Każdy z nas coś tworzy – oferty, posty w social mediach, czy w ogóle – biznesy. W tym odcinku Emilia Olszewska opowie m.in. o tym, że w każdym z nas drzemie artysta, jak zarabiać na czymś, co się kocha i z jakimi wyzwaniami w biznesie muszą sobie radzić osoby wysoko wrażliwe.


Notatki do odcinka

Spodobało się? Pomogłam Ci?
Postaw mi kawę, bym mogła tworzyć więcej treści! 🙂
Wypiję za Twoje zdrowie 🙂


Transkrypcja – podcast do czytania

Cześć, z tej strony Emilia Wojciechowska. Jestem coachem i trenerką mentalną i prowadzę dla Ciebie podcast „Niezarobiona jestem”, w którym uczę, jak osiągać więcej, stresując się mniej.

Odcinek 24: Obudź swoja artystyczną duszę – rozmowa z Emilią Olszewską

Każdy z nas coś tworzy – oferty, posty w social mediach, czy w ogóle – biznesy. W tym odcinku Emilia Olszewska opowie m.in. o tym, że w każdym z nas drzemie artysta, jak zarabiać na czymś, co się kocha, i z jakimi wyzwaniami w biznesie muszą sobie radzić osoby wysoko wrażliwe.

Witam Cię serdecznie po długiej przerwie – miało być w lutym! Ten odcinek otwiera 2. sezon podcastu, który wprowadzi pewne zmiany. Odcinki będą pojawiać się rzadziej – wyjątkiem będzie przełom marca/kwietnia – i będzie więcej wywiadów, niż solowych. Chcę skupiać się na historiach niż twardej merytoryce. A także będę częściej zapraszać moje klientki, które są specjalistkami w różnych dziedzinach. Moją klientką była też dzisiejsza gościni.

Emilia Olszewska – coachini, mentorka, strateżka. Towarzyszka na drodze odradzania się artystycznej duszy. Pracuje z wrażliwymi twórczyniami, które pragną dzielić się pięknem oraz swoją pasją. Jest autorką programu mentoringowego „Tworzę, więc zarabiam” o budowaniu silnej marki artystycznej. Obecnie pracuje nad kolejnym programem transformującym pt. „I believe I can ART”: o uwalnianiu twórczości z szafy oraz radzeniu sobie ze wstydem i perfekcjonizmem artystycznej duszy.

Emilia Wojciechowska: Hej Emilko!

Emilia Olszewska: Cześć!

EW: Myślałam, że odpowiesz Hej, Emilko, bo to takie standardowe nasze powitanie i się z tego śmiejemy. –  Hej, Emilko! – Hej, Emilko! Bardzo rzadko spotykam w ogóle nasze imienniczki, też tak masz?

EO: Na pewno tak mam w biznesie, czasem w życiu takim codziennym się zdarza, ale faktycznie to dość rzadkie imię. Ja nie wiem, czy kiedykolwiek ono miało jakiś swój okres sławy, żeby miały być nagle wszystkie dziewczynki nazywane Emilkami.

EW: Może przyjdzie, może przyjdzie (śmiech). Okej, Emilko, zanim przejdziemy do naszej rozmowy, mam taką tradycję w podcaście, że zaczynamy go krótkim ćwiczeniem oddechowym, relaksacyjnym, żeby słuchacze mogli się jak najlepiej skupić na naszej rozmowie. Zapraszam więc i Ciebie do tego byś razem ze mną i ze słuchaczami wzięła taki jeden oddech, głęboki, taki bardzo skupiony, więc może też do tych z Was, którzy jeszcze nie słuchali mojego podcastu, skupcie się teraz tylko i wyłącznie na jednym głębokim oddechu. Spróbujcie go wziąć tak, żeby był trochę dłuższy niż wdech, i postarajcie się przez kilka sekund jak najbardziej zrelaksować i skoncentrować (przerwa na oddech). Dzięki Wam, dzięki Emilko, okej. 

I przechodzimy do rzeczy, Emilko, w ogóle to nie wiem, czy wiesz, ale spotkał Cię ogromny zaszczyt, bo jesteś pierwszą gościnią drugiego sezonu mojego podcastu i w tym sezonie właśnie trochę zmieniam kierunek. O ile w pierwszym sezonie było tak bardziej merytorycznie, wiedzowo i też osoby, które zapraszałam, prosiłam, żeby się podzieliły taką cząstką swojej wiedzy, to w tym drugim sezonie wolę, żeby się goście dzielili historiami. Historiami, jakimiś takimi doświadczeniami, tak żeby słuchacze mogli bardziej się zidentyfikować tutaj ze specjalistami, którzy występują, odszukać gdzieś tam siebie.

Ciebie zaprosiłam, żebyś poopowiadała o tym Twoim świecie: świecie twórczości, świecie artystyczności, świecie wrażliwości w tym wszystkim. Więc w tych tematach będziemy się poruszać, a zaczniemy sobie o tego, co to jest wysoka wrażliwość? jak ona ma się do prowadzenia biznesu? i jak… A dobra, będzie za dużo, bo później będzie: „O co pytałaś, o co pytałaś?”. A więc czym jest wysoka wrażliwość i jak ona ma się do prowadzenia biznesu.

EO: Cieszę się, że mam odpowiadać nie według definicji słownikowej, więc opowiem moją definicję wysokiej wrażliwości. To jest po prostu głębokie przetwarzanie wszystkiego dookoła co się dzieje. Tak ja przeżywam wysoką wrażliwość, nie dodaję jej żadnych dodatkowych jakichś cech, ponieważ też i nie chcę przepisywać łatek czy po prostu dorabiać teorii. Teorii czasami do takich zwykłych typowych ludzkich zachowań, więc po prostu bym to skwitowała głębokim przetwarzaniem, procesowaniem tego, co się wydarza. Tego, co się wydarza we mnie, w moim umyśle, tego co się wydarza na zewnątrz w relacjach między ludźmi, których obserwuję, wszystko głęboko procesuję. 

EW: Okej, jak to się objawia na zewnątrz, jeśli w jakiś sposób się objawia?

EO: Na zewnątrz jak się objawia? W sensie wysoka wrażliwość na zewnątrz?

EW: Tak, bo mówisz, że głęboko procesujesz to w sobie, a czy da się to jakoś rozpoznać właśnie na zewnątrz?

