Osoby pracujące na etacie mają dobrze. Chroni ich ogólnokrajowa ustawa (Kodeks pracy), instytucja (Inspekcja Pracy), a także wewnętrzne regulaminy pracodawców. Określają one, jak długo jeden pracownik może pracować, ile może dźwigać, jak długi przysługuje mu urlop itp.⁠ We własnej firmie tego nie ma, ale to nie znaczy, że być nie powinno. Opowiem dziś o tym, czym jest Własny Kodeks Pracy, jak go stworzyć i jak przestrzegać.


Notatki do odcinka

Spodobało się? Pomogłam Ci?
Postaw mi kawę, bym mogła tworzyć więcej treści! 🙂
Wypiję za Twoje zdrowie 🙂


Transkrypcja – podcast do czytania

Cześć z tej strony Emilia Wojciechowska. Jestem coachem i trenerką mentalną i prowadzę dla Ciebie podcast „Nie zarobiona jestem”, w którym uczę, jak osiągać więcej, stresując się mniej. Odcinek ósmy – Twój własny kodeks pracy.

Osoby pracujące na etacie mają dobrze, chroni je ogólnokrajowa ustawa – Kodeks Pracy – instytucja – Inspekcja Pracy – a także wewnętrzne regulaminy pracodawców. Określają one na przykład jak długo jeden pracownik może pracować, ile może dźwigać, jak długi przysługuje mu urlop itd. We własnej firmie tego nie ma, ale to nie znaczy, że być nie powinno. Opowiem dziś o tym, czym jest twój własny kodeks pracy, jak go stworzyć i jak przestrzegać.

Tradycyjnie na początku dla uspokojenia i dla skupienia weź razem ze mną głęboki oddech z bardzo długim wydłużonym wydechem. Wdech, wydech. Dzięki Ci, przechodzimy do odcinka.

Czy wiesz, że Kodeks Pracy, którego aktualnie używamy w Polsce, to ustawa z dnia 26 czerwca 1974 roku? Pierwotny tekst kodeksu zawierał przepisy, które miały wspierać ówczesny ustrój poprzez cytuję „Umacnianie socjalistycznych stosunków pracy”. Tak brzmiał artykuł pierwszy Kodeksu Pracy. Oczywiście dokument był od tego czasu wielokrotnie nowelizowany, od 1989 roku ponad 70 razy, ale jak to szybko policzymy, obowiązuje już prawie pół wieku. Kodeks, z którego obecnie korzystamy, składa się z 15 rozdziałów i zgodnie z aktualnym brzmieniem artykułu pierwszego „Kodeks Pracy określa prawa i obowiązki pracowników i pracodawców”. Można więc powiedzieć, że Kodeks Pracy służy ochronie interesów zarówno pracownika jak i pracodawcy, chociaż pojawiają się głosy, że jednak bardziej chroni pracownika, a na pracodawcę nakłada raczej więcej obowiązków, ale to podcast nie na ten temat, nie będziemy się ten teraz zajmować, bo jak się domyślasz nie o etacie tutaj będziemy mówić.

