś tam kampanii, którą planowałam zrobić, to bez wyrzutów sumienia sobie na to pozwala. To zarządzanie energią jest ważne w kontekście różnych cykli w moim życiu, o czym więcej mówiłam w odcinku na temat tego, jak działać po swojemu i nie oglądać się na innych. Natomiast pokrótce powiem, że chodzi oczywiście o cykl miesięczny, gdzie to samopoczucie i energia się mocno zmienia w ciągu miesiąca, ale właśnie chodzi też o wspomniane pory roku. Chodzi o też takie cykle związane z etapami, przez które przechodzi biznes, czyli to wszystko, co się dzieje czy to we mnie, czy na zewnątrz mnie – sprawdzam jak mi teraz jest, jak mi dzisiaj jest, na co mnie dzisiaj stać. I właśnie zarządzam swoją energią. Bez wyrzutów sumienia, jeśli z czegoś rezygnuję. Natomiast gdy mogę sobie pozwolić na więcej, to robię więcej. Też bez wyrzutów sumienia na zasadzie, że ja miałam być nie zarobiona, a jestem zarobiona. Nie, to nie o to chodzi.
Drugi element składający się na filozofię „Niezarobiona jestem” to jest taka łagodność, taka życzliwość dla siebie, takie zrozumienie, że „kurde, ja jestem tylko człowiekiem”. Jestem aż człowiekiem, kiedy mogę góry przenosić i kiedy mogę przeżywać wszystkie wspaniałe chwile. Ale kiedy mi coś się nie udaje, kiedy czegoś nie dowiozę, to hej. Jeśli tylko mam poczucie, że zrobiłam wszystko, co mogłam, to jest okej, że coś się nie udało, że coś mi nie wyszło, że właśnie np. nie jestem w stanie zrobić dzisiaj więcej.
To wszystko wychodzi właśnie z takiego miejsca życzliwości dla siebie. Ze zrozumienia, że jestem człowiekiem, że nie mogę wszystkiego, że nie jestem robotem, którego da się zaprogramować i który będzie pracował non stop, że zdarzają się czasem gorsze dni, czasem totalnie niezależne od niczego. Po prostu budzisz się, wstajesz lewą nogą i jest zły dzień. I w takich momentach włącza się ta życzliwość dla siebie. Życzliwość, której się nauczyłam chociażby z jogi czy z praktyki mindfulness, gdzie się bardzo mocno powtarza: sprawdzaj, jak się czujesz; dbaj o swoje granice; jeśli twoje myśli odchodzą, w wpadasz w spiralę myśli, to łagodnie wróć do praktyki bez jakiegoś krytykowania siebie. Także zdecydowanie praktykowanie jogi i trening mindfulness pomaga tę łagodność, tę życzliwość dla siebie zbudować.
Kolejny element niesamowicie istotny w tej filozofii „Niezarobiona jestem”, to jest skupienie się na tym, co jest w danej chwili dla mnie priorytetem. Czyli z jednej strony znajomość tych priorytetów, a z drugiej strony, jeśli już ustalam, że coś jest priorytetem, to brak wyrzutów sumienia, kiedy stawiam na ten priorytet zamiast czegoś innego.
Przykładowo u mnie na tapecie jest teraz zdrowie w różnych jego aspektach i to od kilku miesięcy, od 7-8 miesięcy. Zaczęło się, gdy zrobiłam sobie badania krwi i okazało się, że one nie są takie dobre, jak były do tej pory. Długo mi pewne niezdrowe nawyki uchodziły na sucho.
Natomiast w końcu się doigrałam. No i poszłam do lekarza i on oczywiście uspokoił mnie, że w sumie nie jest aż tak źle, tak jak się pani boi. Natomiast coś już trzeba z tym zrobić. Byłam już wtedy w trakcie psychoterapii, więc przygotowywałam się do różnych zmian nawyków. Zaczęłam współpracę z trenerką personalną. Od dwóch miesięcy też współpracuję z dietetyczką, więc to ma dla mnie priorytet. Aha i też różne inne kwestie zdrowotne. Na przykład w końcu się wybrałam do fizjoterapeuty, która pomaga z różnymi takimi sprawami szczękowo-twarzowymi. I też np. nie mam żadnego problemu z tym, że mówię się do niej w środku dnia, co może sprawić, że mam mniej czasu na pracę. Ale zdrowie jest teraz moim priorytetem, więc nie ma dla mnie problemu, że wyjdę na tę wizytę. To jest dla mnie teraz priorytet. Dlatego też np. jeśli w ciągu dnia stwierdzę, że potrzebuję porobić asan na kręgosłup, bo coś mnie boli, to idę robić te asany na kręgosłup. A nie żałuję, że nie zdążę napisać tego posta na Instagram. Zaznaczam, to jest teraz mój priorytet, ja absolutnie nie oceniam kogoś, kto wybrałby w tej sytuacji napisanie posta.