EO: Hmm, dobre pytanie. Wiesz, że się nie zastanawiałam nad tym, czy można jakoś rozpoznać. Wysoka wrażliwość to też nie jest introwertyzm, introwertyków czasami można rozpoznać, prawda? Jakieś takie zamknięcie się w sobie, a wysoka wrażliwość? Nie wiem. Ja poznaję te osoby, raczej zgaduję, że mogą mieć tę cechę, kiedy wchodzę z nimi w relację, wchodzę z nimi w kontakt i zaczynamy gadać. I nagle się okazuje, że ta druga osoba też ma jakieś głębsze przemyślenia, że w ogóle jakby nie bierzemy jednego tematu jakiegoś prostego i nie rozmawiamy tak króciutko po powierzchni, tylko nagle okazuje się, że w ogóle rozmawiamy, nie wiem, o jedzeniu i wkładamy w to jakąś filozofię i ja wtedy już pytam: „Czy Ty jesteś wysoko wrażliwa?”. Bardziej to w rozmowie, w kontakcie z drugą osobą czasem można wyczuć, zastanowić się. Nie potrafię powiedzieć, nie wiem, a może Ty potrafisz powiedzieć, po czym można poznać wysoko wrażliwą osobę?

EW: Wiesz co, myślę, że bardzo fajnie to ujęłaś, że właśnie w relacji to najlepiej widać. Bo nawet nie wiem – powiedzmy, że ktoś idzie do muzeum, stanie przed jakim wspaniałym dziełem znanego malarza i no tak naprawdę to różne uczucia, emocje, które się budzą, to jest raczej coś, co przeżywa w sobie, ale dopiero jak się z nim porozmawia o tym, to właśnie to wylatuje, pokazuje się na zewnątrz. Więc myślę, że fajnie, że tutaj o tej relacji powiedziałaś. I powiem Ci, że swój swojego pozna, ja też jestem – przynajmniej sama się czuję – osobą wysoko wrażliwą. I mam wrażenie, że bardzo wiele moich klientek również ma tę cechę, co uważają za wadę w prowadzeniu własnego biznesu. Jak Ty na to patrzysz? Czy to jest wada, czy tego się trzeba pozbyć, żeby w ogóle osiągnąć sukces w biznesie?

EO: Wow! Grube pytanie. Sukces w biznesie – ja już w ogóle czuję przerażenie, odpowiadając na pytania o sukcesie, więc skupię się na tym, czy to jest dla mnie jakaś wada. Ja myślę, że to ma po prostu swoje blaski i cienie jak wszystko inne, że to nie jest zero jedynkowe, nie jest tylko złe albo tylko dobre, chociaż to też są pojęcia bardzo abstrakcyjne, bo co to znaczy, że to jest dobre albo złe? Czy to jest korzystne dla mnie, czy to mnie wspiera, czy nie wspiera? Więc szczerze mówiąc, pozwolę sobie na szczerość, wspiera mnie to w pewnych kwestiach, ale też zauważam ostatnio momenty, w których mnie nie wspiera, i chciałabym, żeby było inaczej. Konkretnie np. to, co mnie frustruje, to są moje ograniczone takie możliwości energetyczne, moce przerobowe, nie? To jest jak taki samochód, który strasznie szybko spala benzynę: a chce dużo przejechać nie, bo ma fajne projekty, ma jakiś taki fajny cel przed sobą, chce gdzieś dojechać, kurka baba, i paliwo się już wyczerpało np. po 50 km, a on chce przejechać dzisiaj 300 km. I nie mówię takiej sytuacji, że narzucam sobie po prostu jakieś standardy, tak wygórowane i przerastające mnie, nie. Wydaje mi się, że mam dosyć realistyczne cele, jednocześnie wizjonerskie, żeby nie były pozbawione też tego elementu. No i widzę, widzę to moje ograniczenie, tak? Siadam do komputera, pracuje 2-3 godziny, przejechałam te 50 km i myślę, nie dam rady dłużej dzisiaj, po prostu. Mój mózg wysiada, ja muszę teraz wyjść, 10 razy się wokół bloku przebiec albo po prostu wyjść na spacer, do końca dnia chodzić, bo nie dam rady dokończyć mojego projektu jakiegoś biznesowego.

EW: …czyli u Ciebie to tak wygląda, że masz dużo pomysłów, chcesz tam jak najszybciej dojść, ale energia nie pozwala, żeby to się zadziało tak szybko, jak Ty byś chciała

EP: Coś takiego, tylko nie wiem, czy to jest związane z tym, że tak szybko chcę tam dojść, po prostu chcę skończyć pewną jakąś rzecz, jakiś element, wycinek drogi, jakiś fragment. I widzę, że nie dam rady, to są moje ograniczenia, tak naprawdę w ciele i w tym, że tak to procesowałam, siedząc przed tym komputerem i robiąc te rzeczy, że nie dam rady więcej. Czytałam kiedyś, że można porównać jak osoby wysoko wrażliwe się czują, np. po takich 2 godzinach pracy, to tak jak człowiek z brakiem cechy wysokiej wrażliwości po 6 czy 8 godzinach pracy. I z jednej strony nie jestem zdziwiona, a z drugiej odczuwam tę frustrację i taką przykrość, kurczę, szkoda, że nie mogę więcej, bo tak mnie to cieszy i chciałabym, jeszcze coś tam dokończyć, chociaż jeszcze pół godzinki, no ale już widzę, że siada na ciało, już są spięcia, że świruję i trzeba wyjść.

EW: Okej, dużo właśnie mówisz o takich odczuciach z ciała, czy to jest coś, co było dla Ciebie naturalne, i ponieważ jesteś osobą wysoko wrażliwą, to łatwo Ci do tego dotrzeć, czy to jest coś, czego musiałaś się nauczyć?

EO: Zdecydowanie to drugie. Ja chodziłam, chodzę do fizjoterapeuty od ponad 2 lat i też sama pracuję z ciałem, też śpiewam i dużo pracowałam, pracuję z głosem, z oddechem, a to jest nierozerwalnie połączone z ciałem, tak. I kiedyś nie miałam tej świadomości, że ja się męczę albo że mam jakieś napięcia. I to też musiało przyjść krok po kroku z takim nagle dostrzeganiem związków przyczynowo-skutkowych pomiędzy stresem w głowie a ciałem czy po prostu taką psychosomatyką. To jest w ogóle temat, który mnie generalnie strasznie pasjonuje i kręci i lubię dużo czytać o psychosomatyce. Tak, tego trzeba było się nauczyć i tak naprawdę cały czas się tego uczę, i co jest ważne – to, że tego się uczę nie oznacza, że potrafię to wszystko, wiesz, praktykować, to jest teoria.

EW: Mówiłam, że pracuję często z osobami wysoko wrażliwymi i one mają problem z oceną, w sensie z wystawianiem się na ocenę, na potencjalną krytykę, czy to jest też coś, z czym ty masz albo miałaś problem, jeśli tak, to jak taka osoba wysoko wrażliwa może wyjść do świata z tym, co stworzyła i się nie bać? I po prostu odważnie to pokazywać.