Dlaczego więc mówię o Kodeksie Pracy, kiedy ten podcast kieruję do przedsiębiorców i to wcale niekoniecznie takich, którzy zatrudniają pracowników, bo we własnym biznesie jesteś i pracownikiem, i pracodawcą. Nawet jeśli nikogo nie zatrudniasz. No to możemy przyjąć, że zatrudniasz siebie, że jesteś dla siebie szefem i dzisiaj w tym odcinku chcę Cię zachęcić do tego byś zadbała lub zadbał o siebie, tworząc własny kodeks pracy i ten kodeks, ten własny kodeks pracy ma zadbać o Ciebie jako pracownika, jak i o pracodawcę w sensie właściciela firmy. Twój własny kodeks pracy zadba o Ciebie jako pracownika, o Ciebie jako właściciela firmy, ale też podpowiem już i zdradzę, że zadba też o Twojego klienta. Jak to? Już tłumaczę. We własnej firmie nie mamy określonego czasu pracy, którego powinniśmy przestrzegać, w związku z tym bardzo łatwo wpaść w pracę po kilkanaście godzin dziennie przez 7 dni w tygodniu, totalnie zapominając o odpoczynku. Znam takie osoby, które wręcz nie wiem, w jakiś sposób chwalą się tym, że pracują po te kilkanaście godzin dziennie, że śpią po 4 godziny dziennie, że na urlopie nie byli od 2 lat! Jasne, są takie fazy rozwoju firmy, kiedy ta ciężka, wytężona praca jest potrzebna, ale jeśli to się dzieje od kilku czy kilkunastu lat, to wcale nie ma się czym chwalić. We własnym biznesie nie mamy też puli dni urlopowych, czyli nie mamy powiedziane, że możemy sobie iść na 26 dni urlopu i mamy za to wynagrodzenie. O nie, nie ma czegoś takiego i nikt też nas nie pilnuje, żeby ten urlop wykorzystać, i nikt też każe wykorzystać zaległego urlopu, który się nazbierał od kilku lat wstecz, nikt też nas po 8 godzinach nie wygania do domu, a na dodatek – o ironio! – często w domu wtedy przebywamy, więc nie ma nikogo, kto by nam powiedział: „Dobra, już minęło 8 godzin, czas wychodzić, czas wracać do domu albo chociaż wychodzić ze swojego biura czy wychodzić z pracy chociażby mentalnie”. Nie mamy dodatków za pracę w niedzielę i święta, a często to robimy, żeby nadrobić, żeby gdzieś tam dogonić pracę dla klientów albo właśnie żeby nadgonić pracę dla siebie, bo w tygodniu ta praca dla klientów zabiera nam najwięcej czasu. Więc nikt nam za to dodatkowo nie płaci, nie mamy większych stawek dla samych siebie za to, że pracujemy w niedziele, święta, soboty i inne dni wolne, bo w ogóle nikt w niedzielę czy w dzień wolny nie zapyta się: „Hej, co Ty tu robisz?” Tutaj, w sensie w biurze, w sensie w pracy. Nie ma też jakichś określonych zasad współpracy z kontrahentami, tak jak być może niektóre firmy mają takie procedury – Jak postępować z klientem, który nie opłacił faktury albo Jak postępować z nowym klientem albo O co spytać nowego klienta, tego we własnej firmie? Jeśli sama lub sam sobie tego nie zrobisz, to tego nie ma. Jeśli tego wszystkiego nie mamy, to możemy bardzo szybko się wypalić, możemy wkrótce mieć dość swojego własnego biznesu albo bardzo szybko z niego zrezygnować, mając poczucie, że tak właściwie to jest nam gorzej niż na etacie. Właśnie dlatego, że nikt o nas nie dba, nikt nie pilnuje naszego wolnego, nikt nas nie wygania, gdy za długo pracujemy, nikt nam nie płaci więcej za to, że pracujemy w weekendy, ale to Ty sama/sam musisz o to wszystko zadbać. O to wszystko, czyli o zasady, według których pracujesz i według których współpracujesz z klientami a klienci z tobą. To jest właśnie Twój własny kodeks pracy. To są spisane zasady i podkreślam spisane, a nie gdzieś tylko trzymane w głowie: „No następnym razem może tak zrobię, teraz zapomniałam”. To są spisane zasady między innymi dotyczące czasu pracy, dni pracy, czyli na przykład czy pracujesz od poniedziałku do piątku, czy może od wtorku do soboty, czy może robisz sobie jakiś dzień wolny w trakcie albo od poniedziałku do środy pracujesz z klientami, a czwartek, piątek masz dla siebie. Tego typu rzeczy, ale na przykład też takie zasady regulują takie bardzo małe zadania, małe odcinki Twoich obowiązków, jak na przykład w jakim czasie albo w jakich godzinach sprawdzasz skrzynkę pocztową i w jakim/po jakim czasie odpowiadasz na maila. To są jednocześnie granice, które wyznaczasz i sobie, żeby zabrać o siebie, i swoim klientom, też przede wszystkim, by zadbać o siebie, ale również o klientów.

