W biznesie liczą się konkrety, fakty, liczby, dane – a czy jest w nim miejsce na emocje? Jest i to sporo, bo stanowią one kompas, który pomoże nam w podejmowaniu decyzji. Dowiedz się, jak słuchać podpowiedzi swojego ciała i wyciągać wnioski z informacji, które z nich płyną.

W tym odcinku miałam przyjemność rozmawiać z Natalią Romą Grzyb – psycholożką, trenerką i mentorką. Natalia specjalizuje się w pracy z emocjami, czyli tym, co to właściwie znaczy czuć emocje w ciele i świadomie z nich korzystać. Pracuje z gniewem, radością, smutkiem, strachem i wstydem – przełamując stereotypy o emocjach „trudnych i złych”. Zamiast tego pokazuje jak korzystać z inteligencji naszych emocji, pozostając, w zgodzie ze sobą.


Notatki do odcinka


Spodobało się? Pomogłam Ci?
Postaw mi kawę, bym mogła tworzyć więcej treści! 🙂
Wypiję za Twoje zdrowie 🙂


Transkrypcja – podcast do czytania

Cześć, z tej strony Emilia Wojciechowska. Jestem trenerką mentalną małych biznesów i prowadzę dla Ciebie podcast „Niezarobiona jestem”, w którym uczę, jak osiągać więcej, stresując się mniej.

Odcinek 27: Siła emocji. Rozmowa z Natalią Romą Grzyb.

W biznesie liczą się konkrety, fakty, liczby, dane – a czy jest w nim miejsce na emocje? Jest i to sporo, bo stanowią one kompas, który pomoże nam w podejmowaniu decyzji. Dowiedz się, jak słuchać podpowiedzi swojego ciała i wyciągać wnioski z informacji, które z nich płyną.

W tym odcinku miałam przyjemność rozmawiać z Natalią Romą Grzyb – psycholożką, trenerką i mentorką.

Natalia specjalizuje się w pracy z emocjami, czyli tym co to właściwie znaczy czuć emocje w ciele i świadomie z nich korzystać. Pracuje z gniewem, radością, smutkiem, strachem i wstydem – przełamując stereotypy o emocjach „trudnych i złych”. Zamiast tego pokazuje, jak korzystać z inteligencji naszych emocji, pozostając w zgodzie ze sobą.

Prowadzi sesje indywidualne oraz warsztaty, podczas których towarzyszy ludziom w odkrywaniu, czym tak właściwie jest inteligencja emocjonalna i jak praktycznie wykorzystać ją w życiu. Kwestionuje wyższość intelektu nad mądrością emocjonalną, pokazując, jak „wyjść z głowy” i zacząć czuć „z brzucha”.

Zapraszam do wysłuchania naszej rozmowy.

Emilia Wojciechowska: Cześć Natalia. Witam serdecznie i bardzo się cieszę, że przyjęłaś zaproszenie do mojego podcastu.

Natalia Roma Grzyb: Witaj Emilio. Bardzo dziękuję za zaproszenie. Cieszę się, że mogę dzisiaj tutaj z Tobą być.

EW: Ja też się bardzo cieszę. Natalia, mam taką tradycję w podcaście, że każdy odcinek zaczynam od krótkiego ćwiczenia oddechowego, takiej chwili na zatrzymanie, na skupienie się na rozmowie. Więc i Ciebie zapraszam tutaj do wzięcia razem ze mną i słuchaczami jednego głębokiego skupionego oddechu.

 NRG: Bardzo chętnie.

EW: [głęboki wdech, głęboki wydech] Dziękuję Ci. Okej, Natalia, bardzo się cieszę na tę rozmowę i myślę, że dużo, dużo dobrego z niej wyniknie, ponieważ bierzemy na tapet temat emocji. Będziemy wchodzić w różne emocje i będziemy rozmawiać, jaki one mają wpływ na prowadzenie biznesu i co one mogą nam powiedzieć w prowadzeniu biznesu. I taka pierwsza rzecz mi przychodzi do głowy w temacie emocje – to jest taki temat modny wręcz ostatnio – to znaczy inteligencja emocjonalna. Jakbyś mogła powiedzieć, co to takiego jest i czy ten hype, który teraz jest wokół tego tematu, jest w jakiś sposób usprawiedliwiony. Czy warto się tym zainteresować? Byłoby super.

NRG: No tak. Inteligencja emocjonalna to takie, jak powiedziałaś, bardzo, bardzo modne słowo, taki buzzword wręcz, które jest mocno aktywne w sieci. I trochę to tak jest z tą inteligencją emocjonalną, że każdy o niej mówi, każdy o niej pisze, ale tak nie do końca wiadomo, jak tutaj praktycznie posiąść w ogóle tę umiejętność. I co to właściwie znaczy, bo intelektualnie całkiem nieźle sobie radzimy, jeszcze szczególnie w dobie takiej psychoedukacji, która jest w ogóle super, że tak mocno się rozwija. A jednocześnie jak już się czytamy, przynajmniej to jest mój case życiowy, jak już się naczytam edukujących rzeczy, to później pada pytanie: no i co w związku z tym? Czyli co ja mam teraz zrobić, żeby jakoś tę umiejętność czy w tym wypadku tę inteligencję emocjonalną posiąść, skorzystać? I myślę, że hype ma tutaj swoje dobre powody, cieszę się, że on jest. Natomiast tak pokrótce czym dla mnie jest inteligencja emocjonalna, to jest przede wszystkim umiejętnością rozpoznania tego, co ja czuję, czyli jaką ja czuję emocję, i to możesz zrobić na podstawie wrażeń, które dostarczy Ci twoje ciało. Czyli jeżeli ja teraz tutaj do Ciebie mówię i czuję, że lekko pocą mi się dłonie, to wiem, że czuję strach. No i to jest pierwszy krok. Więc możemy to tak sobie na żywo na moim przykładzie przeanalizować. Czyli pierwsze, co czuję, bo to jest kwintesencją inteligencji emocjonalnej, czuję, że mam lekko spocone dłonie, więc jestem w stanie rozpoznać: aha, czuję strach. I tak naprawdę to byłby pierwszy krok. No i teraz trochę w kierunku tej inteligencji, bo tak na dobrą sprawę emocje to właśnie to odczucie z ciała plus informacja. No i tutaj byłby ciekawy krok: czego ja się boję, czyli o czym jest mój strach? No i mój strach w tym wypadku jest o tym, jak to właściwie dzisiaj będzie. Jak minie nam ten czas podcastu, co ja powiem, o co zapytasz. I ten strach. Także mam już informację i teraz mogę z niej skorzystać, będąc po prostu świadomie w moim strachu i będąc czujna, czyli będąc skoncentrowana, słuchając Cię uważnie, odpowiadając.