EO: Oczywiście, że miałam z tym problem i nadal z tym mam problem (śmiech). Kamieniem nie rzucę. Generalnie zastanawiam się, kto z tym nie ma problemu w większym lub mniejszym stopniu, w różnym natężeniu. Myślę, że to może dotykać szczególnie osoby z cechą wysokiej wrażliwości, ponieważ czasem jakby takim cieniem wysokiej wrażliwości, taką niepoukładaną tą cechą jest przewrażliwienie, a to nie jest to samo. Jednak przynajmniej tak było w moim przypadku, że ja przez dużą część mojego życia byłam przewrażliwiona i jednocześnie byłam wysoko wrażliwa, oczywiście nie wiedząc tego. To przewrażliwienie było raczej wynikiem jakichś tam doświadczeń, zranień i tych braków. A wysoka wrażliwość to nie jest to, że np. nie mogę słuchać krytyki, nie powinien nikt skrytykować mojej pracy, oczywiście nie mnie, tylko mojej pracy, bo ja jestem wysoko wrażliwa (śmiech). Krytyka pracy powinna dotyczyć każdego człowieka i powinniśmy się uczyć jakoś się z tym mierzyć i rozróżniać to, czy ktoś krytykuje, czyli jakby zwraca uwagę na jakieś ewentualne niedociągnięcia i możliwość poprawienia czegoś, od tego, że krytykuje nas i wjeżdża ad personam z argumentami, ale widzę też po moich klientkach, może tak wyszłam trochę poza pytanie, że jest to dosyć wspólna taka przypadłość, taki strach przed pokazaniem swojej oferty, swoich produktów.

Teraz pracuję z artystkami, z rękodzielniczkami, więc ten taki strach, żeby wyjść z cienia i żeby już nie robić tylko do tej szuflady ciągle. W szufladzie jak w lodówce, szybko się psuje, więc trzeba wyciągać po prostu to i pokazywać, no ale jest jakiś taki blok. Jak sobie z tym radzić? Nie mam pojęcia (śmiech). Generalnie każdy powinien znaleźć swój sposób na to, jak sobie radzić. Mnie dużo pomaga to, że jest mamą i że mam córkę, którą obserwuję i widzę, jak ona z dumą pokazuje mi wszystkie swoje prace, choćby były to dwa kółka połączone kreską. I ona jest taka dumna: „Mamo, zobacz, co ja zrobiłam”. Ja nie potrafię tego, wiesz, przejąć do siebie, i stanąć sama przed sobą i pomyśleć: „A Ty, Emilia, jak reagujesz na to, co zrobisz, nie?”. Wiesz też, kiedy ją chodzę odbierać do przedszkola, to w przedszkolu są te ściany ze wszystkimi pracami dzieci. Kij, że czasem wszystkie na jedno kopyto, ale co mnie w tym jakoś skłania do refleksji, to że dzieci pokazują to, co stworzą, z taką odwagą. Ale one nawet nie wiedzą, że to jest odwaga. To jest naturalne. Ja to zrobiłam. Zobacz! Popatrz na to! Ja Ci chcę to pokazać. Jestem dumna i czy Ty też jesteś z tego dumna? Oczywiście tutaj już rola jest rodzica. Więc tak mnie to pomaga po prostu, próbuję szukać w sobie tego dziecka we mnie i mam czasem takie wiesz, dialogi wewnętrzne ja-dorosła, ja-dziecko i ono mówi: „Ty, popatrz, popatrz, jaką piosenkę napisałam, nie?”. Ja mówię: „Dawaj”. I wiesz tam publikuję na instagramie i to jest taka moja ściana przedszkolna, ludzie nie wiedzą, że to jest między mną a mną.

EW: Co się w ogóle dzieje od dzieciństwa do dorosłości, że zanika nam ta odwaga, o której jako dzieci nie mamy pojęcia, że to jest odwaga?

EO: Myślę, że przede wszystkim, to są komunikaty, które dostajemy. I nagle z takiego pola indywidualności zostajemy włożeni w jakieś foremki i mamy przez te foremki przejść i oczywiście to kształtowane było/jest przez edukację przede wszystkim, ale też przez wychowanie, bo wszystko się zaczyna w domu. Nasi rodzice, obstawiam, że większości słuchaczy Twoich rodzice, no nie mieli tej możliwości, żeby wszyscy poszli hurtem na terapię czy na coaching, czy trening mentalny, żeby sobie poradzić z różnymi blokadami, żeby po prostu otworzyć się na indywidualność, na kreatywność. To jest nasz zasób dzisiejszy i to jest coś, co my możemy zmieniać tu i teraz sami ze sobą wobec naszych dzieci w wychowaniu. To jest to, że dziecko się rodzi artystą tak naprawdę i w którymś momencie wcześniej czy później nagle słyszy, że nie, nie, poczekaj, to jest źle. Tak nie powinno być, czyli już się uczy to dziecko, że musi coś wykonać według jakiegoś wzoru, a to jest zabójstwo dla artystycznej duszy, dla kreatywności. To zabija tę swobodę i indywidualność, która jest arcyważna na samym początku, no i ona jest sukcesywnie zgaszona, zgaszona. I ta indywidualność – ona pozostaje w człowieku, bo przecież to nie jest tak, że mamy te 30-40 lat i my już nie możemy odnaleźć swojej indywidualności, ona wciąż w nas jest. Wciąż w nas jest wewnętrzny artysta, artystka, ta twórczość, ta kreatywność radość i w ogóle pasja, tylko ona jak ten ogień pod popiołem. Trzeba to rozruszać, ale on tam jest. Tak bym odpowiedziała.

EW: Piękne to jest. Tak sobie przypominam, tak do mnie przyszło, jak mówiłaś, o tym, że każde dziecko rodzi się artystą i że nie można tej kreatywności tak zabijać. Przypomniała mi się taka sytuacja, to była wczesna podstawówka, czyli klasa 1-3, to było jeszcze przed 2000 rokiem. I Poczta Polska wtedy ogłosiła konkurs dla szkół na projekt znaczka pocztowego o tytule Polska XXI wieku, to było przed wejściem w nowy wiek, jak dzieci sobie wyobrażają Polskę w XXI wieku. No i nie miałam na to pomysłu w ogóle, i mama mi podpowiedziała, a może pójdziemy kierunku pięknej, czystej natury, że Polska będzie czysta, że środowisko będzie na pierwszym miejscu, że będą piękne krajobrazy, może w tym kierunku? I pomogła mi narysować taki krajobraz górski, jeziorko, tu ktoś sobie łowił ryby. No i taka dumna oddaję pani pracę, pani zbierała wszystkie prace na jedną kupkę, a potem zebraliśmy się wokół jej biurka, a ona tak rozdzielała na kupkę, która idzie na konkurs i która nie idzie na konkurs. No i na kupkę, które idą na konkurs, poszły niemal wszystkie prace poza moją, a te wszystkie prace były na jedno kopyto, to były ufoludki, to były drapacze chmur, latanie spodkami latającymi pomiędzy tymi drapaczami chmur i to było dla mnie takim ciosem, że ja pokazałam coś innego od całkiem innej strony, właśnie z taką wrażliwością na naturę, w jakim otoczeniu będziemy żyć, a wszystkie takie science fiction poszły. I to był dla mnie taki cios i ja przyznam, że nie chciałam potem tworzyć czegoś innego, wolałam podpatrzeć, co robią inni, i robić to samo.