Pamiętam taką jedną historię może nie tak bardzo początków, ale powiedzmy pierwszy mniej-więcej rok prowadzenia własnej firmy. Byłam po webinarze, a po webinarze lubię sobie zrobić taki albo wolny, albo luźniejszy dzień, gdzie zajmuję się sprawami bardziej kreatywnymi, np. pisaniem artykułów, pisaniem postów, żeby mieć na zapas. I właśnie pamiętam taki dzień, kiedy byłam po webinarze i postanowiłam wyjść sobie do kawiarni, żeby napisać parę artykułów na bloga. Wybrałam się do ulubionej kawiarni blisko domu, zamówiłam sobie kawę, napisałam jeden artykuł, bardzo szybko mi to poszło, a skoro postanowiłam zrobić sobie taki dzień właśnie w kawiarni, to stwierdziłam: „Dobra, nie będę już wracać do domu, zamówię sobie kolejną kawę i napiszę jeszcze jeden artykuł”. Ale ponieważ było to po webinarze i to udanym, postanowiłam się też nagrodzić, więc oprócz mojej ulubionej kawy latte z mlekiem sojowym, zamówiłam sobie dodatkowo taki owocowy deser z kruszonką z ciepłymi lodami. I możesz sobie wyobrazić, jak to wszystko pięknie pachniało i owocami, i tą kruszonką, i lodami waniliowymi. Jak to pięknie smakowało. I gdy kelnerka przyniosła mi moje zamówienie, zabierałam się do pisania kolejnego artykułu, aż nagle zadzwonił mój telefon. No wiecie, to niby nic dziwnego. Telefony dzwonią, to mają do siebie, że dzwonią, i skoro je nosimy przy sobie, to jest takie normalne, że jesteśmy gotowi na to, że one zadzwonią. Ale to był wyjątkowy telefon, bo kilka dni temu, kilka dni wcześniej, kilka dni przed tym wyjściem do kawiarni umieściłam na swojej stronie internetowej numer telefonu służbowego, więc nie zadzwonił mój prywatny telefon, tylko zadzwonił mój służbowy telefon i to po raz pierwszy w historii. Możesz sobie wyobrazić moją ekscytację, kiedy dosłownie parę dni wcześniej umieściłam numer telefonu na mojej stronie po to, żeby potencjalni klienci mieli ze mną łatwiejszy kontakt, a to już właśnie po paru dniach dzwoni pierwszy klient i już ma jakieś pytania, już być może będzie chciał nawiązać współpracę. Odbieram i po drugiej stronie jakiś pan mówi: „Dzień dobry, to pani Emilia, tak?”. Mówię: „Tak, proszę o co chodzi?”. „No bo tutaj na pani stronie natrafiłem na taki artykuł o LinkedInie, no i ja właśnie sobie edytuję mój profil, no i tutaj coś mi nie wychodzi, czy mogłaby mi pani pomóc?” No to myślę „No kurde, facet trochę tak dziwnie przez telefon Ci tłumaczyć, skoro Cię nie znam, nawet nie wiem, jak masz na imię i w ogóle, i mam Ci tłumaczyć LinkedIna, no ale dobra”. „No, a o co chodzi?” – pytam konkretnie, żeby w ogóle wiedzieć czy będę mogła pomóc. No i on coś tam mi opowiada, opowiada. Ja mówię: „Proszę pana, proszę napisać na maila, adres taki i taki, proszę wysłać link do swojego profilu, jeśli będę w stanie, to pomogę”. „No dobra, dobra”. I słychać, ile trwała ta rozmowa 2-3 minuty. No i w tym czasie zdążyły się już lody rozpuścić, kruszonka już wystygła, nadal pachniało, ale to jednak nie było to samo, co świeże. I to był taki punkt przełomowy dla mnie. Mówię: „Nie, koniec!”. Parę dni był ten numer telefonu, ale ja go ściągam z tej strony, jeśli ktoś będzie chciał, to ma do mnie pisać maila, jeśli ktoś będzie chciał jakąś ekspercką poradę na temat bardzo konkretnej wskazówki związanej na przykład z LinkedInem (bo wtedy się zajmowałam tematami kariery i między innymi też profilami na LinkediIn), jeśli ktoś będzie chciał takie eksperckie wskazówki, to ma za to zapłacić, a mój numer telefonu dostaną tylko już obecni klienci.

