Notatki do odcinka
Spodobało się? Pomogłam Ci?
Postaw mi kawę, bym mogła tworzyć więcej treści! 🙂
Wypiję za Twoje zdrowie 🙂
Transkrypcja – podcast do czytania
Nazywam się Emilia Wojciechowska. Nie wiem, jak Ty się nazywasz, ale wiem, że słuchasz podcastu „Niezarobiona jestem”, w którym mówię o tym, jak osiągać więcej, stresując się mniej. Odcinek drugi – Gdy czujesz się jak oszust.
Mimo że została wydana w 2018 roku, dopiero w 2020 gra „Among Us” zyskała światową popularność dzięki znanym youtuberom. W tej grze drużyna wykonuje wspólnie zadania, a w jej szeregach znajduje się jeden lub więcej impostorów – oszustów lub zdrajców. Czy ty masz takiego impostora w sobie? Sprawdzisz to w dzisiejszym odcinku i przy okazji dowiesz się, jak radzić sobie z syndromem oszusta.
Na początek zapraszam Cię do wzięcia głębokiego oddechu, co sprawi, że cała twoja uwaga skupi się właśnie na tu i teraz. Weź razem ze mną głęboki wdech i długi wydech.
A teraz mam do Ciebie kilka pytań:
- Czy przed publikacją posta, artykułu czy stories czujesz podenerwowanie, bo obawiasz się negatywnych reakcji, hejtu, wytknięcia błędów?
- Czy czujesz, że twoje dotychczasowe osiągnięcia były raczej kwestią szczęścia niż kompetencji?
- Czy bagatelizujesz swoje osiągnięcia, bo nie sądzisz, że są takie super, jak myślą inni?
- Czy masz ciągły lęk z tyłu głowy, że inni wkrótce zorientują się, że nie jesteś aż taka/taki kompetentna/kompetentny?
Jeśli większość pytań odpowiedziałaś TAK, to znaczy, że dotyczy Cię syndrom oszusta.
Syndrom oszusta, inaczej impostoryzm to poczucie, że nie zasługujesz na sukces, a wszystkie twoje osiągnięcia były kwestią przypadku czy innych zewnętrznych czynników, ale na pewno nie twoich kompetencji czy talentów. To również poczucie, że inni mylą się co do Ciebie, gdy Cię chwalą lub nagradzają.
Co tak silnie odgradza syndrom oszusta od chwilowego poczucia, że po prostu się do czegoś nie nadajesz, to silne poczucie, że ktoś, nie wiadomo kto, jakiś tajemniczy ktoś, zaraz przyjdzie i cię zdemaskuje, odkryje, że wcale nie jesteś taka fajna/taki fajny i nie jesteś taka fajna, jak inni myślą o tobie?
Chciałabym tutaj podzielić moją historią, bo tak naprawdę dopiero przygotowując się do tego odcinka, zdałam sobie sprawę kiedy ten syndrom oszusta się pojawił w moim życiu i że on tak naprawdę był ze mną dużo wcześniej niż myślałam Myślę, że w tej historii dużo słuchaczy, a szczególnie słuchaczek odnajdzie też siebie.
Gdy byłam dzieckiem, gdy chodziłam do szkoły byłam uważana za tak zwane zdolne dziecko, bo miałam super oceny ze wszystkich przedmiotów, chodziłam na różne konkursy i tak naprawdę nauka nie sprawiała mi jakiegoś większego problemu. To nie było tak, że ja siedziałam po 12 godzin dziennie i się i czegoś uczyłam do sprawdzianów, do kartkówek czy po prostu do szkoły. Tylko to, co pojawiało się na lekcji, zazwyczaj mi wystarczało. Ewentualnie tylko trochę trzeba było się przyłożyć do sprawdzianów, regularnie odrabiać zadania domowe i to było wszystko. No i tak przetrwałam podstawówkę, gimnazjum, liceum, które było jednym z lepszych liceów w regionie, tam pojawiły się jakieś pierwsze trudności, ale wciąż nie było to coś, w czym bym sobie nie poradziła.
Aż poszłam na studia. Studia to całkiem inny świat. W końcu przyszedł czas pierwszego egzaminu. Można powiedzieć, że to podniosłe wydarzenie w życiu każdego studenta. Był to egzamin z najważniejszego przedmiotu w tym semestrze, bo studiowałam zarządzanie, czyli z podstaw zarządzania z takim sędziwym profesorem, który wydał książkę na ten temat. Egzamin oczywiście był z tej książki przede wszystkim.