I tak naprawdę w wielkim skrócie na tym polega inteligencja emocjonalna, czyli na odczytywaniu sygnałów z ciała, nazywaniu, jaka to jest emocja i odkodowaniu, jaka tam jest informacja. Tyle i aż tyle.

 EW: Super. Ja mam takie doświadczenie, że wiele osób jest dość odciętych od tych sygnałów z ciała, że w ogóle jak tak być może niektórzy słuchacze, jak tak posłuchają, jak ja mam to poczuć, że mi się ręce pocą, jak w ogóle poczuć, że coś w brzuchu mnie skręca? Co to w ogóle znaczy? Jak ja mam rozumieć, co to znaczy? Więc co byś powiedziała, jak można rozpocząć przygodę z uczeniem się odczytywania tych sygnałów z ciała?

NRG: Myślę, że warto to rozpocząć od tego, żeby przede wszystkim dać sobie w ogóle przestrzeń, przestrzeń na czucia. Czyli to nie musi być tak, że ja tutaj jedną nogą gdzieś idę, drugą ręką coś macham, a w międzyczasie rozpoznaję sygnały z ciała. Natomiast na początku fajnie jest sobie po prostu zadedykować jakąś przestrzeń. Czyli to może być rano, może być pięć minut, to może być w ciągu dnia, właściwie to nawet nie musi być pięć minut. To nawet może być minutę albo dwie. Czyli taki czas, w którym ja mogę się zatrzymać, zamknąć oczy, to bardzo pomaga w czuciu. Zamknąć oczy i tak jak właściwie zaczęłaś ten dzisiejszy podcast od głębokiego oddechu, to właśnie w tym kierunku, czyli zaczynam oddychać i pozwalam sobie poczuć, co tam w moim ciele fizycznym jest. Czyli mam jakieś napięcia, czy mnie coś swędzi, czy w ogóle jest mi wygodnie, czy niewygodnie. I myślę, że to jest taki dobry wstęp do takiej praktyki trochę też uważności, bo to bardzo mocno tak naprawdę o ten obszar zahacza.

EW: Okej, dobra, powiedzmy, że już wiemy, że się uczymy, że już coraz więcej z tego ciała potrafimy zaobserwować różnych sygnałów. A skąd mam wiedzieć na przykład czy dany sygnał to jest dana emocja i jaką informację niesie?

NRG: To taki już turbo krok, bo zaczęłyśmy faktycznie od tego odczuwania. No i co dalej. Często jest tak, że w ogóle jako taka kultura bardzo intelektualna my byśmy sobie chcieli znaleźć taką receptę. Czyli ja teraz czuję, to w związku z tym idę tutaj po macierzy emocji, sygnał z ciała taki, no to będzie emocja taka, to już prawie wszystko wiemy. Natomiast oczywiście są pewne odczucia z ciała takie jak wspomniane przeze mnie pocące się dłonie czy suchość w ustach, którą możemy przypisać do konkretnej emocji, w tym wypadku do strachu. Ale tak naprawdę nie ma na to zasady.

Czasami pewne reakcje ciała mogą właściwie być symptomem różnych emocji. Wiem, że w ogóle ta odpowiedź nie upraszcza, jak zdefiniować, jaką ja emocję czuję. Ale może spróbujmy mimo to. Myślę, że to nie jest jakiś w ogóle abstrakcyjny, teoretyczny przykład, tylko ja chętnie powiem o tym, jak to u mnie wyglądało. Więc to, co działało, to przede wszystkim te zamknięte oczy, które pozwalają w ogóle wejść do ciała i pobyć z taką uważnością na siebie. I później pracuję w takim kontekście, gdzie pracuję głównie na czterech emocjach, czyli na gniewie, na smutku, na radości i na strachu. I później pozwolić sobie zadać pytanie: jaką ja teraz czuję emocję. I może być tak, że oczywiście to nie jest czarno-białe, że tam jest tylko jedna emocja. To może być tak, że tam jest wielka zupa i tam wszystko pływa. I tutaj fajnym krokiem jest zobaczyć, której emocji jest najwięcej. Czyli jeżeli ja teraz czuję strach i czuję radość, to której emocji mam najwięcej. I jeżeli jestem już w stanie powiedzieć, której emocji jest więcej, poczuć tak jak np. teraz, to robię od razu równolegle, mówię i robię ćwiczenie. Czuję więcej radości niż strachu. I właśnie później mogę zapytać tak naprawdę swoje emocje: Okej, no to o czym to jest? Czuję radość, bo… I zdarza się że czasem po tym „bo” jest: no nie wiem. [śmiech]. Wchodzi, strach, ale jest to kwestią ćwiczenia. To trochę tak jak z ćwiczeniem mięśni, że za każdym razem jesteś w stanie sobie wejść trochę głębiej. Tak że na początek to jest po prostu kwestia zaobserwowania i zadania sobie pytania: jaką ja emocję teraz czuję? No i chyba nie ma takiej recepty bullet proof. Jest to wciąż taką eksploracją.

EW: No tak, bo myślę sobie, że zarówno jaka to jest emocja, czyli jaki sygnał mówi o jakiej emocji, to będzie zależało od danego człowieka i danej sytuacji. Jak i to jaką później informację niesie, to też zależy od człowieka, w jakiej jest sytuacji.

NRG: Tak, to co to może taki bonus do pakietu ćwiczeń? To, co bardzo, bardzo pomaga, to to, że w momencie, kiedy ja sobie zadaję pytanie, czyli np. czuję radość i zadam sobie pytanie: dlaczego? I pozwolę sobie też powiedzieć: Czuję radość, bo… Bo nagrywamy razem podcast, czuję radość, że mnie zaprosiłaś dzisiaj do tej przestrzeni. I to jest pierwsza rzecz. I mogę po raz kolejny zadać to samo pytanie czy powiedzieć to samo zdanie: Czuję radość, bo… I następne, bo możemy mówić o tak ważnym temacie. I to zdanie wypowiedziane kilka razy sprawia, że tak naprawdę zjeżdżamy trochę głębiej, do rzeczy, które są trochę ważniejsze, niż sam fakt tego, że akurat jesteśmy teraz ze sobą.

Bo już na którymś poziomie ta kolejna warstwa tej radości jest o tym, że ten temat jest tak bardzo ważny i mam radość, że nas słuchacie teraz. No i tam zahaczamy już trochę bardziej o wartości. Więc to jest fajne zrobić sobie trochę taką trampolinę, tylko w głąb. Czyli po kilka razy pozwolić sobie na to zdanie: Czuję radość, bo… I te pierwsze rzeczy są takie oczywiste. Natomiast kolejne są już bardzo, bardzo ciekawe i też pokazują moje wartości, co jest dla mnie ważne.