I to były takie pierwsze zasady, które wprowadziłam w swoim biznesie, takie spisane. Później już do dopisywałam kolejne z każdą kolejną wpadką tak to nazwijmy związaną z tym, jak ja chcę pracować albo nie chcę pracować. Przede wszystkim na tym bazuję. Poznałam siebie, sprawdziłam siebie już w różnych sytuacjach z klientami albo z pracy własnej i byłam w stanie stwierdzić, co chcę, czego nie chcę, co mnie wspiera, co mnie nie wspiera, co mi nie służy. I spisałam sobie zasady pracy, na przykład takie, że nie pracuję z klientami w weekendy, nie znaczy to, że w ogóle nie pracuję w weekendy, dla siebie to się zdarza, ten podcast właśnie nagrywam w sobotę i to jest dla mnie okej. Może nawet lepiej, nikt mi nie przeszkadza, mogę sobie na spokojnie gadać do mikrofonu. Zazwyczaj takie jakieś kreatywne rzeczy właśnie robię w weekendy, a tu sobie artykuł na bloga napiszę, a tu może coś tam na stronie pozmieniam i to jest dla mnie OK. Chyba, że postanowię, że ten weekend jest dla mnie wolny, to wtedy nie pracuję. I to jest dla mnie okej, ale z klientami w sensie prowadzenia sesji, tego nie robię w weekendy. Nie pracuję też wieczorami, dlatego jeśli ktoś się do mnie zgłasza, ale mówi, że może się spotykać tylko po 18 czy po 19, to mówię: „Przepraszam, ale ja nie jestem coachem czy nie jestem trenerem dla Ciebie, bo ja nie pracuję w tych godzinach”. I to jest coś, z czym ja jestem pogodzona, w sensie nie lamentuję później przez dwa tygodnie: „Kurde, może ja powinnam jednak tego klienta przyjąć, może jednak powinnam się złamać…” Nie! Mam takie zasady dla swojej własnej higieny pracy je stworzyłam i dlatego pilnuje tego i nie ma żadnych wyjątków od tego.

Właśnie od tamtej pory, od tego telefonu w kawiarni mam taki zestaw zasad, który nazwałam swoim własnym kodeksem pracy. I co ciekawe ten własny kodeks pracy jest jednym z najważniejszych punktów, nad którymi pracuje z klientami w treningu mentalnym, zarówno w pracy indywidualnej i jak i w programie grupowym Rusz z bloków. I dlaczego? Dlaczego takie wydawać się mogło coś błahego jak spisanie paru rzeczy na kartce, dlaczego to jest takie ważne, że jest najważniejszym punktem dziś w całej pracy? Bo zaobserwowałam, że mało kto takie zasady ma, a to z braku tych zasad wynikają wszelkie frustracje i stres, który pojawia się w wyniku prowadzenia własnego biznesu. Bardzo często słyszę od moich klientów i klientek na przykład, że mają takiego jednego klienta, który owszem przynosi im sporo kasy do firmy, ale współpraca z nim jest po prostu katorgą – zawsze jest coś nie tak, zawsze jakieś pretensje, zawsze coś tam nowego wymaga, próbuje naginać już ustalone wcześniej zasady i niekoniecznie też płaci w terminie, ale nie wiem, jak mu to powiedzieć. Taka frustracja, taki stres tego wynika. No ale te pieniądze, no i w sumie nie wiem, no i co on o mnie pomyśli, jak ja zerwę współpracę i tak dalej, i tak dalej. Albo „Pracuję po 10 godzin dziennie i chciałabym jeszcze zacząć pracować nad swoją marką, ale już nie mam gdzie tego zmieścić, bo tu jeszcze trzeba po dzieci do przedszkola, tu jeszcze coś tam, tu coś tam i po prostu nie mam fizycznie czasu, żeby pracować nad swoją firmą, nad swoją marką”. Ale słuchaj to, że ty pracujesz 10 godzin dziennie i przez te 10 godzin zajmujesz się tylko rzeczami dla klientów, to jest tylko i wyłącznie Twój wybór. To jest twój wybór i Ty też możesz wybrać, możesz zdecydować, że pracujesz krócej i że jakiś określony dzień czy jakieś określone godziny przeznaczasz do pracy nad własną marką. I słuchajcie to, że można we własnym biznesie stawiać swoje granice, wymyślać swoje zasady i przedstawiać je klientom jako coś, co stanowi warunek współpracy, to jest ogromne odkrycie dla większości osób. To jest coś takiego: „Wow, kurde, faktycznie! Przecież to jest mój biznes i ja mogę sobie ustalać swoje zasady!”. Coś, co wydawać by się mogło naturalne, skoro to jest Twój biznes, to mogą być też Twoje zasady, to okazuje się, że wcale nie jest takie oczywiste. Oczywiście też wokół tego różne przekonania narastają, na przykład, że klienci odejdą, ale o tym sobie jeszcze powiemy za chwilę. Chcę tylko powiedzieć, że jeśli Ty o siebie w biznesie nie zadbasz, to nikt nie zadba o Ciebie, bo nie ma czegoś takiego jak Inspekcja Pracy we własnym biznesie. Nie ma czegoś takiego, dlatego Ty sama/Ty sam musisz o siebie zadbać.

