KOSZYK

#19 – Biznes po swojemu: W rytmie slow. Rozmowa z Grażyną Pawtel-Lorente

2021-09-16

Biznes w rytmie slow, czyli tak naprawdę w swoim własnym rytmie. Czy taki biznes ma szansę prosperować? Czy można tak budować biznes od samego początku? A może to tylko luksus dla wybranych? Posłuchaj mojej rozmowy z Grażyną i przekonaj się, czy to rozwiązanie dla Ciebie.


Notatki do odcinka


Spodobało się? Pomogłam Ci?
Postaw mi kawę, bym mogła tworzyć więcej treści! 🙂
Wypiję za Twoje zdrowie 🙂

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Transkrypcja – podcast do czytania

Cześć, z tej strony Emilia Wojciechowska. Jestem coachem i trenerką mentalną i prowadzę dla Ciebie podcast „Niezarobiona jestem”, w którym uczę, jak osiągać więcej, stresując się mniej.

Odcinek 19: Biznes po swojemu: w rytmie slow. Rozmowa z Grażyną Pawtel-Lorente

Biznes w rytmie slow, czyli tak naprawdę w swoim własnym rytmie. Czy taki biznes ma szansę prosperować? Czy można tak budować biznes od samego początku? A może to tylko luksus dla wybranych? Posłuchaj mojej rozmowy z Grażyną i przekonaj się, czy to rozwiązanie dla Ciebie.

Grażyna Pawtel-Lorente – edukatorka i trenerka online, autorka ponad 60 minikursów, organizatorka wirtualnej Konferencji Slow Business Online, w których udział bierze co roku ponad 2000 osób. Założycielka Akademii Slow Business Online. Pomaga przedsiębiorczym kobietom stworzyć spokojny, prosperujący biznes oparty na kursach online, spójny z ich wartościami, dający im poczucie wolności oraz satysfakcję z pracy. Prywatnie mama dwóch nastolatków, żona Francuza. Mieszka w malowniczym mieście u podnóża Pirenejów.

Emilia Wojciechowska: Cześć, Grażyna! Witam Cię bardzo serdecznie i raz jeszcze dziękuję, że zgodziłaś się wziąć udział w moim podcaście.

Grażyna Pawtel-Lorente: To ja bardzo się cieszę, że mogę opowiedzieć trochę o slow biznesie. Bardzo Ci dziękuję za twoje zaproszenie i za to, że teraz ktoś gdzieś tam po drugiej stronie nas słucha.

EW: Tak, tak, za to też ogromnie dziękujemy. I Grażyna, ja mam taką tradycję w podcaście, że każdy odcinek zaczynam od bardzo krótkiego ćwiczenia oddechowego, relaksacyjnego, uspokajającego, żeby i siebie uspokoić, i uspokoić słuchaczy. W przypadku wywiadu to oczywiście też gościa, bo wiadomo, że to zawsze jest jakiś stres związany z wystąpieniem, więc zapraszam i Ciebie, i słuchaczy do wzięcia takich trzech głębokich oddechów. I zrobimy sobie tak, że będziemy brać wdech przez około 4 sekundy przetrzymujemy powietrze i robimy długi, długi wydech. Będę instruować, więc zapraszam Was serdecznie do tej chwili wyciszenia. Okej, bierzemy wdech, trzymamy, trzymamy powietrze i długi, długi wydech. Jeszcze raz: wdech, trzymamy powietrze w płucach i długi wydech ustami. I ostatni raz największe rozluźnienie, przytrzymaj powietrze i wypuść. Dzięki za to ćwiczenie i teraz już możemy zaczynać.

Tym bardziej że nasz temat właśnie slow biznes, ten początek oddechowy, myślę, że tutaj idealnie nam pasuje.

GPL: Tak jest.

EW: Grażyna, ja zaprosiłam cię do mojego podcastu do cyklu Biznes po swojemu, więc zacznę od takiego tradycyjnego też pytania: Co to dla Ciebie znaczy właśnie takie sformułowanie biznes po swojemu?

GPL: Wiesz co, to jest świetne pytanie, bo bardzo często my sobie nie zadajemy go, ruszając z biznesem.

EW: To prawda.

GPL: Startujemy i zaczynamy własny biznes – przynajmniej tak u mnie było, bo zaczynam w 2009 roku, więc to było jakiś kawałek czasu temu, ale pamiętam dokładnie, że moja główna motywacja to było zrobić coś na własnych zasadach, coś dla siebie, gdzie będę niezależna, ale to wszystko było takie mgliste, takie nieoczywiste. Co to znaczy na moich zasadach? Co to znaczy dla siebie? Kiedy ja będę czuła, że ten biznes po swojemu rzeczywiście prowadzę? I przyznam się szczerze, że przez wiele lat robiłam go tak niby po swojemu, ale z drugiej strony nie do końca, bo nie zdefiniowałam nigdy właśnie: co to dla mnie będzie oznaczało np. kiedy ja osiągnę sukces? Wydawało mi się, że ten sukces będzie się wiązał przede wszystkim z finansami, że to jest najważniejsze, że jak będę zarabiała dużo, ale ile to jest dużo? Dużo pytań pozostało bez odpowiedzi i dopiero kiedy pojawił się kryzys, ale o tym myślę, że będziemy mówić troszkę później też, bo miałam okazję zerknąć do pytań, które mi wysłałaś wcześniej, więc nie będę teraz opowiadać wszystkiego, ale w którymś momencie mojego życia po prostu znalazłam się przed ścianą i musiałam sobie odpowiedzieć na pytanie: co tak naprawdę dla mnie jest ważne? Po co ja ten biznes robię? I okazało się, wcale nie chodzi o finanse, że tak oczywiście pieniądze są ważne, bo pozwalają mi zapłacić rachunki, utrzymać siebie i rodzinę, wyjechać na wakacje itd., itd., ale moim celem raczej nie jest to, żeby ich mieć jak najwięcej, że dużo bardziej cenię sobie taki spokój w pracy, to że ja nie czuję presji na co dzień, to że ja mogę wyłączyć komputer wtedy, kiedy tego potrzebuję, czy np. jak miałam młodsze dzieci to to, że pracowałam z domu było świetne, bo mogłam zaopiekować się chorym dzieckiem, to że kiedy ja czułam się źle i miałam momenty, kiedy nie mogłam pracować, mogłam sobie na to pozwolić, że nie pracuję.

Okazało się, że właśnie ten taki spokojniejszy rytm pracy, to pogodzenie życia rodzinnego, osobistego, własnego dbania o zdrowie to jest dla mnie równie ważne jak sukces w biznesie. I dzisiaj, kiedy ja mówię o tym, żeby budować swój slow biznes, to zachęcam przede wszystkim do tego, żeby określić swoją definicję sukcesu: jak Ty chcesz, żeby Twój biznes wyglądał?

Zadaj sobie to pytanie: czy chcesz mieć zespół, czy nie, czy chcesz pracować z domu, czy nie, ile chcesz osób obsługiwać, czy to ma być biznes, w którym pracujesz z klientami 1 na 1 i tutaj z siłą rzeczy będzie ich mniej? Czy chcesz wpływać na miliony ludzi i prowadzisz biznes, który skalowalny? Więc to są różne pytania, na które naprawdę warto sobie odpowiedzieć.

I dla mnie też ten biznes po swojemu to taki biznes, który bardzo mocno opiera się na mojej osobowości, moich talentach, mocnych stronach. Bo im bardziej dostosujemy sobie, uszyjemy ten biznes na miarę, w zgodzie z tym wszystkim, kim my jesteśmy, z naszymi wartościami, tym bardziej on będzie nam dawał satysfakcję. Bo tutaj znowu jedna taka rzecz, którą sobie uświadomiłam, że właśnie czasami przypisujemy czy wiążemy sobie, że będę szczęśliwa jak osiągnę sukces w biznesie. I że ten biznes da mi poczucie spełnienia i satysfakcji i że to będzie kiedyś tam, jak ciągnę właśnie ten szczyt, nie wiadomo też jaki.