EW: To brzmi dla mnie jak bardzo fajne narzędzie, które stanowi pewien taki kompas. Jak rozmawiałyśmy wcześniej, bo przed nagraniem też sobie trochę rozmawiałyśmy, o tym jakie tematy chcemy poruszyć, to właśnie użyłaś takiego sformułowania, że tak naprawdę to odczytywanie sygnałów z ciała to jest dla nas fajny dodatkowy bonusowy zasób. Czy mogłabyś o tym powiedzieć w kontekście np. podejmowania decyzji biznesowych?

NRG: Tak, jak najbardziej. No właśnie kompas i decyzje biznesowe to jest tak naprawdę ogromny temat, ale postaram się go tak strawnie powiedzieć. Może właśnie znowu zacznę od siebie, bo trochę w tym w tym biznesie i w prowadzeniu swojej działalności, swoich inicjatyw cały czas zderzamy się o decyzje, te wielkie decyzje, małe decyzje, mikro decyzje. I tak na dobrą sprawę racjonalnie czy intelektualnie można by sobie wypisać taką listę za i przeciw. Ja już niejedną taką listę zrobiłam.

Zgaduję, że nie jestem sama w świecie list za i przeciw. No właśnie. I czasem jest tak że sobie piszemy tę listę za i przeciw, a tak naprawdę decyzja wciąż nie jest jasna. Nawet jeżeli ja mam więcej na plus a mniej na minus, numerycznie to jeszcze nic nie znaczy. I tutaj właśnie wchodzą w grę emocje, czyli ten bonus, który pozwala mi podjąć decyzję. W połączeniu z tym, co tak naprawdę jest dla mnie ważne, czyli jeżeli, załóżmy, dostaję kilka możliwości współpracy albo chcę stworzyć kilka projektów. Logicznie oba są tak samo ważne. Może nawet jeden z nich przynosi więcej korzyści finansowych albo może jakichś innych korzyści i byłby dobry dla rozwoju mojego biznesu.

To takie skontaktowanie się ze sobą, czyli właśnie z tą wspomnianą na samym początku inteligencją emocjonalną, pozwala zobaczyć, czy aby na pewno to, co wydawałoby się tak bardzo logiczne, czy aby na pewno to jest ta decyzja, którą ja na ten moment chcę, która na ten moment jest dla mnie ważna.

I w tym kontekście tutaj tak trochę będziemy jeszcze do tego tematu szły, ale gdzieś tutaj pojawia się ta emocja gniewu i strachu. Czyli takie rozbrajanie w procesie decyzyjnym, rozbrajanie tego strachu: Czego ja się tak naprawdę boję? Jakie są konsekwencje? Co może się wydarzyć? No i właśnie czasem ten kompas tak lata jak szalony, we wszystkich kierunkach, i znowu jest jak ten mięsień, że intelektualnie pewne decyzje są bardziej oczywiste. Natomiast emocjonalnie okazuje się, że tak naprawdę to ja chcę czegoś innego. I o tym też popularnie się mówi po prostu jak o czuciu z brzucha, że ja z brzucha czuję, że mi nie siedzi. Coś jest nie tak albo wszystko ma sens, co tutaj sobie zrobiłam, przygotowałam, zaplanowałam, a jednak jest takie uczucie i warto się też tego złapać. Czyli jeżeli ja intuicyjnie czuję w brzuchu, że coś jest nie tak albo że robię to, ale mam jakieś wątpliwości, to inteligencją emocjonalną byłoby pozwolenie sobie zobaczyć, o czym te wątpliwości są. I takie: okej może to jest coś, co robię, bo wszyscy dookoła mi powiedzieli, że to jest świetna droga. I to ma takie wynagrodzenie i takie, i takie, i takie benefity. Ale tak naprawdę mój strach mi mówi o tym, że mój projekt w ogóle jest w innym kierunku. Nie wiem, czy to było jakoś pomocne, mój opis tego. No właśnie, jak Ci z tym?

Ew: To mi przyszedł do głowy taki proces, przez który przeszłam. Zadałam sobie pytanie, bo owszem od kilku miesięcy pracuję nad zmianą modelu biznesowego, nad tym, jak w ogóle chcę, żeby mój biznes wyglądał. I zadałam sobie takie pytanie: czego ja chcę w moim biznesie mniej? I odpowiedź nie przyszła od razu, bo nie miałam jej tak z głowy. Ale obserwowałam się przez kolejne tygodnie i zauważyłam właśnie to takie czucie z brzucha, chociaż nie takie pozytywne, tylko takie bardziej trudne, nieprzyjemne. Takie, że to była taka reakcja stresowa. I to było w momentach, kiedy miałam takie dni, że miałam niemalże pełny kalendarz, czyli np. pomiędzy sesjami z klientkami, jeszcze były jakieś, nie wiem, spotkania z asystentką albo jakieś nagranie podcastu, albo jakiś mastermind, albo jakieś szkolenia i po prostu gdzieś tam te przerwy między tymi spotkaniami były krótkie i ja tak ciągle byłam w takim napięciu. I przyszło mi po takim dniu jednym, drugim, że ja tak nie chcę. Ja właśnie tego nie chcę, żeby kalendarz był wypełniony spotkaniami i właśnie to był taki ten sygnał z brzucha i jak się pojawia, to już wiem: oho, to jest ten dzień, w którym jest za dużo spotkań. Co zrobić, żeby następnym razem ten kalendarz tak nie wyglądał? Więc u mnie to wyglądało w ten sposób.

 NRG: Tak mi jeszcze przyszło, jak się tym podzieliłaś, że może to jest trochę ten pierwszy krok, żeby w ogóle poczuć w brzuchu czy poczuć to napięcie i pozwolić sobie przyznać przed sobą. Tak, czuję to. No bo jest jeszcze inna możliwość. Jest jeszcze możliwość, żeby zrobić wszystko, żeby tego nie czuć. Czyli dorzucić jeszcze więcej spotkań. Czy nie wiem włączyć trzy sezony Netflixa wieczorem czy cokolwiek. Każdy z nas ma jakąś swoją metodę na nie-czucie. No właśnie, ale zamiast tego to, co zresztą zrobiłaś, to pozwoliłaś sobie też, tak zakładam, po Twoich wnioskach poczuć, że ja to mam w brzuchu, i przyznać w ogóle to, że to jest. Bo to jest też takie naprawdę mocne, może się wydawać oczywiste, ale myślę, że warto o tym powiedzieć.

Kiedy ja po prostu przyznaję przed sobą, może też przed innymi, jeżeli chcę się z kimś podzielić, że ja jestem w napięciu w związku z tą decyzją i to jest tak naprawdę złoto, bo tutaj zaczynają się skarby do zebrania. Bo jeżeli ja coś czuję, to znaczy, że tam jest ważna informacja. I może być tak – ja bardzo rozumiem Twój kalendarz, bo jak zaczęłaś o nim mówić, to od razu zobaczyłam swój, w którym bywają takie dni, że jedno za drugim, i czy ten strach, czy nawet ta złość na to, że ja tak nie chcę. Powiedziałaś: nie chcę w ten sposób. To jest inteligencja emocji.