I teraz pytanie: Jak w ogóle stworzyć taki kodeks pracy?

Pierwsza rzecz to jest właśnie to, co przed chwilą powiedziałam, że trzeba sobie poradzić z przekonaniami, które właśnie blokują Cię przed stawianiem granic. Bardzo silne może być takie przekonanie, że klienci odejdą, że jeśli tylko ja postawię jakąś granicę w swoim biznesie, jeśli ja tylko wyznaczę jakieś zasady, to klienci automatycznie odejdą, bo przecież nie ma bata, żeby klienci to zaakceptowali.

Miałam taki właśnie przykład mojej klientki, która uczestniczyła w moich warsztatach na temat pisania takiego kodeksu pracy i ona miała bardzo silne przekonanie, że klienci odejdą. Że jak tylko ona postawi na swoim, to nagle cała firma jej runie, bo wszyscy klienci od niej odejdą. Co się okazało, że kiedy jednak przełamała tę blokadę, wprowadziła zasady, zakomunikowała je, to klienci ją popierali, niektórzy wręcz gratulowali i byli też tacy, którzy pytali, czy oni mogą sobie od niej skopiować te zasady i wprowadzić w swoim biznesie, czy mogą sobie to pożyczyć. Nikt nie odszedł, nikt nie miał pretensji, wszyscy przyjęli to ze zrozumieniem, niektórzy wręcz chcieli sobie to pożyczyć do swojego biznesu.

Powiem tak, jeśli masz klientów, którzy odejdą po tym, gdy ty wyznaczysz jakieś granice, na przykład, że już nie będziesz odbierać telefonów po 18:00, na przykład, że nie robisz dodatkowych projektów w weekendy, cokolwiek, jeśli są takie zasady, których jacyś klienci nie akceptują i w związku z tym odchodzą, to bardzo dobrze, że odeszli. Bo domyślam się, że nie chcesz pracować z osobami, którzy nie szanują Twojego zdrowia, nie szanują Twoich granic, nie szanują Ciebie, więc śmiało takie osoby niech odchodzą, zostaną z Tobą tylko te osoby, które Cię naprawdę szanują.

Po drugie, gdy już przełamiesz te blokady, te przekonania, które nie pozwalają Ci wprowadzić tych zasad, to co musisz poznać, co musisz sobie przepracować, to są Twoje wartości, czyli to, co jest dla Ciebie ważne w życiu. Dlaczego? Otóż ja wierzę w to, że Twój własny biznes ma wspierać to, co dla Ciebie ważne, że robisz biznes po to, żeby on wspierał Twoje życie, bo biznes ma wspierać to, co dla Ciebie ważne, a nie na odwrót, czyli nie to, że całe Twoje życie ma się kręcić wokół Twojego biznesu, ale Twój biznes jest po to, żeby Tobie się lepiej żyło, na przykład, jeśli masz dzieci i chcesz z nimi spędzać dużo czasu, to warto tak prowadzić swój biznes, żeby ten czas dla dzieci wygospodarować. A nie odkrajasz z czasu wspólnie spędzonego z dziećmi jakieś godziny czy kwadranse po to, żeby jeszcze coś tam zrobić dla klienta i jeszcze coś tam udostępnić, jeszcze coś tam zrobić jakiegoś live’a. No nie. Oczywiście biznes może być Twoją największą wartością i wtedy faktycznie całe Twoje życie może się kręcić dookoła Twojego biznesu. To jest okej, absolutnie, tylko musisz mieć tego świadomość i musisz wiedzieć, po co to robisz. Dlatego drugi punkt: Poznaj swoje wartości. Uświadom sobie, co jest dla Ciebie ważne i zastanów się, w jaki sposób Twój biznes może wspierać te wartości.