To właśnie chodzi o znajomość siebie i tego, co jest dla Ciebie w tym momencie najważniejsze. Ja stawiam teraz na zdrowie. Ale Ty możesz teraz stawiać na rozwój biznesu albo na zarabianie pieniędzy, albo na rodzinę itd. Więc to jest totalnie osobiste. Wszystko, o czym mówię, to jest właśnie niezarobiona jestem – ja. Więc to jest wszystko skupione wokół tego, co jest dla mnie ważne, istotne w tej chwili, w tym momencie, jak ja się czuję. Więc nie patrz teraz, że teraz możesz mieć wyrzuty sumienia, bo ty się zdrowiem nie przejmujesz. Jeśli to nie jest teraz Twój priorytet, to nic dziwnego.
Przyjdzie taki czas, że być może będziesz chciała lub chciał się zająć tym zdrowiem. Ja tylko podaję to jako mój przykład. Kiedyś to zdrowie nie było priorytetem, ale stwierdziłam, że, kurde, może by zacząć dzień pracy np. od jakiejś jogi czy od jakiegoś spaceru, no to wtedy wybierałam jednak pracę i mówiłam: „nie mam na to czasu, bo muszę pracować”. Teraz to mi się zmieniło. Za kilka miesięcy to się z powrotem może zmienić, gdy to zdrowie już doprowadzę do takiego stanu, do jakiego chcę.
Wchodzi tutaj bardzo fajnie kolejna moja zasada: Maraton a nie sprint. I właśnie to dotyczy zarówno biznesu, jak i zdrowia. Jest mi z tym wszystkim lepiej, odkąd zrozumiałam, że to jest maraton a nie sprint. Czyli np. że jak wprowadzam coś nowego w swoim biznesie, zmieniam model biznesowy, buduję dopiero coś nowego, to wiem, że efekty mogą przyjść dopiero później i nie denerwuję się, że nie przychodzą od razu.
Tak samo z tym zdrowiem, nie poszłam na treningi i na dietę, żeby szybko schudnąć „do lata”. To w ogóle nie było moim celem. Poszłam po to, żeby zacząć się uczyć nowych, zdrowych nawyków, żeby uzdrowić swoje ciało, żeby ono było giętkie, elastyczne, mobilne i żeby na starość było sprawne. Więc chciałam się zająć tym już teraz.
Maraton a nie sprint: w biznesie w zdrowiu i myślę, że w wielu innych aspektach, zdanie sobie sprawy, że na efekty czasem trzeba poczekać. Albo że nie robię tego po to, żeby szybko teraz dostać nagrodę, tylko żeby mieć przez większą część życia korzyści z tego – to jest takie bardzo uwalniające. Ja teraz właśnie np. nie chcę mieć tego „ciała bikini”, nienawidzę sformułowań. Boże, nie chodzi mi o to, żeby teraz na szybko zrobić boskie ciało (wczoraj było Boże Ciało, to tak mi się skojarzyło). Tylko chodzi mi o to, żebym mogła się dłużej cieszyć zdrowym, mobilnym ciałem przez resztę życia.
Wiem, że pewne rzeczy, które teraz zaczynamy budować w swoim biznesie, one być może odpalą dopiero za pół roku albo za rok. Ale to jest okej, bo to maraton a nie sprint i nie zależy mi na szybkim sukcesie. Teraz chcę sobie długoterminowo zbudować stabilny model biznesowy. Tadam!
Dwa jeszcze punkty ważne związane z filozofią „Niezarobiona jestem”. Po pierwsze, nastawienie nic na siłę. Na przykład czasem planuję sobie: w styczniu będzie taka kampania, w lutym będzie taka i w marcu jeszcze będzie taka kampania. Przychodzi styczeń, robię jedną kampanię i nagle się okazuje, że jestem mega wyczerpana, że tak zajęta np. pracą z klientami indywidualnymi, że promocja jakiegoś programu grupowego po prostu nie wchodzi w grę. No i co. I nic na siłę. Był plan. Jasne, być może on nie był do końca przemyślany, ale nie trzymam się go na siłę tylko dlatego, że to był plan. Pozwalam sobie na takie dobre odpuszczanie. Dobre odpuszczanie to nie jest takie, że zaboli mnie paluszek, to ja mówię: „dobra to już nic nie ma sensu”. I nic nie robię, i sobie odpuszczam.