Wracamy znowu do tego braku definicji. Ale okazuje się, że tak nie jest, że często nawet te właśnie sukcesy, bycie na świeczniku, pieniądze, występowanie w różnych miejscach, bycie zapraszanym gościem w różnych miejscach, wcale nie to daje nam satysfakcję. Bo to jest zupełnie oderwane od tego, co dla nas jest ważne, od tych naszych wartości, od tego, co to dla nas jest istotne. Dlatego biznes po swojemu to dobrze zdefiniowana definicja sukcesu i też taka praca w takim rytmie, jaki mnie odpowiada każdego dnia. Czyli nie tylko od wakacji do wakacji czuję się szczęśliwa, ale w codzienności, w tym takim dniu roboczym.

EW: No właśnie, bo mam wrażenie, że wielu przedsiębiorców początkujących wpada w taki własny etat, że stworzyli sobie nowy etat. Zazwyczaj jest tak, że chcieli zrezygnować z etatu, bo tam te wszystkie etatowe rzeczy typu ustalone godziny pracy, praca w nadgodzinach, to wszystko im przeszkadzało i chcieli z tym zerwać, więc otwierają swój biznes i robią dokładnie to samo.

GPL: Tak, stajemy się pracownikiem we własnej firmie i często mamy wrażenie, że jest trudniej nawet niż na etacie. No bo 24 godziny nasze myśli są zaprzątnięte tym, co dzieje się w biznesie.

EW: Tak, tak. Okej, a właściwie to o czym my mówimy, gdy mówimy o slow biznesie? Domyślam się, że nie ma jakiejś takiej oficjalnej definicji, więc jakbyś mogła nam też tak po swojemu zdefiniować czym właściwie ten slow biznes jest.

GPL: Tak, ja o tym wspominam jakiś czas temu w moim podcaście. I to tak w ogóle nagrywanie podcastu muszę się podzielić tym, bo to dla mnie świeże odkrycie, pomaga ułożyć myśli. Więc jeżeli ktoś naprawdę potrzebuje poukładać swoje biznesowe myśli, to polecam prowadzenie podcastu. Ale właśnie taki odcinek poświęcony definicji slow biznesu zmusił mnie do tego, żeby opisać to, jak ja rozumiem slow biznes. I tak naprawdę to nie całkiem chodzi o rytm pracy, bo w moim przypadku tak, to jest na spokojniejszy rytm i tak dalej, natomiast dla mnie slow biznes jest nie tyle wolnym tempem pracy, co stanem umysłu. Taki stan umysłu bez presji, bo będą momenty siłą rzeczy, np. ja u siebie organizuję raz do roku dużą konferencji, gdzie mam ponad 20 prelegentek, bierze udział ponad 3000 osób, to jest taki moment, który jest ważny dla mnie biznesowo, ważny, bo zaangażowanych jest w to dużo osób, więc pojawia się taki czas, gdzie trzeba pracować trochę więcej, tych godzin tygodniowo angażuję więcej, ale cały czas chodzi o to, żeby to było bez presji.

Czyli nie robię tego, bo czuję się zmuszona, że ja nie mam innego wyjścia, tylko po prostu podjęłam taką decyzję i organizuję sobie tak czas, żeby to wszystko się zadziało, ale bez tej presji. I czasami to wiąże się z tym, że niektóre rzeczy trzeba uprościć, czasami po prostu zaakceptować, że niektóre rzeczy się sypią, ale to jest właśnie ten taki spokojny stan umysłu, że wszystko poukładam, rozwiążę, ale nie gonię się czasem, z listą zadań, która jest ciągle niekończąca się i taka przytłaczająca, tu bardziej właśnie chodzi o to poczucie lekkości i ten brak presji.

EW: Już trochę zaczynałaś właśnie o tym mówić, więc odpowiedz nam, proszę, jak to się stało, że ten slow biznes stał się Twoją drogą?

GPL: Tak, to chyba w życiu wielu osób taka duża zmiana zachodzi w momencie, kiedy pojawia się duży kryzys i tak było u mnie. Gdyby ktoś wcześniej zapytał mnie o moją definicję produktywności i takiego zarządzania czasem pracy we własnym biznesie, to bym powiedziała, że chodzi o to, żeby jak najwięcej wcisnąć w 24 godziny. I tak funkcjonowałam przez wiele lat, prowadząc własną działalność. Ale nie przysłużyło mi się to zupełnie i ta produktywność nie sprawdziła się u mnie. Dlatego że zachorowałam po prostu.

Ta presja czasu, to ciągłe przytłoczenie listą zadań, ten ogromny stres sprawił, że pojawiła się choroba i siłą rzeczy nagle z dnia na dzień prawie przestałam być tak bardzo produktywna, jak chciałam albo jak powinnam, a nie miałam innej deski ratunku, innego miejsca, gdzie mogłabym zarabiać pieniądze, więc musiałam podjąć pewne decyzje i wprowadzić zmiany, bo wiedziałam, że jeżeli nie zadbam o siebie, no to może być jeszcze gorzej. Na pewno nie będzie lepiej i po drugie właśnie musiałam zadbać też w końcu o finanse. Wcześniej pracowałam jako freelancerka, tworzyłam strony internetowe dla klientów, więc często przeżywałam taką huśtawkę – jest zlecenie, nie ma zlecenia, są pieniądze, nie ma pieniędzy. I to też generowało stres, a odkładałam, bardzo wiele lat odkładałam założenie własnego biznesu online, więc w tamtym momencie, trudnym momencie mojego życia mówię: Dobra, to teraz jestem moment, żeby ten online zacząć rozkręcać, bo tutaj jest potencjał na to, że będę mogła też jakieś dochody pasywne mieć. Czyli będę mogła wkładać nieco mniej godzin, a jednocześnie zarabiać tyle, ile potrzebuję, a może generować jakieś nadwyżki. Więc podjęłam kilka decyzji, między innymi to, że będę wyłączać komputer 15:00, nie będę zaglądać do maili itd., wszystko miało na celu wyeliminowanie stresu z mojego życia albo ograniczenie go do minimum, bo siłą rzeczy zawsze jest jakaś sytuacja stresująca, tego się chyba w biznesie nie da usunąć, ale właśnie żeby tego było jak najmniej, żebym wyłączając komputer, już nie musiała o tym myśleć. I okazało się, że wcześniej pracowałam 24 godziny na dobę, przesadzam może, ale długie godziny przed komputerem spędzałam i okazało się, że ja tą samą pracę, kiedy dałam sobie ramy czasowe, jestem w stanie ją wykonać dużo szybciej. Okazało się, że kiedy mam ramy czasowe i muszę się sprężyć, to nie kombinuję, nie rozciągam się w czasie, nie jestem taką straszną perfekcjonistką, jaką czasami miałam zapędy być, upraszczam, robię szybciej i mam o niebo lepsze rezultaty.

Jakoś tak zaczęłam o tym opowiadać też wokół siebie i wiele osób zaczęło mówić: „Słuchaj, jak to? Powiedz mi coś więcej”. Na początku nie byłam w stanie albo inaczej – nie było tej nazwy slow biznes online, tylko właśnie były te moje eksperymenty. Z tych eksperymentów mogę jeszcze podać np. wyłączenie się z mediów społecznościowych, nieodpowiadanie na maile klientów po godzinach biurowych. To wszystko, co my jako jednoosobowe biznesy mamy tendencję robić, że jestem dostępna 24 godziny na dobę i jestem cały czas do dyspozycji klientów. Więc te wszystkie eksperymenty pokazały mi, że nic strasznego się nie dzieje, jak ja ograniczam swój czas na biznes, jak ja jestem mniej dostępna. A ba! nawet mają pozytywny wpływ na mój biznes, bo on zaczyna się rozwijać, zaczynam widzieć efekty, ja jestem spokojniejsza, jest mniej stresu. Mam czas, żeby zadbać moje zdrowe, ale przekłada się też na konkretne efekty finansowe. I tak powoli stopniowo rodził się właśnie ten slow biznes. Natomiast sama nazwa przyszła do mnie jakieś 2 lata temu tuż przed pandemią, to była końcówka 2019 roku. Wtedy do mnie dotarło, że tak, to jest slow biznes.