Czyli że moje ciało jest na tyle mądre, że dało mi emocje, wyposażyło mnie w emocje, które teraz sprawiają, że fizycznie coś się we mnie napina, a ja jednocześnie mogę być z otwartością na to i trochę nie iść w takiej reakcji, żeby zwalczyć to napięcie, czyli jakoś tak no trochę przemocowo, że ja to jakoś się teraz go pozbędę, tylko wręcz przeciwnie. Okej, jest jakiś dyskomfort, to jest ważna rzecz, i teraz ja mogę działać.

Czyli ja mogę zmienić swój model biznesowy, mogę zmienić sposób, w jaki współpracuję, a może ja potrzebuję pomocy? Może to jest ten czas, żeby kogoś poprosić albo nawiązać jakąś współpracę? I tu jest ta inteligencja, że to czucie sprawia, że mi się otwierają nowe możliwości. A nagle się okazuje, że okej, to teraz co ja z tym zrobię? Mogę też nic nie robić, ale to też jest wybór. Tak jak się często mówi, że niewybranie to jest też wybór. Więc to trochę o tym.

No właśnie i tak może jeszcze zapętlając do tego wcześniejszego Twojego pytania, o tym jak to w tych decyzjach być, to to tak na dobrą sprawę to się wszystko łączy z tą praktyką właśnie słuchania swojego ciała. Czyli co mi się dzieje. Może ja jestem chronicznie zmęczona. Może mija kolejny weekend, nawet jeżeli mam możliwość, że będę spać do oporu, to przychodzi poniedziałek i zmęczenie jest to samo. I to jest trochę o tym. O takiej uważności na siebie i trochę o takim treningu, bo ta umiejętność przyjdzie sama, czyli może być tak, że ja już jestem wykończona od roku i dopiero się budzę. I ten trening spostrzegania tego, jak ja się czuję, sprawia, że następnym razem zauważę po kilku miesiącach, po kilku tygodniach, po kilku godzinach albo już w przód: ja już dzisiaj wiem, że mój tydzień jest źle zaplanowany. A ja wciąż mam możliwość zmiany tego tygodnia, czyli takiej sprawności.

EW: Super, super. Mówiłaś o tym nie-czuciu i o uciekaniu od czucia, np. w seriale, żeby tylko nie poczuć. Czy to może być ucieczka np. przed odpowiedzią, której nie chcemy usłyszeć?

NRG: Uuuu, jak najbardziej, jak najbardziej tak. No właśnie, bo słuchanie swoich emocji ma swoje konsekwencje. I tak tu się tak przyjemnie rozmawia zawsze o tych emocjach, jak to super jest ich słuchać, ale one mają konsekwencje. Czyli jeżeli ja słucham swojej emocji i okazuje się, że ja nie chcę mieć tak zawalonego dnia i swojego tygodnia, to jest tego konsekwencja. Jeżeli ja chcę to zmienić, to będzie to coś oznaczać. Może ja coś skończę, może coś zacznę.

I właśnie dlatego my często nie słuchamy swojego ciała. Dlatego że wcale nie chcemy się dowiedzieć, co moje ciało dla mnie ma, jaka tam jest informacja, bo no właśnie, bo może ja mam inny lęk. Ja chcę wszystko robić, bo boję się o swoją sytuację finansową albo mam bardzo duży cel na ten rok, żeby go osiągnąć, takie mam założenie. To też są takie przekonania, że trzeba np. bardzo ciężko pracować na coś. Ja np. mam takie przekonanie, gdzieś tam odpuszczam go i walczę, że to wcale tak nie musi być, ale każdy z nas też ma jakieś przekonania o tym, co trzeba zrobić, na ile trzeba się napracować. No i ten wspomniany Netflix czy inne sposoby… No bo to też może być tak naprawdę zapracowywanie się, czyli ja już wiem, że chcę pracować mniej i że pewnych wartości swoich nie jestem w stanie realizować z takim kalendarzem, a jednocześnie tak bardzo boję się z czegoś zrezygnować, że pracuję jeszcze więcej, żeby tylko nie myśleć o tym, że przede mną stoi bardzo ważna decyzja. Także można trochę z tym zrobić wszystko. Bo można świadomie posłuchać swoich emocji, zadecydować albo można się ganiać z tą decyzją.

I myślę, że mi też się zdarza poganiać za swoją decyzją i nie jest to nic nienormalnego. Natomiast takie bieganie i takie właśnie szamotanie się, trochę udawanie, że się nie widzi, że coś trzeba zmienić, ta cała gra ona jest po prostu kosztowna, to to kosztuje nasz organizm energię, żeby cały czas być w tym widzę – nie widzę. Taki trochę hide and seek.

EW: Mówiłaś o tym, że czasem nie chcemy tych sygnałów odczytać. Czasem jest tak, że bardzo chcemy, ale nie mamy takiego bezpośredniego dostępu do tych swoich emocji. Po pierwsze, dlatego że żyjemy w takim dość szybkim świecie i kto by się tam zatrzymywał na chwilę, żeby emocji posłuchać. A po drugie, myślę, że sposób, w jaki nas wychowywano, też wpływa na to, czy mamy w ogóle dostęp do tych emocji, czy w ogóle się przed sobą przyznajemy, że my mamy jakieś emocje, szczególnie jakieś emocje trudne. Tak chciałam dojechać do takiego tematu właśnie, jak wychowywanie szczególnie dziewczynek ma wpływ na to, jak kobiety później sobie nie radzą z odczytywaniem tych emocji albo nie pozwalają sobie na ich przeżywanie?