EO: Powiem Ci, że aż mnie zabolało, jak o tym powiedziałaś. Po prostu podeszłabym do tej Emilki, wzięłabym ją stamtąd i wzięła tę pracę i powiesiła w widocznym miejscu w domu i powiedziała: „Jesteś artystką i to jest świetne. Bo to jest Twoje”. Wiesz, w ogóle konkursy to są też zabójcy kreatywności. Konkursy nie są wcale dobre w tych wszystkich szkołach. Ja też brałam udział w konkursach, o tyle, wiesz, ja nie wiem, czy to nawet jest szczęście, ale nazwę to, o tyle miałam szczęście, że gdzieś tam zawsze jakieś pierwsze czy trzecie miejsce miałam w tych takich różnych konkursach: śpiewałam jakieś kolędy albo recytowałam. Ale też pamiętam np. sytuację z przedszkola, tutaj właśnie mojej córki, gdzie się przygotowali na jakieś przedstawienie, na występ, i po prostu jedna tam z pań do dziewczynki, która bardzo chciała śpiewać, powiedziała: „No najpiękniej śpiewa to ta i ta dziewczynka”. 

Mnie się po prostu wiesz tam, no otwiera mi się coś, porusza to bardzo czułe struny, mam ogromny gniew wobec takich komunikatów. Ponieważ potrafię sobie wyobrazić, co się dzieje wtedy w przeżyciu tego dziecka, które chce śpiewać albo które właśnie coś stworzyło, namalowało i teraz się dowiaduje, że aha! to moja praca się nie nadaje na konkurs. A przepraszam, kim ty jesteś, żeby mi powiedzieć, czy to się nadaje, czy nie. Dlatego ja nie cierpię konkursów, staram się nie mówić mojej córce, że są konkursy w przedszkolu, żeby nie brała w nich udziału. Wiem, okropne (śmiech). Po prostu się boję wiesz tego, bardzo się boję i jednocześnie, żeby nie działać bardziej za pozycji lęku, to postaram się w niej wzmacniać tę tą kreatywność, indywidualność. I jak wróciłyśmy z Muzeum Sztuki Współczesnej tutaj w Krakowie, to zaproponowałam, że możemy zrobić w domu jakąś rzeźbę, którą tam widziałyśmy. I to była taka rzeźba jakby lejąca się czerwona taka struktura przyczepiona ściany i stwierdziła, że z keczupu ją zrobimy. I myślę: „Dobra, rób. Nie będę tego hamować, niech będzie z keczupu”.

EW: Piękne, no dzieci właśnie wszędzie zobaczą sztukę i to jest piękne. I potem gdzieś tam to tracimy.

Ale ja tutaj na początku tak pięknie przedstawiłam Ciebie, znaczy Ty mi powiedziałaś, jak Cię przedstawić, więc nie będę mówić, że to są moje słowa, nie ukradnę Ci ich, ale przedstawiasz się jako towarzyszka na drodze odradzania się artystycznej duszy. Czy to jest właśnie to wyciąganie tego ognia z popiołów?

EO: O jesteś, ale powiedziałaś to, świetnie! (śmiech) Tak, to jest ja tam szturcham czymś ten popiół i niech on sam po prostu się wydobędzie. I tak, to jest dokładnie to. Ostatnio klientka, uczestniczka warsztatów powiedziała, że Ty, Emilka, nas po prostu wyciągasz z jakichś dołów. Wzruszyłam się, kiedy to usłyszałam, bo nie wiem, czy pamiętasz, pewnie nie, bo to takie moje było bardzo osobiste doświadczenie na treningu mentalnym z Tobą. Pamiętna sesja najlepszej wersji siebie, to oprócz tego jak najpierw zobaczyłam, jak szaleję z muzyką, gram na jakichś instrumentach, to później mam taki obraz, że jestem kimś, kto wyciąga ludzi ku górze. Więc chyba tak się wydarza, z tego, co widzę. 

EW: Piękne, pięknie to powiedziały też uczestniczki. Jak to się może zadziać, to właśnie takie wyciąganie z tych dołków, to uzdrawianie tej takiej artystycznej duszy, to budzenie na powrót tego naszego wewnętrznego artysty?

EO: Myślę, że to musi się zacząć od jakiegoś rodzaju ekscytacji, od jakiegoś rodzaju impulsu, który wzbudza w Tobie takie uczucia z zakresu podniecenia i ekscytacji, że ja chcę, ja czuję, że jest to coś we mnie, i czuję, że to jest, nie? Jakby to zaczyna się już poruszać coś pod tym popiołem, to się już musi wydarzyć w człowieku samo, że to się już porusza, wiesz takie ruchy sejsmiczne, które poruszają tym paleniskiem, zaczyna czuć, że coś tam jest. Bo jak ktoś jeszcze tego nie czuje, że ma taką artystyczną duszę, która gdzieś tam może jest pochowana, zgaszona, to na siłę kogoś nie przekonasz, bo nie powiesz: „Jesteś artystą”. Powie: „Nie jestem”. „No jesteś!” „Nie jestem!” No bez sensu. Ale już u osób gotowych do tego przebudzenia już zaczynają się te ruchy sejsmiczne wydarzać w środku. Jeszcze może nie wiedzą, co to jest dokładnie. Tak było w moim przypadku. Nie wiedziałam, ale wiedziałam, że coś się dzieje, i czułam jakąś taką o dozę ekscytacji, że coś się wydarza w moim życiu. Kolejnym etapem myślę bardzo ważnym w ogóle w tematach uzdrawiania jest to, że trzeba spotkać się z tym, co bolało. I trzeba pewne rzeczy opłakać. Nie potrafię mówić o wyzdrowieniu bez wcześniejszego dotknięcia choroby. Nie potrafię powiedzieć o radości, takiej prawdziwie głębokiej bez wcześniejszego doświadczenia smutku. To musi się wydarzyć. To dotknięcie czegoś bolesnego, najczęściej wielu bolesnych sytuacji w bezpiecznych warunkach. 