Jestem osobą bardzo konkretną, nie lubię lać wody. Tak samo te podcasty nie będą trwały godzinę czy dwie. Daję wam konkret: zagadnienie, co to jest, co z tym zrobić i koniec. Tak samo konkretnie odpowiadałam na sprawdzianach czy wypracowania, z którymi miałam problem, by dotrzeć do wymaganej liczby słów, bo ja wolę konkrety. I podobnie podeszłam do tego egzaminu, konkrety i szybka odpowiedź na pytania. I jakie było moje zdziwienie, kiedy odbierając indeks, zobaczyłam, że dostałam dwóję. To było takie zdziwienie – ale jak to? To była moja pierwsza dwója z jakiegokolwiek sprawdzianu. Więc nagle dostaję dwóję z egzaminu i to pierwszego, i to takiego ważnego na studiach.
I to było tak – ale halo, przecież ja jestem zdolna, przecież wszyscy mi o tym mówili, a tu dostaję dwóję z ważnego egzaminu na studiach, jak to jest możliwe?
To ja się chyba do tego nie nadaję, to chyba coś ze mną jest nie tak, to chyba przez te wszystkie lata szkoły jakoś musiałam się prześlizgnąć, ja oszukałam cały świat, ja wcale nie byłam taka zdolna, tylko po prostu mi się udawało. I słuchajcie taki cały wizerunek, który może źle budowałam, ale też inni gdzieś tam budowali i który ja przyjęłam, legł w gruzach.
Od tamtego momentu zaczęłam bardzo mocno wątpić w siebie i jest to taka rzecz, której bardzo żałuję, jeśli chodzi o studia. Generalnie wielu rzeczy w życiu nie żałuję, staram się nie żałować podchodzę do życia na zasadzie – stało się, okej, już tego nie zmienię. Ale są takie dwie rzeczy, których żałuję. A to są właśnie dwie rzeczy z okresu studiów.
Pierwsza jest taka, że nie wyjechałam nigdy na Erasmusa, a druga – że nie angażowałam się w działalność organizacji studenckich poza jedną, ale tam mój udział był ograniczony. Chciałam, marzyłam o tym, żeby wstąpić do AIESEC-u, takiej międzynarodowej organizacji, ale zarówno jeśli chodzi o organizację jak i Erasmusa, bałam się, że nie dam rady. Bałam się, że sobie nie poradzę za granicą, sama na uczelni w obcym kraju, a jeśli chodzi o organizację, to stwierdziłam, że jeśli miałabym zostać kierownikiem projektu i miałabym mieć na swoich barkach cały jeden projekt i cała odpowiedzialność leżałaby na mnie, to nie. I stchórzyłam, ani nie pojechałam na Erasmusa, ani nie aplikowałam do żadnej większej organizacji, bo pomyślałam, że ja się do tego nie nadaję, że to nie jest dla mnie. Bo ja wcale nie jestem taka zdolna, jak myślałam, jak wszyscy inni myśleli. Ja po prostu jakoś udawałam całe życie.
Syndrom oszusta przeszkadzał mi też w rozwijaniu swojej marki, gdy zaczynałam działalność w Internecie. Mimo zdobytych kompetencji, doświadczenia zawodowego i dobrych opinii osób, z którymi już współpracowałam jeszcze przed pokazaniem się w Internecie, publikacja każdego artykułu, każdego posta czy live’a wiązała się u mnie z ciągłym poczuciem, że zaraz ktoś zdemaskuje moją niekompetencję, że wszyscy odkryją to, co ja już odkryłam, że wcale nie jestem taka super, jak myślą. Bałam się, że przyjdzie ktoś, kto w mojej branży jest bardziej doświadczony, lepszy, i powie mi: to jest źle, to jest źle, to jest źle, tamto źle, w ogóle co ty ludziom takie głupoty opowiadasz. I słuchajcie dochodziło nawet do tego, że gdy ktoś z mojej konkurencji, tej która była już dłużej na rynku, dodał mnie do znajomych na Facebooku, to ja owszem przyjmowałam to zaproszenie, ale jeśli wstawiłam cokolwiek związanego z moją działalnością, zaproszenie na webinar, jakiś post, jakiś artykuł, to chowałam tego posta przed tymi osobami. Aż do takiego poziomu to u mnie doszło.
Być może to jest też coś, co ty znasz, być może nadal to jest u ciebie. Być może nadal się tak zachowujesz. To już wiesz, co to jest. I bardzo ważne: syndrom oszusta to nie jest takie chwilowe zwątpienie w siebie. To się zdarza, jak masz jakiś gorszy miesiąc, zaraz już nachodzą myśli, że się do tego nie nadajesz i rzucamy to wszystko. To nie jest to syndrom oszusta. To po prostu się zdarza i nawet dobrze że się zdarza, bo świadczy o tym że jesteśmy ludźmi.