NRG: Tutaj, no właśnie… bardzo dobry kobiecy temat, bo faktycznie do pewnego wieku chłopcy i dziewczynki wyrażają swoje emocje tak samo. Czyli jeżeli czują smutek, to płaczą. Jeżeli czują strach, to się chowają albo biegną do rodzica na ręce, a jeżeli czują złość, to po prostu krzyczą, kopią. I właściwie żadnej różnicy nie ma. Natomiast na pewnym etapie coś się zmienia. Coś się zmienia w kontekście wychowywania dziewczynek. I to właśnie dziewczynki są osobami, które otrzymują takie komunikaty od dorosłych w stylu „bądź mądrzejsza” albo „ustąp”. Jak to mówię, to za każdym razem zalewa mnie taki gniew, dlatego że bądź mądrzejsza i ustąp tak naprawdę jest o tym, że może ktoś coś ci zrobił, czyli na przykład bawiłaś się gdzieś i coś sobie zbudowałaś z klocków, i ktoś przyszedł, zniszczył to. I biegniesz jako dziewczynka do swojego opiekuna, do jakiegoś autorytetu. I teraz jeżeli słyszysz taki komunikat „Ustąp. Idź sobie buduj gdzie indziej”. To po pierwsze, zabieramy możliwość wyrażania złości i gniewu tego, że mi ktoś zniszczył coś i to jest niesprawiedliwe. I zabieramy dziewczynkom sprawczość. Bo nie pokazujemy im tak naprawdę, co zrobić w tej sytuacji, czyli np. nie idziemy razem, żeby wynegocjować, jak to się stało, że ta budowla została zniszczona. Tylko zamiast tego trochę udajemy, że w ogóle to się nie wydarzyło. I teraz ta dziewczynka musi sobie znaleźć inną przestrzeń i budować od nowa. I jeżeli sytuacja się powtórzy, to znowu to samo, ale „bądź mądrzejsza”. No i teraz jeżeli ja jako dziewczynka mam cały czas i być mądrzejsza i ustępować, to tak naprawdę w kontekście emocji oznacza, że ja mam przestać wyrażać swój gniew. Że mój gniew jest nie na miejscu. Jakoś tak się dzieje, że może ja mam tylko 5 czy 6 lat, ale ja powinnam rozumieć więcej. Być w jakiś sposób wyrozumiała, taka pokrzywdzona, trochę rozumiejąca, ponad to. To jest takie słowo „ponad to”.

To tak w ogóle przecież nie działa. Całe szczęście taki sposób wychowywania dziewczynek się zmienia, bo temat złości, wyrażania emocji u dzieci jest tematem, który mocno ruszył, co bardzo mnie cieszy. Jednak moje pokolenie, a starsze pokolenia to już nawet nie zaczynam, uczyły się czegoś innego. I teraz jeżeli ja nie mogę wyrażać swojego gniewu, to zostaje mi tak właściwie smutek. No bo jako kobieta, nawet jako dziewczynka, ale też jako dorosłe kobiety to jest całkiem w porządku, jeżeli my jesteśmy zasmucone albo popłaczemy. Natomiast dorosła kobieta w gniewie już nie jest OK.

EW: Złość piękności szkodzi.

NRG: Absolutnie tak! A złość piękności szkodzi, to przecież też tak naprawdę jest o tym, że jeżeli będziesz wyrażała gniew, to będziesz brzydka. No i OK. I co dalej? Czyli jeżeli będziesz brzydka, to nikt Cię nie będzie chciał. I tak naprawdę to ma ogromną w ogóle konsekwencję ponad to piękno, bo ono już ustawia moją relację z tym, że mnie trzeba chcieć. Że ja muszę być taka, żeby mnie zechciano. Co otwiera w ogóle wrażenie rozmowę na jeszcze jeden podcast, który tak naprawdę wiesz jest tylko o tym, bo to jest ogromny temat.

Czyli ja jako dorosła kobieta najczęściej po takim modelu wychowywania nie wyrażam swojego gniewu. W związku z tym pozostaję tak naprawdę ze swoim smutkiem, mam dużo lepszy dostęp do swojego smutku. A w kontekście chłopców czy też mężczyzn myślę, że to też warto dodać, u nich najczęściej to działa na odwrót, czyli jest dostęp do gniewu, a tak naprawdę pod tą całą warstwą jest smutek. Smutek strach, który jest absolutnie zakazany, no bo przecież chłopcy nie płaczą.

I jeszcze muszę jedną rzecz dodać, bo po prostu czuję, że tutaj zapłonęło we mnie. Jak strasznie to jest, mnie to przeraża po prostu, że emocja, która pierwotnie służy do tego, aby się obronić, bo po to jest gniew. Gniew to jest obrona. To nie jest tylko atak, ale to też jest obrona. I teraz to, co my robimy, mówiąc dziewczynkom, że nie mają prawa się gniewać, to zabieramy im emocję, która pierwotnie służy do tego, żeby się obronić. I to jest dla mnie dla mnie tak naprawdę przerażające.

EW: OK. Właśnie, to po co jest ten gniew? O czym on mówi poza tą obroną?

NRG: No właśnie. Tutaj żeby trochę powiedzieć, chociaż już trochę o tym zaczęłyśmy mówić, żeby powiedzieć o tym, czym gniew może być oprócz tej obrony, to myślę że tak pokrótce dobrze byłoby powiedzieć, jak my w ogóle ten gniew postrzegamy. Czyli w kontekście kobiety wyrażającej gniew, bo to przede wszystkim są różne epitety na temat takiej kobiety, ale to są też określenia, takie że no właśnie „okres masz”, jest jeszcze dużo bardziej wulgarnych określeń na temat kobiet, które wyrażają swój gniew, ale to też jest takie przekonanie, że gniew jest agresywny. A ja nie mogę wyrażać gniewu, bo będę wulgarna, to trochę wraca do tego piękna, że mam być piękną, subtelną kobietą. Absolutnie nie chcę być wulgarna. To jest też o tym, że jeżeli wyrażę swój gniew, to pewnie zostanę ukarana, czyli poniosę jakieś konsekwencje. Czyli znowu takie lustro po prostu z dzieciństwa.

I taka społeczna kalka, że gniew to jest taki temat zarezerwowany dla ludzi, którzy mają problem z gniewem. To moje było. Ja ogóle zanim zaczęłam jakąkolwiek pracę z gniewem, to tak to postrzegałam, że gniew to jest taki jakiś anger management i tam idą ci wszyscy cholerycy. I że to jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie, jak tam idą i tak się uspokajają na tych treningach. Oczywiście nie miałam pojęcia, na czym to polega, ale tak sobie założyłam i absolutnie nie rozumiałam, jak i co to ma wspólnego ze mną. No bo przecież ze mną tu świetnie idzie się dogadać. Ja jestem do rany przyłóż. I żadnych problemów. Jakie wybuchy gniewu? Absolutnie nic.

I mówię to też dlatego, żeby trochę przybliżyć o tym, że to wcale nie jest jakaś emocja zarezerwowana tylko do jakiejś wyjątkowej grupy osób. I często jest to zrozumienie, że jeżeli ze mną można się dogadać, nie wybucham gniewem, to mnie to nie dotyczy. Natomiast to, co mnie może dotyczyć, jeżeli nie mam kontaktu ze swoim gniewem, to jest mój smutek, przygnębienie, zmęczenie, stany depresyjne, ataki paniki, stany lękowe, które też bardzo często się pokazują w momencie, kiedy robimy bardzo dużo też wszystkich rzeczy naraz, jest takie anxiety, że wszystko muszę przypilnować.