I tutaj wchodzi już temat nazwę to uzdrawianiem wspomnień, wszystkich sytuacji właśnie tak jak u Ciebie może byłaby taką sytuacją, tak? Żeby spotkać się z tą sytuacją raz jeszcze. Wrócić do tych uczuć, które towarzyszyły wtedy Tobie, gdy stałaś tak przed tym biurkiem, co się wydarzyło? Poczuć to wszystko na nowo i pozwolić sobie na to. Ponieważ w naszych bolesnych wspomnieniach my jako dzieci oczywiście z nieumiejętnością radzenia sobie z tym, co trudne, po prostu je albo gdzieś tam wypieraliśmy, najczęściej tak naprawdę wypieraliśmy, nie mieliśmy możliwości tego przeżyć. Więc chodzi o to, by znów to przeżyć, tego dotknąć, spotkać się i pomału dzień po dniu, krok po kroku uczyć się też te smutki przytulać. Przytulać naszego małego wewnętrznego artystę, mówić do niego czule, uśmiechać się do niego, powiedzieć mu: „Widzę Cię. Słyszę Cię. Miałaś prawo się tak poczuć”. W którymś momencie mu powiedzieć, że wiesz, że nie zgadzam się na to, żeby ktoś Ciebie tak traktował. I wtedy jest czas tak naprawdę na to, aby zacząć uczyć się nowej interpretacji tego, co się wydarzyło, i jednocześnie to skutkuje nowym sposobem myślenia na tu i teraz. Nie wiem, czy to będzie jasne dla słuchaczy, o co mi chodzi. W momencie, kiedy ja uczę się, wykształcam w sobie umiejętność dawania nowego znaczenia, interpretacji wydarzeniom z przeszłości, wykształcam w sobie umiejętność nowego patrzenia, interpretowania teraźniejszości. To nie jest umiejętność oddzielona, że co do przeszłości to umiem popatrzeć na to fajnie, co do teraźniejszości nie. No to sorry. Nie, to jest tylko nasze ograniczenie czasowe. I tak to się wiesz, wydarza. Wiem, że to zawsze fajnie brzmi: uzdrowienie, przebudzenie, wyjście z cienia, ale to nie może się wydarzyć bez tego, że wcześniej nie dotknę czegoś, czegoś nie opłaczę. Nagrodą, że tak powiem, jest spokój, zgoda, nowe pomysły, kreatywność i budząca się radość, która jest taką głęboką radością, taką wykluwają po prostu z Twoich trzewi.

EW: Wow. Ciężko mi słowa teraz zebrać, tak to wspaniale, pięknie brzmi. I myślę, że właściwie każdy z nas mógłby taką drogę przejść, żeby uzdrowić tę swoją artystyczną duszę, nawet jeśli zawodowo się tą twórczością nie zajmuje, nie jest zawodowym artystą czy to rękodzielnikiem, czy malarzem, czy śpiewakiem. Piękne to jest piękne. Ale właśnie Ty przede wszystkim pracujesz z osobami, które na tej swojej artystycznej duszy zarabiają – brzmi to tak trochę źle – na swojej twórczości. I mam takie wrażenie, że o ile stosunkowo łatwo jest właśnie tworzyć do szuflady, dla siebie, to pokazując to na zewnątrz, to właśnie już wystawiamy się na ocenę, więc to jest taki kolejny krok, który jest trudny, ale takim najwyższym krokiem to jest właśnie zarabianie na tym, co się stworzy. To jest myślę, że takie bardzo trudne dla wszystkich artystów, rękodzielników, pasjonatów, żeby na tej swojej pasji, na swojej twórczości zarabiać pieniądze. Jak tutaj tego podchodzisz? Jak pomagasz tym osobom, które mają, myślę, że mnóstwo różnych blokad związanych z zarabianiem na tym, co kochają? Jak im pomagasz? Jak im pomóc?

EO: Wiesz co, w ogóle mam taką prośbę – czy ja mogę później jeszcze odpowiedzieć na to pytanie? Ale mam taką potrzebę odpowiedzieć a propos czy to uzdrowienie artystycznej duszy to tylko dla artystów, co tam malują, prawda i tworzą w impresjonizmie.

EW: To zacznij od tego.

EO: Właśnie, to jest bardzo ważne, ponieważ twórczość, bycie artystą o tworzenie to jakby nie musi być tożsame. W ogóle Twoje klientki mają biznesy usługowe, one tworzą ofertę. Zobacz, sama nazwa wskazuje: ja tworzę ofertę, ja tworzę biznes. Buduję biznes, czyli ja jestem w procesie twórczym, hello! Czyli to uzdrawianie tej naszej twórczości ono mega owocuje później w ogóle w takiej przestrzeni biznesowej. Ja mam pomysłów na 10 programów różnych i to w ogóle dla 10 różnych nisz, nie zrobię oczywiście tego wszystkiego. Mogłabym sprzedać te pomysły, żeby ktoś inny je zrealizował. Ale o co mi chodzi? O to chodzi, że w momencie uzdrawiania naszej twórczości jesteśmy nagle w takim momencie, gdzie tryska z nas taki wulkan pomysłów, tego jak możemy ugryźć tę naszą ofertę, jak stworzyć ten program, jak ktoś w ogóle jest twórcą/twórczynią programów różnych rozwojowych, to tutaj kreatywność to jest największy przyjaciel i sprzymierzeniec.

Jak poprowadzić przez ten proces ludzi, jak to stworzyć, jakie dać materiały? Co najpierw, co potem, a co ich jeszcze wesprze? To wszystko jest owocem kreatywności, oczywiście w połączeniu z doświadczeniem i wiedzą, ale kreatywność nadaje temu wszystkiemu taki smak, że to smakuje, to jest pyszne! Wiesz, jak ten dressing do sałatki, nie? Bo ta wiedza i to doświadczenie to ta sałata, ta feta, ta oliwka, ale jak ja to jeszcze poleję jakimś sosikiem z ziołami i czosneczkiem, to to nadaje smaku. I to jest właśnie dla mnie ta metaforyczne kreatywność. Więc to jest jak najbardziej tak naprawdę dla każdego, bo ta kreatywność się później rozwinie na każdej przestrzeni. A to chciałam powiedzieć, bo uważam to za istotne. 

EW: Super.