Po trzecie w końcu: Spisz te zasady. Co to może być? Na przykład godziny, w których pracujesz, godzina, o której ostatni raz sprawdzasz skrzynkę mailową, czas odpowiedzi na maila, praca w dni wolne, dni urlopowe, możesz sobie zaplanować, ile dni urlopu na cały rok sobie przeznaczasz. Wszystko, co tylko sobie tak naprawdę wymyślisz, co pomoże zarówno stawiać granice samemu sobie/samej sobie, jak i stawiać granicę klientom, tak by zadbać o siebie, o swój dobrostan.

I uwaga te zasady w pewnym sensie chronią też klientów. One bardzo ułatwiają współpracę, bo na przykład klienci wiedzą, kiedy mogą się spodziewać odpowiedzi, wiedzą, jak długo będziesz realizować dany projekt, dzięki temu oni sami mogą lepiej zorganizować swoją pracę. Uważam, bardzo, bardzo wierzę w to, że jasne zasady współpracy, jasne granice są podstawą dobrej współpracy między Tobą a klientem.

I to jest jeden z pozytywnych efektów wprowadzenia tych zasad, to że masz lepsze relacje z klientami, co jeszcze? Oczywiście mniej stresu i frustracji dla Ciebie. Do tego większa łagodność, większa życzliwość w stosunku do samego/samej siebie. Lepiej zorganizowana praca, bo np. wiesz, że kończysz pracę o 18:00, więc musisz do 18:00 się wyrobić z tymi zadaniami, a nie do kiedy tam Ci wyjdzie. Ostatecznie też, myślę, że te granice prowadzą między innymi do lepszych zarobków. Ze względu na to, że zaczynasz współpracować tylko z takimi klientami, z którymi chcesz współpracować, a jeśli taka współpraca lepiej się układa, jeśli jesteście te obie strony lepiej zorganizowane, no to się może przełożyć też na większą ilość zleceń, no i też taka praca w zgodzie ze sobą, praca według własnych zasad, to myślę, że też otwiera po prostu Cię na potencjalne inne różne źródła zarobków. Czyli jeśli chcesz na przykład zmniejszać ilość pracy po pracy we własnym biznesie, to szukasz sposobów na to, żeby sięgać po jakiś dochód pasywny albo zwiększasz swoje wynagrodzenie, zwiększasz swoje stawki, bo chcesz pracować mniej za więcej, więc ostatecznie takie zadbanie o siebie, zadbanie o te granice, zadbanie też o klienta, ostatecznie moim zdaniem też doskonale się przekłada na zarobki.

Jeśli przekonałam Cię, że potrzebujesz we własnej firmie Twojego własnego kodeksu pracy, koniecznie zapisz się na szkolenie o tym „Jak stawiać granicę we własnym biznesie z korzyścią dla siebie i dla klientów”. Będzie o asertywności, o własnym kodeksie pracy, o tym, jak pokonać te przekonania i jak odkryć swoje wartości, i jak zadbać o siebie w biznesie. Odbędzie się ono już 1 marca 2021, dlatego się słuchasz tego podcastu później sprawdź, czy przypadkiem nie ma kolejnej edycji. Link znajdziesz w notatkach do tego podcastu na stronie emiliawojciechowska.com/08

A czy Ty masz swój własny kodeks pracy? Już dzisiaj spisz zasady, które będą chronić zarówno Ciebie jak i klientów, by własny biznes był źródłem przyjemności, a nie ciągłej frustracji. Notatki do odcinka i transkrypcję znajdziesz pod adresem: emiliawojciechowska.com/08. To jak, słyszymy się w kolejnym odcinku?