I bez gniewu trochę idzie w tym smutku utonąć i trochę idzie utonąć też w tej depresyjności, bo jeżeli ja tak ciężko pracuję i stwarzam sobie tak dużo zajęć, i nie realizuję swoich potrzeb, to tak naprawdę, gdy już się zatrzymam, to czuję ogromny smutek, takiego niespełnienia i tego zmęczenia i tak na dobrą sprawę to wszystko jest właśnie o niekorzystaniu z energii swojego gniewu. I niełączeniu się ze swoim gniewem. I możemy tak płynnie przejść do tej trochę nowej mapy gniewu, bo możemy się tam przenieść.

 I w tym wypadku to trudno się też o tym mówi, bo łatwiej to sobie przeżyć i poczuć w ogóle fizycznie, o czym to jest. Natomiast gniew tak naprawdę: po pierwsze jest do stawiania granic, i to już wiemy, czy też asertywności. To jest już takie słowo bardzo, bardzo przemielone od lat, już chyba wylądowało wszędzie, gdzie miało wylądować. Natomiast tak naprawdę to jest o gniewie, czyli to jest omówieniu „nie”, o tym, że nie przyjmuję kolejnych zleceń, nie przyjmuję teraz żadnych projektów, bo teraz realizuję to, co sobie ustaliłam. Albo teraz jestem w takiej spójności ze sobą, bo powiedziałam sobie, że ja chcę mieć czas na odpoczynek, w związku z tym nie biorę tego.

I o tyle, o ile jeszcze ten gniew z mówieniem „nie” gdzieś tam nam się łączy, to jest jeszcze jeden aspekt gniewu, w którym ja mówię „tak”. Czyli gniewu jako energii, która po prostu otwiera moje ciało. „Tak” wypycha mnie do przodu i mówi: tak, ja chcę to zrobić. To jest dla mnie ważne. I taki gniew jest potrzebny nam do realizowania tych wszystkich projektów, które siedzą w szufladzie, bo one tam czasem sobie siedzą latami. To nie jest tak, że ja takich nie mam, żeby było jasne [śmiech]. Tylko wyjmuję z tej szafy, takie kluczowe już się realizują, natomiast gdzieś tam jeszcze w tej szafie są te stare pomysły i projekty.

I gniew też jest o tym, o takim kompasie, na czym mi naprawdę zależy. Co jest dla mnie ważne? Bo jeżeli ten wspomniany czas, o którym mówiłaś, że ja nie chcę, żeby mój dzień tak wyglądał. No to jeżeli ja nie mam żadnego dostępu do swojego gniewu, no to co? Ja nie chcę, żeby on tak wyglądał, ale on tak wygląda, więc właściwie może być mi smutno, że tak jest. No i to jest takie trochę pogodzenie się i wejście w ten taki syndrom ofiary, że jestem ofiarą tej sytuacji. A połączenie z gniewem mówi: nie chcę, to teraz zaczynam szukać możliwości. Bo to też nie chodzi o to, że wiesz, że to jest jakąś fantazją. Że ja nie chcę, to teraz wywalę wszystkie spotkania i po prostu sam się mój biznes zrobi. Więc to też sposób, w jaki ja pracuję, też on jest bardzo takim realnym: teraz. Że to nie jest jakieś fantazyjne spotkanie, my tu sobie porozmawiamy, jak to robić, a tak naprawdę wszyscy wiemy, że tych spotkań nie da się wszystkich usunąć. Więc to nie jest o tym, to jest bardziej o takim świadomym wzięciu odpowiedzialności za to, że tak jest, i połączeniu się z tą energią. Okej, no to jeżeli tak jest, to jakie ja mam możliwości? Co ja mogę zmienić, co ja mogę przesunąć?

Czy może jest jakaś decyzja, którą noszę już dawno w brzuchu, bo wiem, że ten projekt to już się ciągnie i ciągnie, a ja już po prostu nawet na niego nie patrzę, tylko tam sobie trwa, ale jeszcze mi zabiera trochę energii? To może to jest już czas, żeby to odciąć.

I tak na dobrą sprawę, o tym jest gniew. O działaniu. O stawianiu granic. O takiej spójności ze sobą, czyli decydowaniu o tym, że okej, to nie realizuje jakichś moich potrzeb, nie chcę tego. No więc to. No właśnie. I to wszystko. Nawet, wiesz, taka energia, z jaką o tym mówię, że „tak”, „nie”, „tego nie chcę”, „to się zmieni”, to wszystko często budzi dużo strachu. No bo to jest o zmianach też i o tej odpowiedzialności też, to wspomniałaś na początku naszej rozmowy, że to ma swoje konsekwencje, bo ja teraz zaczynam zmieniać.

Tak samo jak to może budzić strach, to jest to wspaniałą przygodą, która daje olbrzymią ilość radości. Bo jeżeli już się zaopiekuję tym tematem i teraz w końcu już jestem bliżej tego, co chciałam osiągnąć, to pojawia się niesamowita radość, bo JA to zrobiłam. To nie tak, że ktoś mi to dał. Ja zadecydowałam, zobaczyłam, że nic nie działa, podjęłam decyzję, znalazłam inną możliwość. Dzieje się.

EW: I tak chciałam coś powiedzieć na podsumowanie. Ale to dokończ to zdanie.

NRG: Widzę, że to już podsumowania, a ja się dopiero rozkręciłam. [śmiech]

EW: No może gramy drugą część. Podsumowanie tego wątku tylko spokojnie, spokojnie.

NRG: Tak. Podsumowanie wątku. Wiesz co, aha no to podsumowanie wątku byłoby chyba takie, że społecznie nikt nam nie powiedział, o czym jest gniew, i jakoś się tego nauczyliśmy przez kolejne przekazy, tego jak mamy się zachowywać i jak nie mamy się zachowywać. I w dorosłym życiu te przekazy i te style reagowania, i strategie one już nie działają. Bo za dużo nas kosztują. I emocje, i inteligencja emocjonalna jest właśnie o braniu odpowiedzialności i wchodzeniu w nowe terytorium.

EW: Ja też tak myślę, że właśnie ten taki zły gniew, który słyszałyśmy i słyszeliśmy, myślę też, że jest nieodpowiedni dla nas, nie powinniśmy w ogóle wchodzić w te emocje, ostatecznie okazuje się, że to jest taka emocja, która pozwala o siebie zadbać, zwrócić na siebie uwagę na swoje potrzeby i niesie za sobą taką energię zmian, energię tworzenia, energię działania.

NRG:Tak. Super, że w ogóle mówisz o tym zadbaniu o siebie, bo tak naprawdę to jest ten współczesny selfcare, że on nam się trochę kojarzy z masażem ze świeczką, co uwielbiam, żeby było jasne. Gdzieś tam już się przebija to takie zadbanie o siebie emocjonalne. Natomiast tak na dobrą sprawę gniew to jest wymiar dbania o siebie. Czyli ja mówiąc „nie”, mówię po prostu „tak” sobie i swoim potrzebom. I to jest dopiero niezła, niezła przygoda.