EO: Teraz o tym zarabianiu: jak na tym zarabiać? Myślę, że właśnie znów tu najpierw wchodzą w grę takie blokady w ogóle z tym, żeby uwierzyć, że to co tworzę jest wartościowe, czyli tak jak z tą tablicą prac w przedszkolu. Najpierw trzeba podotykać tego, czy to jest wartościowe, co ja tworzę. No i jak na tym zarabiać? Pozwolić sobie poszukać, uwierzyć w to, że są ludzie, którym te rzeczy się podobają i są ludzie, którzy przejdą obojętnie obok tych rzeczy. Strasznie, nie. Nie każdemu się spodoba muzyka, którą tworzę czy jakaś makrama, którą dziergam, szyję czy jak się nazywa proces tworzenia makramy.

EW: Wyplatam.

EO: Dziękuję (śmiech). Pozwolić sobie uwierzyć, że są osoby, którym się to podoba, tak samo jak będą osoby, którym się to nie spodoba czy po prostu przejdą obok tego obojętnie. I to, co pracujemy przede wszystkim tutaj z dziewczynami w programie, to jest nazywanie tych osób. Próba szukania. Branżowo to jest ta nisza, ja już mam dość tego słowa, to są po prostu moi ludzie, nie? Ta nisza, to są moi ludzie, im się podoba to, co robię. Oni chcą mi za to zapłacić, bo im się podoba, no. Logiczne. I w momencie, kiedy one zauważają to, że zaczynają myśleć o tym swoim kliencie, o tych swoich ludziach, to nagle przychodzą takie zdania jak: „Wow, ja zaczynam lubić tych moich klientów, ja już ich lubię”. Nagle się pojawia taka ekscytacja.

Kiedy zaczynam się ekscytować tymi osobami, którym się podoba moja twórczość, to ja też z chęcią im ją pokażę i sprzedam finalnie. Gdzieś to się znów odbywa w takiej relacji ja-twórca a kupujący, a klient. Czy ja go też dopuszczam, czy ja go też lubię? Czy wierzę w to, że on lubi te moje prace? Nie chodzi o to, czy lubi mnie, czy nie, bo może mnie nie poznać. Znów jest o tej relacji kupujący a twórca, twórczyni. I jedna z uczestniczek warsztatów, po prostu szalona, przeprowadziła chyba z 35 wywiadów pogłębionych, to szaleństwo na plus, bo miała tyle odpowiedzi, że wow, tam można stworzyć 10 landing page’ów z tych tekstów. Powiedziała, że jak ma gorszy dzień, to odpala sobie te odpowiedzi i czyta, i to ją ładuje. Bo tam w tych wywiadach pogłębionych też pokazywała swoje produkty i zadawała konkretne pytania. I dostała takie odpowiedzi, które po prostu ją wzmacniają i ona wie, że coraz bardziej lubi, cieszy się z tych klientów, jak ich zdefiniowała kim oni są. Nie widzę tu jakichś takich później ogromnych blokach w sprzedawaniu. Jeżeli wyjdzie z tej perspektywy, więc to takie szukanie swoich ludzi myślę może tu fajnie zadziałać dla osób, które chcą sprzedawać swoją twórczość. Ponieważ, co się wydarza często i na co się narażamy, kiedy sobie nie określimy tej niszy, jest po prostu zwiększenie ryzyka na to, że nie będą doceniać naszej twórczości osoby, które się z nią zderza. Po co sobie to robić? Jakby mieć świadomość, że to się wydarzy, czy ja określę fantastycznie moją grupę docelową, czy nie, to się wydarzy. Ale dzięki temu, że buduję sobie tę grupę ludzi, którym się to podoba, to ja buduję sobie tak naprawdę taką wieżę dla pewności siebie, dla wiary w siebie, taka górka się usypuje mocna, więc jak pojawi się jakiś komentarz, krytyka, która nas zwali, no to nie musi być już koniec świata, bo mam tę zbudowaną wieżę, usypaną górkę z pozytywnych reakcji.

EW: Ale mi się podoba to podejście! Że taka ekscytacja w ogóle na temat swoich klientów, swoich ludzi. Fajnie to w ogóle – zamiast nisza – moi ludzie. Ekscytacja jest chyba takim kluczem, bo nie dość, że się ekscytujesz, jacy to są fajni ludzie, to jeszcze ekscytujesz się: „Kurde, jak ja im mogę fajnie pomóc, mogę dostarczyć piękne produkty. Jak mogę im – nie wiem – otoczenie pięknie wytapetować swoją twórczością?”. I ta ekscytacja, pamiętam ją u Ciebie, gdy właśnie przyszedł taki przełom w naszej pracy, gdy Ty sobie właśnie wymyśliłaś dla kogo Ty chcesz tworzyć, że będziesz pomagać twórcom, artystom i tam właśnie się obudziła ta ekscytacja, o której mówisz. Pamiętasz ten moment?

EO: Oczywiście, że pamiętam. Największą ekscytację pamiętam po coachingu najlepszej wersji i tej wizji, co widziałam po drugiej stronie lustra, jaką siebie zobaczyłam. Aż później tam jakąś piosenkę próbowałam tworzyć. 

EW: Tak, Ty od razu po sesji mi piosenkę przysłałaś.

EO: Tak, to był moment WOW. Jednocześnie to był moment, gdzie zaczęłam zauważać, że puzzle mojego życia składają się w jakiś konkretny obraz, w jakąś konkretną układankę. To nie są zbiory pasków niepasujących do siebie. Że też to wymagało czasu oczywiście, żeby się pozbierać, żeby te kawałki pozbierały się do kupy. Ale że one zaczęły mi po prostu rysować obraz, którym jest jakieś takie moje życie, moje – możemy to tak nazwać – powołaniem czy po prostu sercem. Wykorzystaniem połączenia talentów, umiejętności, ale też doświadczenia i wiedzy, że to też nie jest tak, że coś odkrywam nowego i całe doświadczenie może się iść chrzanić do lasu, nie ma znaczenia. Ja jestem artystką, mniejsza z tym, że pracowałam w jakiejś… księgowości. To może mieć znaczenie. Są osoby, które rzucają to, co robiły to do tej pory, i zajmują się tylko i wyłącznie już właśnie twórczością czy czymś, co odkryły jako swoje powołanie. A jestem zwolenniczką, żeby poszukać połączenia, jak mogę też to wykorzystać. Może się nie znajdzie, no to nie, trzeba będzie się pożegnać. No ja znalazłam to połączenie, trochę tego, co robiłam, z tym, co odkryłam. Wiesz, ten efekt, ta ekscytacja, to nie jest coś, co cały czas trwa, co powinno cały czas trwać, bo byśmy się po prostu zajechali tą ekscytacją wieczną, aczkolwiek wtedy, kiedy się pracuje nad konkretną sprzedażą swoich produktów, usług, myślę, że warto próbować tę swoją głowę, te swoje przeżycia wewnętrzne kierować na te tory, bo to będzie wspierało sprzedaż. To jest taki kompas. Wyznacza mi kierunek, którym mam podążać. To zrobię, okej mogę się z tego wyłączyć, zająć się innymi rzeczami i na tej ekscytacji, na haju nie muszę być cały czas.