EW: Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam. Popraw mnie, jeśli coś przekręciłam. Czyli przed przejściem na biznes online też prowadziłeś własny biznes tylko w innej formie?

GPL: Taki jest. W 2009 założyłam własną działalność i od wielu, wielu lat robiłam właśnie strony internetowe. Natomiast ten biznes online to 2017 rok, czyli 8 lat aż czekałam na tę dużą zmianę i teraz właściwie można powiedzieć, że od czterech i pół roku już tylko na biznesie online.

EW: Mam taką ważną rzecz do podkreślenia – powiedziałaś, że ten stres, ta presja w końcu poskutkowały chorobą i to jest coś, co jakby było dla Ciebie tym punktem zwrotnym. Chciałabym tutaj, żeby słuchacze mocno to zapamiętali, ponieważ gdy ja pracuję właśnie z przedsiębiorcami i im powtarzam, jak ważny jest odpoczynek, jak ważny jest ten czas dla siebie, jak ważne jest właśnie to, żeby nie sprawdzać co chwilę maila, żeby dbać o swoje zdrowie, no to słyszę właśnie to, że przedsiębiorca musi przecież być ciągle dostępny albo że mają wyrzuty sumienia, kiedy mnie pracują. Tak że nawet jeśli planują odpoczynek, to nie odpoczywają de facto, bo ciągle mają w głowie to, że jest gdzieś tam z boku ich biznes, który muszą prowadzić. I dopiero myślę, że usłyszenie, że ten taki ciągły pęd, ciągły stres, ciągła presja może naprawdę spowodować, że organizm się upomni o swoje, może być taką czerwoną lampką. Chciałabym, żeby nie doszło do tej czerwonej lampki, tylko żeby jeszcze maksymalnie na żółtym świetle się zastanowić: Hej, może to wcale nie musi tak wyglądać.

GPL: Tak masz rację, że to jest bardzo ważne. To, co podpowiadam dziewczynom, które są w mojej społeczności, to planowanie sobie bloków czasowych, ale jednym z takich ważnych bloków czasowych jest też czas na odpoczynek, bo jeżeli my go nie zaplanujemy, no to siłą rzeczy nasz biznes nam tam wchodzi w paradę i dobrze jest, jeżeli mamy takie aktywności na zewnątrz, czyli np. wychodzę na zajęcia jogi albo wpisuję sobie spacer i sama siebie pilnuję potem, żeby na ten spacer wyjść rzeczywiście albo jeszcze coś innego, co lubimy robić – nasze pasje – zaplanować je także w kalendarzu. Teraz tak staram się robić, bo w przeciwnym razie, jeżeli mam pustkę, wszechświat nie lubi pustki, to siłą rzeczy zajmie nam się to jakimiś działaniami biznesowymi, jakąś pracą i wrócimy do tego starego schematu.

EW: Tak, czyli odpoczynek też jako obowiązek, który można sobie też wpisać na listę zadań, jeśli ktoś lubi listy zadań.

GPL: (śmiech) Tak, koniecznie.

EW: Okej. Powiem ci, że no ponieważ bliski jest mi ten temat slow biznesu, właśnie takiego antyhustlingu powiedziałabym, to gdzieś tam śledzę inne osoby, które też deklarują taki sposób życia czy pracy. Właśnie, bo tak slow biznes to gdzieś tam się łączy z tym całym ruchem slow life, nie? Przynajmniej na pewno dużo czerpie z tego. Ale właśnie zazwyczaj tak jest, że musi się pojawiać kryzys, jakaś zmiana, żeby zmienić to myślenie. I właśnie wejść na tę ścieżkę slow. A czy uważasz, że możliwe jest budować swój biznes od początku jako slow biznes?

GPL: Wiesz co? Ja chciałabym, żeby każdy tak budował od podstaw swój biznes i wydaje mi się, że jest kilka ważnych powodów dlaczego:

Dlatego, że jeżeli już sobie zbudujemy jakiś biznes, który w miarę sobie tam się kręci i nagle stwierdzimy, że dobra, to ja teraz będę go robić w rytmie slow i np. taka Grażyna przyjdzie i powie: „Słuchaj, to teraz musisz uprościć, np. zamiast być wszędzie w mediach społecznościowych, bądź tylko w jednym miejscu”, to po pierwsze jest trudno podjąć decyzję, które media społecznościowe wyrzucić, a w których zostać.

A z drugiej strony też może się pojawić po prostu strach, że skoro ja dzisiaj jestem w czterech mediach społecznościowych, trochę mnie to męczy, ale robię to, a jutro miał(a)bym przestać, to czy to wystarczy, czy to będzie nadal przynosić efekty, czy ten mój biznes nagle się nie posypie.

Dlatego właśnie warto już na starcie sobie zadać pytanie i znowu wracamy do tego, o czym mówiłam na początku, że podejmując te pierwsze decyzje biznesowe, np. właśnie w których mediach społecznościowych się pojawię, gdzie otworzę konto, wybieramy takie kanały, które są spójne z naszymi mocnymi stronami, np. jeżeli czujesz się lepiej w podcaście, w audio, to robisz podcast, a nie otwierasz konta na YouTubie np. albo nie nie robisz live’ów na Facebooku czy Instagramie.

Opieramy się o swoje mocne strony i wybieramy. Właściwie każdą strategię warto by było pod siebie wybierać. No bo wtedy jest dużo szybciej, widzimy efekty, dużo łatwiej jest też prowadzić taki biznes. Więc te pierwsze decyzje już też fajnie by było jakby wypływały z tego samego źródła.

Po drugie budowanie slow biznesu trochę taki nawyk. Bo to jest właśnie cały czas zatrzymywanie się, nie robię wszystkiego na łapu-capu, okej, dobra teraz jakaś strategia się pojawiła nowa, ktoś chwali się, że mu coś zadziałało na Instagramie, to ja teraz hop siup też wskakuję na IG. Albo dostałam dzisiaj newsletter, jakiś ekspert polecił mi taką a nie inną strategię sprzedażową. No to ja już ją wdrażam.

W slow biznesie raczej na chwilę się zatrzymujemy i zadajemy sobie właśnie te pytania. Taki nawyk zadawania sobie pytań:

  • Czy to mnie doprowadzi do tej mojej wizji idealnego biznesu, jaki ja sobie wymarzyłam?
  • Czy to jest spójne z moimi wartościami, z moimi celami?
  • Czy to wykorzystuje naprawdę moje mocne strony?
  • Czy to jest coś, co ja teraz z poziomu strachu trochę decyduję się wdrożyć, bo ekspert XY, którego podziwiam, powiedział to czy tamto.

Więc jak nie wyrobimy sobie takiego nawyku na początku, to potem też trudno będzie nagle nam się zacząć wsłuchiwać w ten głos wewnętrzny, bo ciągle odpowiedzi będziemy szukać na zewnątrz. No a właśnie w najgorszym wypadku jak sobie taki biznes nie slow zbudujemy, to może się okazać, że mamy tak dużo do roboty, tak dużo zadań, że w którymś momencie przyjdzie wypalenie i kryzys po prostu.

EW: Tak właśnie zastanawiam się nad tym początkiem, bo większość takich guru biznesowych mówi, że no przez pierwsze miesiące czy lata musisz robić, robić, robić, wręcz zapieprzać, a później możesz sobie odpocząć. Później możesz zbierać plony, które zasiałeś gdzieś tam na początku. Więc czy da się tak zacząć właśnie z pozycji slow, że ja sobie to robię powoli w swoim rytmie, bez presji?