EW: Wyobrażam sobie, że teraz mózgi wybuchają po prostu słuchaczom. Jak to, gniew – dbanie o siebie? Przecież dbanie o siebie to jest właśnie spokój. To jest serenity, cisza. A tu nie, tylko takie: ach! idę na barykady! To też jest właśnie dbanie o siebie, nie?

NRG: Tak. Wiesz, bo to też jest o tym chyba, żeby nie iść w skrajności. Czyli że ja już teraz na 100% w swoim gniewie na tych barykadach, to już po prostu tam wiszę. I to jest stały punkt programu, ale już nie leżę w tym spa. I się nie relaksuję, bo przecież mam być na barykadzie. Że to jest trochę o takim wyważeniu, że i to, i to.

Jeszcze chcę, bo to spa mnie tak do takiego wątku zachęciło. Bardzo króciutko jeszcze powiem, że często jest tak, że my z tym gniewem to chcemy go po prostu wyrzucić. No i jest dużo takich miejsc czy możliwości, czy nawet warsztatów, gdzie można iść i ten gniew tam wytańczyć te wszystkie emocje albo wyskakać, albo porzucać czymś. Czy jak są te pokoje takie destrukcji, że tam po prostu jedzie set 30 talerzy albo baseball, jeszcze w Polsce nie ma jeszcze takiej opcji z baseballem, no ale są takie właśnie, że idziesz uderzasz i ten twój gniew wyrażasz. I to jest OK. Natomiast to, czego brakuje, to to że jeżeli Ty jesteś takim naczyniem na te emocje i ten gniew się u Ciebie zbiera, i teraz idziesz, no właśnie do takiego pokoju albo idziesz się wyżyć, wytańczyć, wyskakać i opróżniasz to naczynie. To tak na dobrą sprawę oczywiście tam w międzyczasie pojawiają się endorfiny, no jest cudownie, jest radość, jest ulga i tak dalej. Ale tak na dobrą sprawę to, co Ty robisz, to wylewasz z tego naczynia gniew. Ono jest już puste i gotowe, żeby zbierało więcej. Zbieramy od nowa i tak naprawdę nic się nie zmienia. Absolutnie nic się nie zmienia! Bo trochę się uczepiłam tego kalendarza, ale jeżeli ja to zrobię i teraz wracam, bo zrobiłam to w weekend, czuję, że pływam na chmurze. I teraz wracam w poniedziałek i znowu dostaję na twarz 12-godzinny dzień, no to najprawdopodobniej trzeba będzie to znowu tańczyć za miesiąc, a może już za tydzień, więc jest to okej. To jest zdrowe, fajnie jest to zrobić, natomiast brakuje tutaj najważniejszego kroku: czyli co w związku z tym? co zrobisz? Tak mi się to jeszcze uaktywniło.

EW: Okej, dobra to zbierzmy to tak wszystko, o czym rozmawiałyśmy. Ponieważ mój podcast jest głównie kierowany do przedsiębiorców, to jak możemy tę pracę z emocjami szczególnie z gniewem wykorzystać tak na co dzień, żeby nam pomagała w biznesie?

NRG: Myślę, że przede wszystkim uważność na to, co ja czuję w swoim ciele, czyli czy ja chodzę spięta, czy ja chodzę zaspana. Co się właściwie ze mną dzieje? To mogą być tak jak wspominaliśmy na początku nawet te kilka minut, nawet minutę rano, w ciągu dnia. Nawet jeżeli jestem w drodze, żeby zrobić sobie kawę, to jak ta kawa się robi, to mogę sobie zrobić przerwę, zamknąć oczy i zobaczyć, jak mi dzisiaj jest. Chyba jestem tak mocno pobudzona. I zastanowić się, jaka w związku z tym tam jest emocja. Czy ja się czegoś boję, czy ja się czegoś obawiam? I tak naprawdę jak to się ma w kontekście tego, co robię, tego, co robię biznesowo. Może ja siedzę nad jakimś projektem i jestem bardzo spięta. A może siedzę nad innym projektem i zasypiam. I absolutnie nie jestem w stanie się obudzić, żeby zacząć robić. I w kontekście biznesowym dla mnie to tak z emocjami to trochę jest tak, że one działają bardzo uniwersalnie, bo są tym kompasem życiowym i przy okazji tak naprawdę kompasem biznesowym.

Dla mnie to jest właśnie najbardziej o takiej inteligencji, w co ja wkładam swoją energię w swoim biznesie, jak ja go planuję, co jest dla mnie ważne, taki check in w ogóle czy ja naprawdę realizuję swoje wartości, swoje założenia, które miałam. Więc może fajnie jest też zrobić taką pauzę co jakiś czas i zobaczyć, gdzie ja w ogóle idę z tym moim biznesem.

Kim ja się staję też prowadząc ten mój biznes?

Czy to jest to, gdzie ja chcę być.

Więc dużo chyba jest o takim zatrzymywaniu tej natury pędzącego albo pędzącej przedsiębiorczyni, że my tak wyrywamy, biegniemy. Przynajmniej ja tak robię. Więc to jest dużo o tym. Gdzie ten kompas mnie prowadzi, ale to wszystko jest możliwe, dopiero jeżeli zrobimy pauzę. I tak jak mówię, to nie musi być pauza nie wiadomo jaka. My tutaj mówimy o 60 sekundach.

EW: To jest ważne. Ja zawsze podkreślam w pracy z klientkami taką wagę małych kroków i małych zmian, że to nie musi być tak, że ty jesteś mnichem buddyjskim i większość swojego dnia z medytacji, żeby poznać naturę siebie i naturę rzeczy, i naturę świata. Mogą być takie małe momenty w ciągu dnia, kiedy sobie te chwile, żeby zauważyć, co tam u mnie w ogóle, co się dzieje. To na koniec jeszcze trudne pytanie. Czy emocje mi powiedzą, że jestem już gotowa i mogę w końcu ruszać dawno odkładanym projektem?

NRG: Absolutnie tak i jednocześnie nigdy nie będziesz gotowa. Nie? I tak naprawdę to jest strasznie uwalniające, jeżeli sobie o tym pomyślisz. Bo zawsze czekałam na ten moment gotowości, kiedy ja już będę przygotowana, jak ja już będę robić jakieś warsztaty czy jakieś szkolenia, to ja je będę robić dopiero, kiedy będę miała swoje logo, papier firmowy, wiesz takie po prostu absolutnie wszystko. Każdy szczegół będzie opracowany i będę miała swoją strategię. Strategia akurat nie jest zła, ale bardziej chodzi o takie nawet takie drobne rzeczy. Ja muszę mieć to, to i to. I wtedy dopiero ja to zrobię.