EW: Tak, tak. Ta ekscytacja też się wypala, więc to jest też ważne, często podkreślam, że to, że nie czujesz takiej codziennej ekscytacji, to nie znaczy, że ta praca nie daje Ci satysfakcji. Trzeba właśnie trochę rozróżnić te pojęcia i to, że przestałaś na przykład czuć ekscytację, to wcale nie znaczy, że to jest zły kierunek, tylko po prostu np. może przeszłaś z tym do porządku dziennego, ale jeśli właśnie dostajesz dobrą opinię od klienta, to Cię podnosi na duchu, to znaczy, że wciąż to jest dla Ciebie dobry kierunek. 

Emilko, już tutaj o paru takich momentach zwrotnych naszej współpracy w treningu mentalnym powiedziałaś, tylko podpowiem, że zazwyczaj w treningu mentalnym pracuję z klientkami dwutorowo: z jednej strony nad tymi właśnie kwestiami mentalnymi, czyli nad głową, a z drugiej strony biznesowo, czyli żeby po tym trzymiesięcznym procesie miały jakiś konkretny efekt w swoim biznesie. My pracowałyśmy z Tobą właśnie nad znalezieniem tej niszy, ale też chciałaś sobie stworzyć właśnie jakiś program, jakiś proces programu grupowego i tak właśnie się stało. Zanim o nim opowiesz, bo też chciałabym, żebyś parę słów o nim powiedziała, to powiedz, jakie blokady właśnie te takie w głowie musiałaś pokonać, żeby właśnie wyjść do świata z tym nowym programem?

EO: Zastanawiam się, czy trochę Cię zdziwię tą odpowiedzią, bo chyba Ci tego nie mówiłam. I to takie zrozumienie akurat tego przyszło mi dopiero po czasie, jak skończyłyśmy już trening. To było chyba to, że ja nie wierzyłam, że mam coś właśnie wartościowego, fajnego do zaoferowania. Tak naprawdę takimi momentami, które mnie zaczynały tak dotykać, poruszać było to, że widziałam taką autentyczną Twoją wiarę w to, co ja mówię, i ja czułam i widziałam, że to jest autentyczne. Mam na moim flipcharcie – właśnie patrzę na nie – takie zdanie, że każdy potrzebuje przynajmniej jednego człowieka, który w niego uwierzy. A więc ja tak to rozumiem, że Ty byłaś dla mnie taką osobą. I jak ja po prostu zobaczyłam, że wiesz, że Ty wierzysz w ten program, który ja zaczynam wymyślać i tworzyć, to po prostu mi to wystarczyło, żeby powiedzieć: Okej to jest wystarczające, idę z tym.

EW: Wow. Znowu wow. Brak słów. Zdecydowanie coś w tym jest. Zdecydowanie. Jakby co najmniej jedna osoba w nas uwierzyła… Ja bym chciała, takim moim celem – nie mówię tego klientom, np. że moim celem jest to, bo jakby każdy ma swój cel w procesie – ale ja właśnie mam taki cel z tyłu głowy, że ja bym chciała, żeby każda moja klientka po naszej współpracy właśnie była sama dla siebie taką osobą, ale też, żeby była taką osobą dla innych. Żeby pokazywała tę wiarę dalej, bo uważam, że to jest niesamowity dar, jaki można właśnie drugiej osobie dać, taka wiara, że to, co robi jest super, potrzebne, że to jest dobre. Właśnie fajnie by było, gdyby tak każdy na początku dla siebie był taką sobą. I myślę, że Ty teraz już też jesteś taką osobą, która wierzy w to, że to, co tworzy jest wartościowe i że też może pomagać innym.

EO: Zdecydowanie. Myślę sobie o takim dziecku, które się uczy chodzić i jak zaczyna z tego raczkowania, daj Boże, z raczkowania, wstawać, to szuka podpórki. Nie pójdzie tak po prostu z kopyta, nie wstanie, tylko szuka jakiejś takiej podpórki, więc właśnie to, że my jesteśmy, Ty i ja też jestem taką osobą, taką podpórką dla naszych klientek, klientów. Przez jakiś czas, a później oni przestają nas potrzebować i zaczynają chodzić o własnych siłach. Też myślę sobie o takiej metaforze, wiesz, gniazda ptaków, gdzie jest taki moment, gdzie mama ptak wykopuje dzieci z gniazda, kiedy są gotowe do tego, żeby latać. A one latają. Fantastyczna sprawa. No i same stają się silne, dzięki temu też, że najpierw mogły się oprzeć o kogoś innego, że ten ktoś był wystarczająco silny, żeby dać im to oparcie.

Spełnia się Twój cel treningu mentalnego. To znaczy wiesz, to się wydaje, przynajmniej dla mnie tak jest, że trening mentalny, że to tak wiesz, strasznie dużo gdzieś tam w głowie, w głowie, oczywiście też była ta praca i różne narzędzia – niektóre stosuję do dzisiaj. Ale to dzieje się jednak w przeżyciu, to nie jest taki trening czysto umysłowy, to jest jakaś forma przeżycia i doświadczenia, która jest na głębszym poziomie niż samego rozumienia i przyswajania wiedzy. Jak mam coś zrobić.

EW: Dzięki Emilko za to. No i właśnie popracowałyśmy, a Ty stworzyłaś swój program grupowy, który jak mi napisałaś jego tytuł, to po prostu mózg mi wybuchł. I jaki to jaki to jest dobry tytuł: „Tworzę, więc zarabiam”. Co to jest za program? Co w nim się dzieje?

EO: To było creo ergo lucreo, bo szukałam łacińskiej wersji do cogito ergo sum i próbowałam to tłumaczyć, i wyszło mi creo ergo lucreo, ale to taki brzmiał łamaniec, że myślę sobie: „Dobra, daj sobie spokój, nie będziesz łaciną zajeżdżać”. „Tworzę, więc zarabiam”. Co to jest? To jest program mentoringowy składający się właśnie z cyklu 6 warsztatów, w których osoby, które chcą, już mają lub planują budować swoje marki właśnie kreatywne, choć to jest duży worek: to są twórczynie z pasją i one chcą się dzielić pięknem, które się wyraża w ich produktach czy też usługach. Chcą, jak to się mówi, czynić świat lepszym miejscem na ziemi. Przynajmniej w tym swoim kawałku, w tym swoim pokoju. I one pracują nad budową tych marek, silnych marek kreatywnych, artystycznych, na swoich wartościach, tak aby docierać właśnie do swoich ludzi, do ludzi, którzy są gotowi zapłacić, docenić ich twórczość. I jest tu przede wszystkim praca z fundamentami marki, z szukaniem swoich ludzi, z szukaniem głosu tej marki, jak pisać, co pisać, żeby to miało sens. Jak też się wyceniać. Ja mam takie swoje jakieś różne autorskie pomysły na różne tematy branżowe, więc tutaj z wyceną też mam taką swoją koncepcję, którą opowiadam uczestniczkom, no i finalnie jak prowadzić strategię swojej marki, żeby to nie było chaotyczne.