GPL: Wiesz co, odpowiedź chyba powinna być podwójna. Że z jednej strony tak, rzeczywiście na początku biznes wymaga trochę więcej zaangażowania, ale to wcale nie musi być za… (i tutaj można brzydkie słowa wstawić), to nie musi być pedałowanie pod górkę, wolę to określenie.

To może być bardziej w rytmie slow. Bo ja często – być może to jest specyfika mojej grupy docelowej – mówię do kobiet, które mają do pogodzenia mnóstwo życiowych ról: to są mamy, one też zwykle zajmują się domem, oprócz tego, że mają biznes, niektóre jeszcze są na etacie. Więc po pierwsze akceptujemy też sytuację, w której dzisiaj jesteś i w której zaczynasz czy prowadzisz ten Twój biznes.

U mnie to była sytuacja związana z chorobą. Wystartowałam w tym samym czasie co bardzo znane osoby w świecie online i one są w zupełnie innym miejscu, i być może gdybym ja miała czas i zdrowie pedałować tak szybko jak one, byłabym dużo dalej. Natomiast z takim spokojem i akceptacją podchodzę do tego, że to była moja droga. Dla mnie było ważne to, żeby wyzdrowieć, żeby zadbać o siebie.

Więc pierwsza rzecz to takie właśnie zaakceptowanie tej sytuacji aktualnej. Jestem mamą, mam małe dzieci albo pracuję jeszcze na etacie i mam do dyspozycji godzinkę wieczorem, podczas której będę pracować. To teraz zastanawiam się, jak najlepiej wykorzystać ten czas. I teraz kiedy ja wiem, że np. mam godzinę dziennie, czyli np. w tygodniu 5 godzin na to, żeby rozkręcać mój biznes online, to kolejny krok to jak gdyby określenie tych najlepszych decyzji biznesowych, czyli np. zamiast budować teraz kurs online, który będzie miał nie wiadomo ile np. – jeżeli chciałabym w ten biznes kursów online –stworzyć kurs online, który będzie miał, nie wiem, 10 modułów, każdy po 15 lekcji, to ja zaczynam od minikursu. Coś, co mogę szybko wypuścić, relatywnie szybko, no bo to jest w tych moich pięciu godzinach tygodniowo i przygotowuję coś takiego. Zamiast np. czekać aż będę miała 2000 czy 5000 osób na liście mailingowej, robię takie działania, żeby dojść do 100, 200. Bo taki minikurs już z taką małą listą można wypuścić. Tutaj podaję przykłady przede wszystkim z tej mojej działki biznesu online, bo to jest mi bliskie, ale to pokazuje, że okej, tak są pewne działania, które musimy zrobić, ale my sobie czasami same utrudniamy to. Stawiamy sobie bardzo wysokie poprzeczki, no i rzeczywiście zanim do nich dojdziemy, to mogą potrwać lata.

I jeszcze jak gdyby chyba z trzeciej strony w takim razie odpowiedź, że na początku nawet nie tyle jest ważne to takie dociskanie sobie śruby, tylko bycie regularnym w tych działaniach. Bo jeżeli przez 6 miesięcy np. co tydzień, tydzień w tydzień albo nawet może nawet częściej, jeżeli masz na to przestrzeń i czas będziesz się pojawiać przed Twoją społecznością, tworzyć treści, czy to będzie podcast, czy to będzie film na YouTubie, transmisje na Facebooku, to zbudujesz społeczność, gwarantuję Ci to. Ważne jest to, żeby była ta regularność, żeby się nie poddać w trakcie i powiedzieć, że nie, to nie działa.

Bo jeżeli będziesz się pojawiać się regularnie, nazbiera Ci się 6 miesięcy treści, one będą pracować na Ciebie już, budować Twoją społeczność, oczywiście tam z tyłu warto, żeby był np. zapis na newsletter, coś takiego, ale to ta regularność jest ważna.

Natomiast my czemu często musimy zasuwać tak na początku? No bo zaczniemy od nie wiem postów blogowych, po trzech postach stwierdzamy, że to nie działa, przeskakujemy na transmisję na live i robimy jeszcze coś innego. I mnożymy różne działania, które nie przyniosły efektów, i to nam się rozciąga w czasie.

Natomiast koncentrowanie energii, ja często też mówię o tym właśnie – tam, gdzie skoncentrujesz całą Twoją energię, cały Twój czas, którym dysponujesz, tam zobaczysz najlepsze efekty, dlatego podsumowując: ten biznes online już od początku warto tworzyć właśnie w tym rytmie slow, natomiast to, co jest istotne, to wykorzystanie własnych mocnych stron, podejmowanie lepszych, bardziej świadomych decyzji i kierowanie tej całej energii w jedno miejsce, żeby te efekty szybciej zobaczyć.

EW: Ale fajnie, że to powiedziałaś, że właśnie my często się zaharowujemy na początku właśnie dlatego, że ciągniemy zbyt wiele srok za ogon, tu coś nam się wydaje, że nie działa, bo nie miało prawa zadziałać, więc próbujemy następne i następne, i następne. Czyli tak jakbym miała zrobić takie podsumowanie tej wypowiedzi: to, że na początku warto robić bardziej intensywne działania, to nie znaczy, że mamy pracować dłużej albo jakoś super ciężej, tylko mądrze zagospodarować ten czas, który mamy i skupić się na najbardziej efektywnych działaniach.

GPL: Dokładnie.

EW: Super, ale to jest ważne. Bardzo ważne. Słuchajcie tego, dziewczyny i chłopaki, a szczególnie dziewczyny. Bo ja też właśnie przede wszystkim pracuję z kobietami i one bardzo często sobie wyrzucają, że za mało robią, a ja zawsze pytam, a ile Ty masz czasu, żeby robić i właśnie się okazuje, że 2 godziny dziennie maksymalnie, pomiędzy nie wiem, karmieniem jednym a drugim albo pomiędzy rozwiezieniem dzieciaków do szkoły, a jeszcze może pracą etatową. Czyli jak na 2 godziny to zazwyczaj jest bardzo dużo. Ale jest taka jakaś presja z zewnątrz, szczególnie jeśli się jeszcze porównujemy z innymi i widzimy, ile inni robią, to jest ogromne, ogromne poczucie winy, że my robimy za mało.

GPL: Tak, to też jest duży ważny wątek, to porównywanie się z innymi, ten znowu definicja też trochę sukcesu, tego, co obserwujemy u innych. Czasami wspominam o tym, że mamy taki obraz idealnej matki, idealnej żony, idealnej kobiety sukcesu i te obrazy nie do końca mamy takie uświadomione i niekoniecznie one są takie naprawdę nasze. I potem próbujemy się do nich dopasować i stąd pojawia się to poczucie winy. Że nie robię czegoś tak, jak widziałam na Instagramie albo na YouTubie, albo w tym czasopiśmie kobiecym, które pokazywało tylko jeden urywek życia kobiety. Nawet nie zastanawiamy się znowu czy to jest moja definicja, czy to jest dla mnie ważne, czy dla mnie np. ważne jest to, żeby dzieci były wyprasowane, wykrochmalone. Bo może mogę sobie odpuścić to, a wolę z nimi poturlać się na trawie i spędzić ten czas tak, więc znowu wracamy do tego, żeby zadawać sobie pytania:co dla mnie jest ważne; i wtedy też trochę tej presji, tego poczucia winy zejdzie. No i doceniać swój własny wkład, własną pracę, ten wysiłek. Bo jeżeli masz 2 godziny, to ciesz się tymi dwoma godzinami, wykorzystaj je, bo jeżeli je dobrze wykorzystasz, to przyniesie na pewno efekty. Bez poczucia winy, spokojnie.

EW: Tak, to może właśnie o tych efektach, bo tak nie wiem, czy spotkałam się z takim mitem, czy może wyciągnęłam taki wniosek z różnych wypowiedzi, że właśnie jeśli się nie pracuje zbyt ciężko, tylko się robi sobie rytm slow w biznesie, to za bardzo pieniędzy z tego nie będzie. Więc pytanie do Ciebie, czy biznes slow może prosperować?