A prawda jest taka, że nie ma momentu gotowości. Bo nawet jeżeli ja będę tam, to tam z kolei będę w stanie wygenerować jeszcze całą listę rzeczy, których ja wciąż nie mam. I ta lista się nie kończy. Ciekawszy jest tutaj shift i zobaczenie, dlaczego ja naprawdę tego nie robię.

O czym naprawdę jest moja obawa?

Bo to nie jest o moim papierze firmowym. To może być o tym. że ja się po prostu boję, że mi się nie uda. Boję się, że nie wyjdzie. Boję się, że ktoś zobaczy. Tych powodów może być cała masa. I gniew jest właśnie tą energią, która mówi: boję się, strasznie się boję. Wszystko się we mnie trzęsie na myśl o tym, że to naprawdę mogłoby się wydarzyć. I jednocześnie robię to.

Wchodzę w to. Nie? Wchodzę w swój pierwszy post. Wchodzę w swoje pierwsze wideo, wchodzę w swoją pierwszą ofertę, robię podcast, robię… to mogą być różne rzeczy, ale ja to robię i wcale nie udaję, że się nie boję. Wręcz przeciwnie. Ja się boję, wszyscy się boimy. Mnie to bardzo uwolniło, dlatego tak podkreślam to, że to jest tak normalne czuć strach i bycie gotowym jest iluzją. Po prostu. Jeżeli masz to pragnienie w sercu, czujesz w brzuchu, że tak to jest to, co od lat chcesz robić, to go! Nigdy nie będziesz bardziej gotowa.  

EW: Piękne, myślę, że wiele osób potrzebowało coś takiego usłyszeć. Super! Dzięki piękne. Natalia, właśnie dużo było o gniewie i w sumie to Ty się w gniewie specjalizujesz można powiedzieć i prowadzisz warsztaty o gniewie. O powiesz o nich, bo wiem, że się zbliżają teraz jak nagrywamy?

NRG: Tak. No właśnie jakoś to tak wyszło, że ten gniew się u mnie wysunął na pierwsze miejsce. Natomiast ja się faktycznie zajmuję głównie emocjami i czuciem emocji w ciele. Czyli takiej nauki co to właściwie znaczy. Jak z tego korzystać? No i też organizuję warsztaty Siła Kobiecego Gniewu to jest warsztat, z którym jeżdżę po Polsce, a już za niedługo nawet wyjadę z nim z Polski. Ale o tym wkrótce. No i tak, teraz jeszcze tak przed wakacjami, przed takim sezonem, będą dwie edycje. Pierwsza jest we Wrocławiu, to już jest któryś raz we Wrocławiu, 11 czerwca w Drzewie Życia. A druga tydzień później 18 czerwca w Warszawie w Centrum Jogi.

To jest warsztat całodniowy, w którym eksplorujemy właśnie starą mapę gniewu, nową mapę gniewu i w towarzystwie kobiet mierzymy się z tymi wszystkimi rzeczami, które gdzieś tam czujemy intuicyjnie na co dzień. No i jest to taka przestrzeń właśnie do eksperymentowania, do praktycznego zastosowania trochę też tego, o czym mówiłyśmy, ale też znowu przez to, że jestem fanką, żeby te przestrzenie nie były odseparowane, tak jak np. zaprosiłaś mnie do podcastu, że to jest tak naprawdę ktoś może tego słuchać i to jest bardzo realne, co można z tym zrobić. Tak samo warsztatowo to działa.

EW: Okej, jeśli ktoś nas słucha po czerwcu 2022 albo w ogóle chce Cię poznać lepiej, bliżej swoją działalność, to gdzie może Cię znaleźć.

NRG: Można znaleźć na Instagramie, na Facebooku: Natalia Roma Grzyb na LinkedInie, no nawet mam konto na tik tok z jednym tik tokiem. Tak że może jak ktoś będzie chciał, gdzieś za ileś miesięcy, to kto wie. Natalia Roma Grzyb wszędzie tak samo się nazywam, na wszystkich kanałach.

EW: Okej, podlinkuję oczywiście wszystko w notatkach do podcastów, więc jak to się zagubi, to tam wszystko znajdzie. Tymczasem Natalia ogromnie Ci dziękuję za tę rozmowę, która była w pewnym sensie nowością w tym podcaście, bo do tej pory tak krążyło po takich tematach stricte biznesowych. Teraz właśnie idę w takie tematy powiązane tylko lekko, ale ważne dla przedsiębiorców, więc dziękuję Ci za to, że byłaś pierwszą gościnią, która właśnie takie trochę poza biznesowe tematy u mnie poruszyła. I kurde myślę, że może by jeszcze jakąś drugą część nagrać kiedyś, bo było dużo tych tematów tak jeszcze niedokończonych.

NRG: To tak myślę, że ja tak właśnie czuję, że energetycznie to tak się obudziłam z 20-30 minut temu i teraz już mogę iść, mogę godzinami kontynuować. Było mi bardzo miło, że ugościłaś mnie w swoim podcaście i bardzo ci też dziękuję, że mogłam mieć taki zaszczyt, żeby być pierwszą gościnią, która rozwija tę nową falę właśnie tych tematów, które też są ważne. Było mi bardzo miło. Kończę z radością i lekkim niedosytem. Także dziękuję Ci serdecznie.

EW: Dzięki wielkie. Do usłyszenia.

NRG: Dzięki. Do usłyszenia.

Natalia, jeśli tego słuchasz, to ja mówię całkiem serio, że najchętniej bym Cię zaprosiła jeszcze raz, no i kto wie, może jeszcze porozmawiamy i dokończymy te tematy, które tutaj w tej rozmowie się nie rozwinęły z powodu braku czasu, a powinny, bo myślę, że jeszcze wiele rzeczy można tutaj poopowiadać, bo emocje to jest jednak bogaty temat. I myślę, że Ty, słuchaczu, słuchaczko, też miałaś/-eś w tej rozmowie, takie momenty, kiedy było wow! Nie pomyślałam/-em o tym w ten sposób. Więc zostawiam Cię z tymi przemyśleniami, dzięki serdeczne, że byłaś/-eś ze mną i jeśli nie chcesz przegapić kolejnych odcinków, jeśli chcesz być na bieżąco z tym, co regularnie przygotowuję dla Was na innych platformach, nie tylko w podcaście, to zapraszam Cię serdecznie do zapisania się na mój newsletter Spokojne listy, który co wtorek zawituje w Waszych skrzynkach, zapraszam Cię serdecznie na stronę emiliawojciechowska.com/listy, gdzie właśnie tam możesz zapisać się i od razu otrzymasz dostęp do serialu mailowego Mentalne blokady. Jak je znaleźć? Dzięki serdecznie i do usłyszenia w kolejnym odcinku.