Odpuszczanie jest takie, kiedy będąc takiej świadomości, w tej bliskości ze sobą, ja wiem, że nie dam rady w następnym miesiącu czegoś pociągnąć. I nawet jeśli już to ogłaszałam, nawet jeśli być może ktoś jest zainteresowany, mówię: „sorry, ale to teraz nie wypali”. O tym jeszcze za chwilę powiem. O tym sorry i przepraszaniu innych za swoje decyzje.
Ostatni punkt bardzo dla mnie istotny, to jest oddzielanie pracy od reszty życia. To znaczy zbudowanie takiego systemu, w którym ja np. kończąc pracę na dany dzień, już nie pracuję, czyli np. nie myślę o pracy, nie martwię się nią, tylko zajmuję się swoim hobby. Spędzam czas z moim partnerem, wychodzę na spacer czy robię milion innych różnych rzeczy, które nie są pracą – przynajmniej taką pracą w biznesie, bo zostają też obowiązki domowe, to wciąż praca, ale chodzi mi tutaj o taką pracę zawodową. I dzieje się to na różne sposoby. Też się musiałam tego nauczyć, np. takie mentalne wychodzenie z pracy – różne sposoby na to, relaksowanie się, pilnowanie swoich myśli, czyli tutaj też mindfulness bardzo pomaga, żeby sprawdzać, czy te myśli po prostu nie idą ku biznesowi i żeby zmieniać ich tor.
Podsumowując, z czego składa się filozofia „Niezarobiona jestem”?
- zarządzanie energią
- łagodność i życzliwość dla siebie
- skupienie na tym, co jest dla mnie w danej chwili priorytetem
- zasada maraton a nie sprint
- zasada nic na siłę
- oddzielanie pracy od reszty życia.
Jak widzisz to nie ma absolutnie nic wspólnego z tym, że ja faktycznie nie jestem zarobiona. Bo gdy mam energię i jest to dla mnie okej w tej chwili, to absolutnie jestem zarobiona. Jednak w głowie wtedy wciąż mam takie poczucie, że nie jestem. To nie jest taka nerwówka, takie spięcie, bo robię to, na co się decyduję w zgodzie z moim obecnym stanem, bo nie przekraczam swoich granic i wiem, po co to robię. Mam w głowie taką wizję swojego życia i wiem po co to wszystko robię.
No i oczywiście, jak już o tym wspominałam, nie zawsze tak było. Na początku blokowały mnie różne przekonania i strachy. Co może Ciebie blokować, to znajdziesz w odcinku 18.
I na przykład ja myślałam, że muszę być ciągle dostępna dla klientów i to w wielu różnych kanałach, myślałam, że tak po prostu wygląda własny biznes, że ciągle się pracuje, ciągle się o nim myśli. Tak jak mówiłam, takich widziałam przedsiębiorców i myślałam, że tak to po prostu wygląda. Myślałam, że się muszę dostosowywać do innych, kopiować ich styl działania. No bo skoro u nich działa, to u mnie na pewno również zadziała. I dopiero po tych 2-2,5 roku dotarło do mnie: „ej, to jest mój biznes, a skoro jest mój, to i ja mogę stawiać granice, mogę wprowadzać własne zasady, mogę swobodnie zmieniać usługi, mogę zmieniać kierunek działania”.
Miałam taki moment, że ja się zajmowałam coachingiem kariery i zmieniłam to teraz na trening mentalny dla przedsiębiorców. Ale też miałam takie: „kurde, a co z tymi wszystkimi obserwatorami, którzy przyszli do mnie na tematy etatowo-karierowe”. Ale zrozumiałam, że mogę o tym zdecydować.
Mogę też przestać dawać tyle za darmo. Mogę podnieść cenę. Mogę pozbyć się tego poczucia, że moje działania sprawią komuś problem.