GPL: Tak, według mnie tak. Teraz znowu wracamy na chwilę do tej definicji sukcesu. Zaczynam od tego, żeby określić: ile potrzebuję pieniędzy i jeżeli osiągam te dochody, o które mi chodziło, to dla mnie to już jest sukces. I jeśli np. komuś jest potrzebne z tego biznesu online 3000, to to jest sukces i ma prawo powiedzieć, że osiągnął sukces w biznesie.

Ja dzisiaj mieszkam we Francji i do budżetu rodzinnego wkładam tyle, ile chciałam. I to jest dla mnie wystarczające. Mogliśmy w międzyczasie zainwestować w kawalerkę pod wynajem, mogliśmy przeprowadzić się z Polski do Francji. Więc różne projekty realizuję, to nie jest tak, że tylko na przeżycie mam z tego biznesu online, z takiego slow biznesu. I teraz jak to jest, że taki biznes może prosperować, że wcale nie trzeba tak mocno dociskać tej śruby, tylko można to robić w rytmie slow.

Mnie się wydaje, że jest kilka takich bardzo zdroworozsądkowych przyczyn, które do osób, które bardziej – i znowu mam zawsze pytanie, czy to jest lewa, czy prawa półkula, ale do tej półkuli, która potrzebuje bardziej rzeczowych argumentów będę mówiła dzisiaj – jeżeli właśnie uprościsz swój biznes, zamiast być w trzech mediach społecznościowych, jesteś w jednym; zamiast prowadzić bloga, podcast, YouTube’a, jesteś w jednym miejscu, ale robisz to regularnie, to nawet wkładając mniej czasu, zobaczysz lepsze efekty. To jest tak jak mówiłaś o tych srokach trzymanych za ogon albo jeżeli weźmiemy taki obraz rzeki, jeżeli ją podzielimy, zrobimy tamę na 5 strumieni lub więcej, to siłą rzeczy ten pęd, ta siła, ta energia, która ma przynieść efekt, jest znacznie mniejsza w tych 5 miejscach. Natomiast jak puścimy to wszystko w jedno miejsce, to efekt będzie dużo, dużo lepszy. Więc nawet wkładając mniej czasu, ale w jedno miejsce, cała nasza uwaga, cała nasze energia idzie w to miejsce, zobaczymy więcej, więcej efektów.

Po drugie opieramy się na naszych mocnych stronach. A co się wtedy dzieje? Praca przychodzi nam z łatwością, z lekkością. Zamiast pedałować pod górkę. O, podam taki konkretny przykład. Ja lubię testować różne rzeczy, więc testowałam przez 3 miesiące, jaka jest różnica między nagrywanie filmów w moim przypadku na YouTube, a prowadzeniem transmisji na żywo. I po 3 miesiącach jednej i drugiej strategii wyciągnęłam wnioski. Po pierwsze takie, że na YouTube czuję się sztucznie, nie lubię nagrywać, zajmuje mi to mnóstwo czasu, film, który trwa 10 minut ja potrafiłam nagrywać 2-3 godziny. Natomiast na live’a, który trwał pół godziny, ja wchodziłam z 5-10-minutowym przygotowaniem, miałam wypunktowane, co trzeba, i z marszu mówiłam. I film, który trwał 30 minut, generował mi ogromne zaangażowanie, dziewczyny dołączały do mojej listy, dużo pozytywnych rzeczy się działo biznesowo, też sprzedaż. Natomiast tamte filmy 10-minutowe, które nagrywałam 2-3 godziny dużo słabiej przekładały się na mój biznes, te liczby długofalowo może troszeczkę lepiej, bo transmisje na facebooku są krótkotrwałe, YouTube jednak przechowuje filmy, są one dostępne, długofalowo było może lepiej, ale dla mnie dużo łatwiej było nagrywać live’y, prowadzić live’y. Zobacz, jeżeli oprzesz się na tym, co jest w Twojej strefie geniuszu, w twojej strefie komfortu tam, gdzie czujesz się swobodnie, tak jak ja na live’ach, mogę zaoszczędzić 2,5 godziny za każdym razem, bo zamiast 3 godzin tutaj mam półgodzinny live. I znów tutaj mamy oszczędność czasu. I znowu lepsze efekty, a mniej czasu, który wkładamy.

Po trzecie, kiedy robimy coś, co jest dla nas trudne, czujemy opór, to bardzo często pojawi się prokrastynacja. Będziemy odkładać, znajdziemy sobie mnóstwo zadań zastępczych. Ja tak miałam jak miałam przygotować maile sprzedażowe do którejś tam z pierwszych kampanii Akademii. Nagle poczułam ogromną potrzebę poodkurzania całego domu i zaczęłam się sama z siebie śmiać, jak sobie uświadomiłam to, że no pięknie, co Ty robisz w czwartek rano? Zamiast tak jak w kalendarzu było wpisane, pisać maile, latasz odkurzaczem po chałupie. Ale tak jest, że właśnie to, co jest dla nas niekomfortowe, to, co jest trudne, będzie sprawiało, że będziemy tracić czas, marnować go, bo sobie znajdziemy inne zadania, żeby tylko mieć wytłumaczenie: no nie miałam czasu na to, żeby to zrobić. Więc to jest jeszcze jeden powód, dla którego slow biznes może być bardziej efektywny i prosperujący. I myślę, że to takie 3 najważniejsze punkty, które chciałabym podkreślić.

EW: Już chyba trzeci raz wróciłyśmy dzisiaj do tego pytania „czym dla Ciebie jest sukces”. I ono jest tak niezwykle ważne i odpowiedź na nie myślę, że rozwiązuje najwięcej problemów, jakie się pojawiają w biznesie, tych takich mentalnych, czyli moja działka. Bo właśnie przestajemy się porównywać, bo nie wiemy, do czego dążą inni, bo właśnie jesteśmy w stanie wybrać te najefektywniejsze działania dla siebie, bo wiemy, do czego dążymy, więc jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś(-eś), Słuchaczko, Słuchaczu, odpowiedz sobie na pytanie: Czym dla Ciebie jest sukces? Do czego dążysz? Po co ten biznes sobie właściwie jest?

GPL: Tak, to będzie taki GPS trochę, bo mając taką definicję – ja lubię takie taki ćwiczenie też zadawać moim dziewczynom, żeby sobie spisały właśnie taką wizję: Jak sobie wyobrażasz swój wymarzony biznes? Co Ty w tym biznesie robisz, czego nie robisz? Ile masz tych osób? Gdzie pracujesz itd., ale też taki idealny zwykły dzień, w dzień pracy.

I u mnie było tak np., że w tej wizji absolutnie nie ma zespołu, więc jak ja jeszcze jako freelancerka brałam udział w spotkaniach BMI, w spotkaniach networkingowych, takich śniadaniach biznesowych i okazało się, że spędzam mnóstwo czasu na tych spotkaniach, a nie mam czasu na pracę i że właściwie lepiej by się to sprawdzało w takim biznesie, gdzie jest zespół, gdzie ja przynoszę zlecenia, a na zapleczu ktoś inny nad tym pracuje, to stwierdziłam, że nie, to nie jest ten model biznesowy, który ja chcę. Wychodzę z BMI, to nie dla mnie i łatwo było mi zrezygnować z takiego miejsca, więc to naprawdę ułatwia każdą decyzję taką codzienną. Czy to w co się zaangażuję, np. propozycje współpracy, zaproszenie do podcastu czy cokolwiek, czy to mnie doprowadzi do miejsca, w którym chcę być? Czy jest to po prostu kolejna rozpraszajka, kolejne coś, co wydaje mi się fajne, ale rzeczywiście nie przełoży się na efekty biznesowe. Taki swoisty GPS.

EW: Okej, załóżmy sobie, że ktoś sobie tego GPS-a w zgodzie ze sobą totalnie ustawia, że chce zarabiać miliony, chce mieć jakieś posiadłości, samochody, wycieczki dookoła świata, czy da się tak wtedy pracować slow, żeby coś takiego osiągnąć powiedzmy w zakresie 5–7 lat, a nie całego życia?