Jest taki stereotyp, że artyści, w ogóle twórcy są tacy niepoukładani, nieodpowiedzialni, flejtuchy takie po prostu (śmiech), wieczny spontan. Absolutnie to nie jest prawda. Są takie osoby, nie ma ich wśród moich uczestniczek programu, ale uczą się, jak budować taką strategię, na co zwracać uwagę, jak działać, żeby po prostu dążyć do osiągania tego, o czym marzyć. I nawet tak naprawdę ta kwestia zarabiania pieniędzy wcale nie jest najważniejsza, jak teraz widzę po już dwóch miesiącach prawie programu. Że to, co ma znaczenie, jest to, aby podzielić się swoją wrażliwością, twórczością. Podzielić się pięknem ze światem. I to jest takie sedno, i tego się uczą.

EW: Super, super. Niech się uczą, pięknie. Emilko, a jakie dalsze plany? Nad czym teraz pracujesz?

EO: To już kolejna fajna nazwa, można ją równie dobrze wyśpiewać: „I believe, I can ART”. Czyli program wychodzenia z cienia artystycznej duszy i to już właśnie nie jest adresowane tylko do ludzi, którzy malują, szyją, dziergają, śpiewają, grają na waltorni. Dla każdego, kto czuje te ruchy sejsmiczne, które się w nim wydarzają, i chce to uwolnić, i chce za tym pójść w bezpiecznych warunkach, więc jest takie, no właśnie, uzdrawiania artystycznej duszy, chociaż najważniejsze, co ma się wydarzyć po tym programie, to jest wyjście z cienia. I to nie musi oznaczać, że ktoś zaczyna sprzedawać, np. rzeczy, które tworzy, wychodzi z cienia, czuje, że zaczyna żyć pełną swojego twórczego potencjału z odwagą, śmiałością i dumą może powiedzieć o sobie: „Tworzę. Jestem artystą, jestem artystką. Bez względu na efekt końcowy”.

Więc to już jest taka praca typowo oczywiście transformująca, ale jest to co rozmawiałyśmy wcześniej, o tej drodze uzdrawiania, to jest właśnie tam. Ja też jestem zainspirowana książką Droga artysty, to mnie gdzieś pobudziło do stworzenia czegoś własnego, bazując jeszcze na moim doświadczeniu i wiedzy, którą posiadam. 

EW: Pięknie. Chciałam podkreślić, że to jest chyba klucz: bez względu na efekt końcowy. To jest coś nad czym bardzo wiele osób, nawet chcąc tak dla siebie coś pośpiewać, pomalować, tak bardzo się skupia i przez to właśnie mocno ogranicza swoją kreatywność. Takie mam wrażenie. Okej, Emilko. Gdzie chciałabyś nas zaprosić, gdzie możemy Cię znaleźć, jeśli chcemy więcej Ciebie posłuchać albo poczytać. Bo myślę, że wiele osób tutaj zainspirowałaś do tego, żeby tej swojej twórczości się przyjrzeć, więc gdzie możemy przyjrzeć się Twojej, Twoim materiałom?

EO: Mojej twórczości? Mojej ścianie przedszkolnej (śmiech)? Mam do tego specjalny kanał na Instagramie, ale jeśli chodzi o ten temat, który bardzo poruszam związany z wychodzeniem z cienia, też budowaniem marki – przede wszystkim komunikuję się przez newsletter. Tutaj u Ciebie będzie możliwość zapisania się do mojego newslettera i pobrania też takiego pdf-a, właśnie jeden ze sposobów jak nie wstydzić się pokazywać swojej twórczości, jedna z dróg, którą tam opisuję, więc można się zapisać i ja wtedy jestem w takim kontakcie z czytelnikami, czytelniczkami newslettera i informuję wtedy na bieżąco, co się dzieje, kiedy jakie programy gotowe. No ale też jest bardzo dużo takich moich różnych historii, którymi się też dzielę.

Jestem w social mediach, chociaż też nie jestem jakąś taką wielką fanką. Staram się być regularnie, choć różnie wychodzi na wysoko wrażliwa w biznesie, no i mam nadzieję, że w najbliższych miesiącach też pewnie już część słuchaczy, która będzie tego akurat słuchała, będzie mogła mnie znaleźć na mojej stronie internetowej, emiliaolszewska.pl, która jest w notorycznej budowie (śmiech).

EW: Trzymamy kciuki…

EO: Trzymajcie koniecznie. 

EW: …żeby budowa się zakończyła.

EO: Tak, poproszę.

EW: Dzięki wielkie, Emilko, za tę rozmowę pełną pięknych metafor, pełną emocji, nie wiem, czy słyszeliście te emocje, ja mam taką podpowiedź wizualną, bo my się widzimy tutaj przy nagrywaniu, ale myślę, że w głosie Emilki było słychać właśnie te wszystkie emocje przy opowiadaniu właśnie o twórczej drodze, o pomaganiu twórcom, artystom. Dziękuję Ci, Emilko, pięknie, że przyjęłaś zaproszenie i że podzieliłaś się swoimi historiami.

EO: Ja również Ci dziękuję. No i czuję się zaszczycona móc otworzyć drugi sezonu podcastu „Niezarobiona jestem”.

EW: Dziękuję Ci pięknie, Emilko, do usłyszenia.

EO: Do usłyszenia.

Wielokrotnie podczas tej rozmowy brakowało mi słów. Uwielbiam słuchać metafor Emilki i tego jak pięknie opisuje swoje działania. Notatki, transkrypcję i linki to do tego odcinka znajdziesz na emiliawojciechowska.com/24. Jeśli podoba Ci się to, co tworzę, możesz się odwdzięczyć stawiając mi kawę – szukaj pod linkami zielonego guzika. Do usłyszenia w kolejnym odcinku już za 2 tygodnie!

Spodobało się? Pomogłam Ci?
Postaw mi kawę, bym mogła tworzyć więcej treści! 🙂
Wypiję za Twoje zdrowie 🙂