I tutaj wracamy do tego przepraszania. Wiele osób ma tak, że czuje się coś winne, np. swoim obserwatorom czy swoim klientom. Czyli np. jeśli tak jak ja zajmowałam się coachingiem kariery, to jestem w jakiś sposób winna tego, żebym nadal to robiła. Albo że jeśli na samym początku godzina coachingu kosztowała u mnie 100 złotych – dlaczego? dlaczego tak było? Nie wiem – ale jeśli na początku kosztowało 100 złotych, a teraz kosztuje 300 i w sumie to już takich pojedynczych godzin coachingowych u mnie się nie da kupić za bardzo, to ja mogę to zrobić. Przecież to jest mój biznes, mogę to zmieniać, mogę zmieniać grupę docelową, mogę zmieniać swoją nazwę, mogę zmieniać zasady współpracy. Mogę sobie ustalać, że nie ma u mnie darmowych sesji codziennie, do wyboru, po 15 slotów. Mogę ustalić na to jeden dzień i tak dalej, i tak dalej.
Nie mówię tutaj, że można sobie wszystko robić bez poczucia, że komukolwiek się sprawia problem np. obgadując konkurencję i że sobie można tak robić. Nie o to chodzi. Chodzi o takie rzeczy, które faktycznie nie szkodzą innym, bo przecież tak naprawdę, jeśli się podnosisz cenę, można się kłócić, że jest to jakaś szkoda dla Twoich klientów. No ale oni się decydują na współpracę z Tobą. I jeśli ta cena już będzie dla nich zbyt wysoka, to po prostu nie jesteś już usługodawcą dla nich czy współpracownikiem, czy dostawcą jakiegoś produktu. Po prostu to nie jest tak, że w jakiś sposób ich ranisz, ale ciągle, być może, masz takie poczucie.
Gdy w końcu ja z tego wyszłam, gdy się nauczyłam treningu mentalnego, gdy dotarło do mnie, że mogę w swoim biznesie robić to, co chcę i że to działało. I paradoksalnie wtedy, od tego momentu mój biznes zaczął rozkwitać, to zaczęłam też pomagać tym innym przedsiębiorcom i moje klientki teraz podnoszą stawki, wprowadzają ten własny kodeks pracy, czyli swój własny zestaw zasad, zmieniają zasady współpracy w trakcie, na takie, które są dla nich wygodniejsze albo pozwalają im realizować swoje wartości. Na przykład ucinają kanały komunikacji z klientami albo ucinają tę komunikację po godzinie osiemnastej. Żeby mogły spokojnie spędzić czas z rodziną. No i najważniejsze jest, że w końcu zaczynają myśleć o sobie. Nie, nie chodzi mi o to, że cały świat nie istnieje, tylko i wyłącznie tutaj się liczysz i wszystko sobie układasz całe życie pod siebie. Nie!
Chodzi mi o to, że jeśli to jest Twój biznes, to dlaczego się stawiasz na końcu?
Dlaczego Twoje potrzeby są na końcu? Twoje wartości są na końcu? Twoje samopoczucie jest na końcu? Twoja kasa jest na końcu? Dlaczego?
I ja, i moje klientki w końcu przestajemy przepraszać za to, że prowadzimy swój biznes po swojemu. I mając już te doświadczenia z klientkami, no i swoje, wpadłam na pomysł programu Mój Biznes Moje Zasady. To jest taki sześciomiesięczny program online, dzięki któremu poczujesz się w końcu jak szefowa, a nie pracowniczka we własnym biznesie. Po to by, zarabiać więcej, by pracować mądrzej i zyskać czas na to, co jest dla Ciebie naprawdę ważne. Pół roku – tyle zupełnie wystarczy, żeby zmienić te dołujące Cię przekonania w odwagę do działania. Tak, byś wprowadziła nowe zasady, nowe nawyki, dzięki którym już nigdy nie ściszysz głos, opowiadając o tym, czym się zajmujesz i dlaczego to tyle kosztuje, i dlaczego nie jesteś dostępna 7 dni w tygodniu i dlaczego nie jesteś dostępna po 18 itd., itd. Szczegóły programu znajdziesz na stronie emiliawojciechowska.com/mbmz – jak Mój Biznes Moje Zasady albo w linku w notatkach pod tym odcinkiem.
Czy wiesz już, co mówię, gdy mówię, że nie zarobiona jestem? A może chcesz być taka jak ja? Skontaktuj się ze mną i porozmawiamy o tym, jak i Ty możesz wdrożyć tę filozofię do swojego biznesu. Pierwszym krokiem może być program Mój Biznes Moje Zasady. Sprawdź już teraz na mojej stronie np. wchodząc w notatki do tego odcinka na stronie emiliawojciechowska.com/28. Wszystkiego niezarobionego i do usłyszenia!