GPL: Wydaje się, że tak. Ale to z mojego poziomu dzisiaj wiedzy i świadomości mogę odpowiedzieć, że to już wymagałoby zespołu, że jedna osoba tego nie udźwignie. Bo chociażby tak patrząc na średnią cenę kursów online, bo raczej jest to możliwe wydaje się w takich branżach, gdzie można uzyskać dochód pasywny, a jednak kursy online, programy grupowe online, to jest to miejsce, gdzie ten dochód pasywny możemy wygenerować. Więc patrząc na cenę średnią takiego kursu, to trzeba było kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy być może osób rocznie przeszkolić, pozyskać. A co to oznacza? Są pewnie statystyki, których nie przeskoczymy. Po pierwsze, że na przykład 3% osób będą miały jakieś reklamacje. Jeżeli ja miałabym sama dzisiaj na tych kilka tysięcy reklamacji rocznie odpowiadać na maile, na problemy, no to siłą rzeczy nie miałabym czasu na tworzenie treści, na bycie tą osobą, która tworzy wizerunek firmy, jest tą marką osobistą, bo bym utknęła po prostu np. w tym serwisie obsługi klienta. Więc na pewno jest to możliwe, ale już wtedy wymaga to zespołu i tutaj znowu wracamy do pytania, czy ty chcesz zarządzać zespołem? Czy chcesz, a jeżeli tak, to jakim? Jak to będzie wyglądać, bo może twoim marzeniem jest rzeczywiście mieć zespół, mieć siedzibę, gdzie przychodzą osoby do pracy, ty pojawiasz się na spotkaniach, zebraniach, tworzycie jakąś spójną wizję, ale potem oni to przekładają na konkretne działania, a Ty przychodzisz tylko np. nagrywasz te filmy, a całą resztę już zrobi zespół. Więc to naprawdę wymaga takiego zapytania się samej siebie, samego siebie, o jakim biznesie ja marzę.

Tak samo wspomniałaś tutaj, to tak mnie nie powiem, że ukuło, ale od razu wyłapałam to samochody w liczbie mnogiej. Ja jestem… chyba znowu ta idea może slow biznesu jest bliska osobom, które żyją i idą slow life też, trochę minimalizmu prawdopodobnie w związku z tym. Już samochody w liczbie mnogiej np. dla mnie – no po co mi? W tej chwili tutaj we Franci mieszkamy w mieście, gdybyśmy mieszkali na wsi, pewnie potrzebowalibyśmy dwóch samochodów. W tej chwili jesteśmy w mieście, jeden samochód nam wystarcza. To jest znowu ta definicja: co jest dla Ciebie ważne i potrzebne? Zamiast płacić za drugi samochód, mamy pieniądze, żeby pojechać na wakacje. Mamy pieniądze na przyjemności, na coś innego.

I te świadome decyzje w biznesie też na tym się opierają czy np. nowe narzędzie, które chcę wykupić, nowy abonament, subskrypcję, jakiś kurs – zastanawiam się, na ile z tego będę korzystać? Nie działamy z poziomu strachu i tutaj ten strach to będzie ten strach fomo (fear of missing out). Nie, że coś mnie ominie, jak nie kupię kursu, bo dzisiaj jest promocja. tylko zastanawiam się – nie z poziomu strachu, że za chwilę się skończy, a ja nie będę mogła skorzystać – tylko na ile rzeczywiście to jest wiedza, która jest mi dzisiaj potrzebna? Na ile dzisiaj ja z tego skorzystam, czy po prostu będzie leżeć na wirtualnej półce na moim komputerze. Każda decyzja gdzieś ma swoje konsekwencje, dlatego znowu zatrzymujemy się na chwilę, bierzemy głęboki oddech, wracamy do tej wizji biznesu, wizji i tego wymarzonego biznesu, idealnego życia i czy to mnie przybliża, czy nie, czy to jest po prostu kolejna rozpraszajka, czy to jest mi potrzebne, czy jest inny prostszy sposób, żeby rozwiązać problem, który mam dzisiaj.

EW: Nie da się uciec od tego, od tej wizji, czego ja chcę. Grażyna, czy spotkałaś się z jakimiś mitami na temat slow biznesu, że coś jest totalnie niezgodne z tym, czym właściwie slow biznes jest, czym może być?

GPL: Wiesz, co? Z taką krytyką czy mitami, to się nie spotkałam, ale powiem Ci, jakie ja sama opory miałam. Przez dłuższy czas w ogóle zastanawiam się – bo to pragnienie takiego innego biznesu, tej innej wizji biznesu chyba mnie było od bardzo dawna, tylko to było takie nienazwane i właśnie gdzieś tak spychane gdzieś głęboko, głęboko i daleko, bo czasami sama o sobie mówiłam, że to taki świat jednorożców i misiów-przytulasów. Nie, że to nie jest realny biznes, że tak w biznesie to się nie da, chociażby te same takie które określenia, które mamy w języku polskim, że to są rekiny biznesu, że trzeba twardym być, nie „miętkim:, nie? Takie przekonania, które sprawiały, że to moje pragnienie prowadzenia innego biznesu było spychane i mówiłam: Nie, to jest nierealistyczne, tego się nie da zrobić i to jest jakaś wizja zupełnie oderwana od realiów. Natomiast kiedy ja zaczęłam w ten sposób prowadzić biznes, kiedy powolutku tak po cichutku zaczęłam o tym troszeczkę odpowiadać i coraz więcej osób zaczęło z tym rezonować. A kiedy w 2020 w momencie, gdy zaczęła się pandemia, bo myśmy się w drugiej połowie marca spotkałyśmy się podczas konferencji, którą nazwałam konferencją Slow Biznes Online, okazało się, że ludzie chcą, pragną i potrzebują takiego biznesu. Okazało się, że ja już od jakiegoś czasu w ten sposób żyję i że w ten sposób zarabiam na siebie, na utrzymanie mojej rodziny, to okazało się, że to wcale nie jest takie z krainy jednorożców i bajek, tylko jest to realistyczne i rzeczywiście możliwe do zrealizowania i przynosi konkretne pieniądze. I to, to chyba nie tak jak mówiłaś krytyka, ale bardziej moja własna obawa i być może obawa wielu osób, które mogą się nas słuchać.

EW: Dzięki, że się podzieliłaś. To ja podrzucę takie może dwa mity, które ja słyszałam, i co Ty na to?

GPL: Dobra.

EW: Po pierwsze, że slow biznes jest taki właściwie dla artystycznych dusz, które nie planują, tylko rano się budzą i a, dzisiaj mam ochotę, żeby coś popisać; a dzisiaj się budzę i mam ochotę, żeby coś nagrać, czyli takie, że w slow biznesie nie ma planowania żadnego, żadnej strategii.

GPL: Na pewno osoby o takich artystycznych duszach mogą się z tym odnaleźć. Ja natomiast odpowiadam, żeby znaleźć sobie taki kompromis. I dla mnie narzędziem, które bardzo mi pomogło znalezieniu właśnie takiego złotego środka między tą spontanicznością, lekkością a jednak konkretną pracą, która jest do wykonania, jest 12-tygodniowy rok. Nie pamiętam autorów książki, ale bardzo gorąco polecam. To jest książka, która pokazuje, że dużo lepiej jest zamiast planować na cały rok cele, planować je na krótszy etap, taki kwartalny. Pokazuje kilka narzędzi, m. in. planowanie w blokach, takie też cotygodniowe podsumowania postępów, żeby zobaczyć rzeczywiście w naszych projektach, czy posuwamy się do przodu, czy nie. Więc dużo wskazówek z tamtej książki zaczerpnęłam. Ona jest bardziej może dla takich zawodów jak np. handlowiec, który ma tam pewne wytyczne i rzeczywiście musi pewne rzeczy robić tydzień w tydzień. Przy biznesie online nie do końca cała ta metodologia się sprawdzi, ale warto chociażby zaczerpnąć z tego to planowanie właśnie w blokach czasowych. Teraz przechodzę do tego, co ja zaczerpnęłam.

Zaczęłam po pierwsze planować krótsze okresy, takie trzymiesięczne, dzięki temu dużo łatwiej jest mi też sobie wyobrazić, co się będzie u mnie działo. Bo kiedy ja w styczniu zastanawiam się, jak to będzie u mnie we wrześniu, to ja absolutnie nie mam pojęcia, na co będę miała ochotę. To jest ta cześć taka artystyczna, a z drugiej strony, co przez te 6 miesięcy u mnie się podzieje w moim życiu, w moim biznesie. Sami widzieliśmy w ostatnich latach, ostatnie miesiące pokazały nam, że nasza rzeczywistość bardzo szybko się może zmienić, więc trudno tak daleko zaplanować. Poza tym w momencie, kiedy ja chorowałam, to też trudno mi było przewidzieć, jak się będę czuła za miesiąc, za tydzień, a co dopiero we wrześniu. Więc 3 miesiące. Planujemy sobie jakiś projekt na taki krótszy etap, na krótszy okres. Dzięki temu dużo bardziej konkretny staje się taki plan.

Druga rzecz – stworzyłam sobie też to jest zacz zaczerpnięte z tej metodologii 12-tygodniowego roku – stworzyłam sobie taki typowy tydzień, w którym mam bloki czasowe. I tu znowu oglądamy, przyglądamy się z sobie. Ja zauważyłam, że na przykład jestem najbardziej produktywna jestem rano. Moje najlepsze godziny to od godziny 8:00 do 12:00, popołudnia to już jest taka inna praca, lżejsza, gdzie ja nie muszę być taka skoncentrowana i nie oczekuję od siebie dużej kreatywności. I przez pewien okres miałam tak, że były np. poniedziałki na tworzenie nowych treści, wtorki na pracę nad kursami w Akademii, środy na coś innego, czwartek coś innego itd., itd. I to bardzo usystematyzowało mi pracę i pomogło, bo kiedy ja siadam w poniedziałek, to wiedziałam, nad czym pracuję. I nie było czegoś takiego, że teraz sobie siedzę i się zastanawiam, co ja sobie zaplanuję teraz. Nie ja po prostu miałam rozpisany plan, że np. w poniedziałki piszę artykuły czy to nie wiem to było chyba w tym czasie, kiedy YouTube’a nagrywałam ten test, więc siadałam, nagrywałam, też miałam listę pomysłów i z tej listy brałam te tematy. Więc to bardzo pomaga.

Dzisiaj jeszcze bardziej uprościłam ten system. Zamiast dwunastu tygodni to planuję konkretny projekt, np. konferencję. Rozplanowuję sobie, co w każdym tygodniu powinno się zadziać i tak dużo czasu biorę, ile potrzebuję na to, czyli np. nie mówię sobie, że teraz muszę w 2 miesiące wcisnąć konferencję, tylko np. jak widzę, że to mi zajmie jakieś 3 miesiące a może 3,5, to rozpisuję sobie całość na 3,5 miesiąca. Więc też pozbywam się dzięki temu tej presji. Po drugie już też nie muszę sobie tak określać z tych dni tematycznych. Już teraz mam taki nawyk wyrobiony, że rano siadam i wiem, że pracuję w tej chwili nad tym projektem, zaczynam realizować zadania z tym związane, idę do przodu. Więc myślę, że to trochę rozbija ten mit. Że z jednej strony – aha, właśnie do tego dążyłam, że to dzisiejsze planowanie z jednej strony daje mi taką wolność, że okej dobra, dzisiaj nie czuję tego pisania artykułów np., to dzisiaj zajmę się tym w tym projekcie, przestawię sobie coś w ramach tego tygodnia przestawię sobie zadania.

To mi daje trochę takiej może artystycznej czy bardziej właśnie tej drugiej części tę przestrzeń, żeby robić to, na co mam ochotę. Ale z drugiej strony wiem, że mam na to przestrzeń, że mogę sobie pozwolić, że ja to zrobię w innym momencie. A nie będę odkładać na wieczne nigdy albo właśnie tak sobie nie będę się rozłazić w czasie, że to nigdy nie będzie zrobione.

EW: Ja tak myślę, że takie planowanie paradoksalnie właśnie sprawia, że pracujemy mniej, bo niektórzy myślą właśnie, że a planowanie produktywność to chodzi właśnie o to, żeby jak najwięcej w dobie zmieścić, ale żeby ta doba pracująca to było dla nas 16 godzin, ale często właśnie dużo czasu marnujemy na zastanawianie się, co ja mam robić. A planowanie sprawia, że ten czas już mamy faktycznie zagospodarowany, więc nie musimy długo siedzieć, tylko prostu robić.

GPL: Tak, tak dokładnie. Nie ma nic gorszego niż usiąść przed komputerem i zastanawiać się, co mam zrobić, bo potem nieopatrznie wejdziemy w media społecznościowe albo skrzynkę i tu już utoniemy i nie wiadomo, kiedy czas przeleci nam przez palce. Więc tak planowanie – paradoksalnie trochę czasu warto poświęcić na planowanie, żeby potem praca szkła nam szybciej.

EW: Okej, dobra. To jeszcze drugi mit: że łatwo komuś mówić o slow biznesie, kto już tam zarobił nie wiadomo, ile i albo ma taki fajnie ułożony biznes, że już ma jakieś takie regularne przychody i już się nie musi martwić – dobra, to włączam tryb slow i jest fajnie. A właśnie jak ktoś dopiero walczy o każdy miesiąc, w sensie to jest takie zastanawianie się, czy mi starczy tych pieniędzy na koszty, tylko ci, którzy już mają prosperujący biznes mogą sobie pozwolić na taki luksus slow biznes.

GPL: Chyba jestem może nawet nie jedynym, ale przykładem na to, że tak absolutnie nie musi być i u mnie nie było. Bo w momencie, kiedy ja zdecydowałam się na prowadzenie biznesu właśnie najpierw właśnie w krótszym wymiarze czasowym, godzinowym, to absolutnie nie byłam jeszcze na etapie prosperowania, to był kryzys zdrowotny, ale też, co się wiązało, kryzys finansowy. Mąż pracował, ale to absolutnie nie wystarczało, żeby nas utrzymać, całą naszą czwórkę, więc myśmy wtedy zdecydowali się na zaciągnięcie linii kredytowej, żeby po prostu się utrzymać. Czyli ja pod presją linii kredytowej prowadziłam już wtedy slow biznes. To nie jest tak, że już zarabiałam i oczywiście nie polecam takiego rozwiązania. U mnie to była taka sytuacja, że ja już pracowałam na własny rachunek, moje strony internetowe, mój dochód jako freelancerka, to był ten drugi dochód w domu, który poddałam się nam się jako tako utrzymać, ale kiedy ja zachorowałam no to po prostu to było coś, czego już nie było.

Jeżeli ktoś chce zacząć robić slow biznes, to oczywiście jeżeli jesteś jeszcze na etacie, to zostań na etacie. W tych ramach czasowych, które masz, zaczynaj rozkręcać ten biznes, ale nie odchodź etatu, póki nie będziesz mieć tego poczucia właśnie, że jest okej, że jest spokojnie, mogę sobie pozwolić. Albo jeżeli już rzucasz ten etat, to warto mieć chociażby jakąś poduszkę finansową, żeby tej presji nie czuć. Dla mnie tą poduszką finansową była właśnie linia kredytowa, która pozwalała nam przetrwać w tym momencie, kiedy potrzebowaliśmy pieniędzy, i pracować już na spokojnie.

I ja potrzebowałam 6 miesięcy, żeby z biznesu online wygenerować pierwsze dochody, takie naprawdę znaczące, żeby już wystarczało tyle, żeby one zastąpiły właściwie moje dochody ze stron internetowych.

Jest jedna rzecz jeszcze, o której nie wspomniałam, ale w momencie, kiedy zaczął się ten kryzys, to był okres mniej-więcej moich urodzin, mój mąż się śmieje, że to był ten kryzys wieku średniego i ja podjęłam właśnie wtedy decyzję, że tak mnie męczy ta moja dotychczasowa praca, te strony internetowe, że ja daję sobie rok na to, żeby zrezygnować z tych stron internetowych. I mniej-więcej właśnie po pół roku, odkąd zaczęłam tworzyć nowe treści, tworzyć tę nową markę, zaczęłam zarabiać i właściwie już w tamtym momencie mogłam już podjąć decyzję o tym czy chcę, czy nie chcę. Ale okazało się, że ja wprowadzając te zmiany w ogóle w moim trybie funkcjonowania, też wprowadziłam zmiany w tym biznesie opartym na stronach internetowych, że dzięki temu moja współpraca z klientami była inna. Ja już też nie czułam presji w tym obszarze i od czasu do czasu przyjmowałam strony internetowe i tak było jeszcze przez 2-3 lata, potem jak kupowaliśmy np. tę kawalerkę to też się przydały strony, żeby tych pieniędzy pojawiło się więcej, ale dość szybko udało mi się wygenerować dochody, nie ukrywam linię kredytową nadal spłacamy, ale sobie z takim spokojnym rytmie, bez presji.

Ale tak jak mówię, z takimi dochodami, które dla mnie na dzisiaj są wystarczające, które prawdopodobnie będziemy skalować, żeby kupić coś tutaj we Francji. Ale zaczynałam w zupełnie innym miejscu. To nie było to miejsce, z którego dzisiaj mówi się tak łatwo i przyjemnie, że prowadź slow biznes i on będzie prosperował. Nie, to było w zupełnym kryzysie.

EW: Dzięki za to, Dzięki za to podzielenie się tą historią. No i oba mity, słuchajcie, rozpracowane. Nie ma wszyscy mogą robić slow biznes online, jeśli chcą. No właśnie – wszyscy? Czy to jest rozwiązanie dla wszystkich? Zakładając, że właśnie mam taką wizję, co jest dla mnie sukcesem, powiedzmy, takie właśnie, że wcale nie muszę dużo, że nie muszę szybko. Czy to jest rozwiązanie dla wszystkich?

GPL: Wiesz co? Ten biznes online oparty taki na kursach, na własnej wiedzy, wiąże się z przekazywaniem wiedzy, więc jeżeli ktoś nie widzi siebie jako edukatorka, nauczyciela – nie wiem, jak to określić, bo to w online – trener, to chyba nie będzie chciał w ogóle uczyć innych. Bo jeżeli nie mamy w sobie tej chęci pomagania innym, uczenia innych, dawania im transformacji, to prawdopodobnie nasza wizja biznesu jest zupełnie inna. Że to nie będzie biznes oparty na dzieleniu się wiedzą, biznes oparty na kursach. Natomiast w samym biznesie online w ogóle jest kilka ścieżek, przecież można współpracować z markami, można mieć sklep online. Są różne ścieżki i pewne elementy na pewno można też z tego, o czym ja mówię, z mojej wizji slow biznesu przenieść do innych modeli biznesowych, ale tutaj aż tak bardzo ja nie będę mogła podpowiedzieć.

EW: Dobra, czyli tak – jeśli ktoś chciałby przejść na stronę slow w swoim biznesie, to jaki jest pierwszy krok? Wizja?

GPL: Tak, wiesz co, cały czas wracamy do tego. Myślę, że tak pierwszy krok to wizja, do czego ja tak naprawdę dążę, co to dla mnie oznacza, że osiągnęłam sukces, czy to będzie ten samochód, dom, czy to będzie coś zupełnie innego. I kiedy mamy już tą wizję, to jak gdyby potem przyglądamy się temu, co się dzisiaj dzieje w Twoim biznesie:

  • Jakie działania podejmujesz?
  • Co robisz? Na co poświęcasz czas i energię?
  • I czy to jest rzeczywiście spójne z tą wizją?
  • Czy to przynosi efekty?
  • Czy jest oparte na moich mocnych stronach?

I jeżeli nie, no to wycofujemy się stopniowo z tych zobowiązań, jeżeli mamy taką możliwość, z tych zobowiązań, które nas nie przybliżają do tej idealnej wizji.

EW: I z tym pierwszym, ale jakże ważnym krokiem, myślę, że możemy zostawić naszych Słuchaczy i Słuchaczki. Być może jakieś refleksje już się pojawiają w ich głowach. Mam nadzieję. Jeśli ktoś chciałby te refleksje dalej ponieść i coś z tobą fajnego razem zrobić, to gdzie Ciebie, Grażyna, można znaleźć.

GPL: Oczywiście zawsze na mojej stronie grazynapawtellorente.com. Nazwisko mam długie i takie trochę inne, dlatego poproszę cię, Emilia, żebyś podlinkowała.

EW: Oczywiście.

GPL: Prowadzę też grupę na Facebooku, która nazywa się Slow biznes online, tam też gorąco Was zapraszam.

EW: I na Twojej stronie można pobrać jakiś fajny prezencik, opowiesz o nim?

GPL: Tak, dokładnie w temacie tej naszej dzisiejszej rozmowy i właściwie też trochę tego podsumowania, które przed chwilą zrobiłyśmy, że kiedy masz już tę wizję, kiedy wiesz już, w jakim kierunku chcesz iść, to możesz pobrać zeszyt taki ćwiczeń, taki workbook, który pozwala na zrobienie takiego audytu, takiej inwentaryzacji, na co poświęcasz czas w biznesie czy to w ogóle ma sens dla ciebie, czy to jest spójne z mocnymi stronami, czy nie i notujesz sobie, jaką decyzję podejmujesz. Bo niektóre rzeczy oczywiście z dnia na dzień będzie można odrzucić, wyłączyć, przestać coś robić, ale czasami są współprace albo jakieś zaangażowanie, które mamy długofalowe, więc warto sobie zanotować, że w przyszłości np. już nie będę przyjmować takich zleceń albo nie będę brać udziału w tego typu wydarzeniach. Więc to jest takie narzędzie, które pomoże nam zrobić taki audyt.

EW: Super, świetnie. Także kochani, wszystkie linki, wszystko, co zostało wspomniane w naszej rozmowie jest w notatkach do tego odcinka podcastu. Ja Tobie, Grażyna, bardzo serdecznie dziękuję za tę rozmowę, która mam nadzieję przybliżyła moim słuchaczom ideę slow biznesu, i mam nadzieję, że zainspirowała ich do tego, żeby się trochę głębiej zastanowić nad tym, czego ja właściwie chcę od tego mojego biznesu, po co, co on ma mi dawać i co w związku z tym mogę zmienić, żeby mi faktycznie to dał. Dzięki raz jeszcze.

GPL: Dziękuję ci jeszcze raz za zaproszenie i Wam dziękuję za to, że zostaliście do końca

EW: Dzięki, do usłyszenia.

Niezależnie od tego, czy po wysłuchaniu tej rozmowy chcesz prowadzić biznes w rytmie slow, czy nie, wciąż padły tam bardzo ważne pytania dla każdego przedsiębiorcy: czym dla mnie jest sukces, co jest dla mnie ważne, do czego dążę. Zostawiam Cię z tymi pytaniami i liczę na to, że dały Ci one do myślenia.

Notatki i transkrypcję znajdziesz na emiliawojciechowska.com/19.

Jeśli słuchasz przed 20 września i jesteś przedsiębiorczą kobietą, która na jesień potrzebuje odrobinę więcej odwagi, zapraszam Cię na maraton szkoleniowy Odwagi, w którym spotkasz się z podobnymi Tobie przedsiębiorczymi kobietami oraz ekspertami, których wystąpienia pomogą Ci prowadzić swój biznes. Szczegóły znajdziesz w linku na stronie tego odcinka. Do usłyszenia w kolejnym odcinku!

Ostatnie wpisy