Nie dotyczy też ciebie syndrom oszusta, gdy dopiero zaczynasz jakąś działalność czy pracę w jakimś obszarze i masz takie poczucie: wiem, że nic nie wiem. To jest bardzo zdrowe poczucie, to świadczy o pokorze i wręcz gdyby było na odwrót, to byłoby dużo gorzej. Jeślibyś nie miał/nie miała poczucia „wiem, że nic nie wiem”, tylko „wiem, że wiem wszystko, jestem ekspertem, pozjadałam/pozjadałem wszystkie rozumy”, czyli tutaj taka lewa połowa wykresu efektu Dunninga-Krugera.
Efekt Dunninga-Krugera to takie prawo, które mówi, że im mniej ktoś wie na jakiś temat, tym bardziej czuje się pewny siebie, a im więcej wie, tym ta pewność siebie spada, ponieważ właśnie tak naprawdę zaczyna zauważać, czego jeszcze nie wie. Gdy dopiero co w jakiejś branży zaczynasz i wydaje ci się, że wiesz wszystko, to nie jest to okej, ale gdy masz takie poczucie „wiem, że nic nie wiem”, to jest ono okej, ale to nie jest syndrom oszusta.
Po raz pierwszy syndrom oszusta został opisany w 1978 roku przez Pauline Rose Clance i Suzannę Imes z Georgia State University. I one zebrały wnioski ze spotkań indywidualnych i grupowych z ponad 150 kobietami. I to były kobiety, które piastowały jakieś wysokie stanowiska na przykład w prawie, były to naukowczynie z tytułem doktora, ale były też studentki z najlepszych uniwersytetów, które miały bardzo wysokie wyniki, dostały się z wysokimi wynikami na te studia, tam na bardzo dobrych wynikach zaliczały egzaminy. I wszystkie je łączyło poczucie, że one tak naprawdę nie zasługują na te osiągnięcia, że one nie są takie dobre, nie są takie kompetentne i że w jaki sposób oszukały cały świat. To jest kolejny element, że to nie chodzi o takie zwątpienie po prostu, tylko zwątpienie, jeśli odnosisz już jakiś sukces. I właśnie te badaczki jako pierwsze pracowały z kobietami i twierdziły na początku, że ten syndrom dotyka tylko i wyłącznie kobiety.
Jednak późniejsze badania w latach 80. pokazały, że dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn. Niektórzy badacze nawet uważają, że mężczyźni przeżywają ten syndrom oszusta mocniej. Dlaczego? Standardowo, dlatego że rzadziej się przyznaję do tego i też nie dzielą się swoimi przeżyciami z innymi. Jednak gdy powiesz, że odczuwasz dyskomfort w związku z jakąś sytuacją, to już trochę łatwiej sobie z tym poradzić.
I mało tego, badacze wskazują, że nawet około 70% populacji w jakimś okresie życia ten syndrom oszusta odczuwało. Znasz takie osoby jak Tom Hanks, Emma Watson czy twórca takich seriali jak „Dwóch i pół” czy „Teoria wielkiego podrywu” Chuck Lorre – oni wszyscy pomimo swoich sukcesów uważają się za oszustów. Całkiem niezłe towarzystwo, przyznasz. I być może myślisz sobie: no dobra, okej rozpoznaję w sobie, cierpię na syndrom oszusta, co z tego skoro i tak te sukcesy osiągam, może nie wierzę w nie, może nie zasługuję, ale jednak osiągam, więc co w tym złego?
A no właśnie to że syndrom oszusta odbiera ci szanse. Tak jak mnie syndrom oszusta odebrał szansę na fajny wyjazd i na ciekawe doświadczenia, syndrom oszusta odbiera też tobie szansę. Nie pokazujesz się, nie podejmujesz ryzyka, nie wchodzisz na przykład w jakieś nowe projekty, współprace, nie wypowiadasz się w mediach, gdy jesteś o to proszony/proszona lub po prostu masz poczucie, że ty się na tym nie znasz. Nie wchodzisz w nowe rzeczy, dlatego tracisz różne szanse. Także boisz się zabrać głos, bo na przykład na jakimś spotkaniu czy na jakieś konferencji jest panel ekspercki, w którym bierzesz udział, a ty boisz się zabrać głos, bo boisz się, że nie wyczerpiesz tematu, czegoś nie to powiesz, że ktoś to wytknie. Odkładasz jakieś fajne projekty na później, bo boisz się, że nie wyjdzie, bo jeszcze umiesz za mało. Tutaj perfekcjonizm też jest bardzo silnym elementem syndromu oszusta.
Kolejny efekt, jeśli się tym nie zajmiesz, to stres i przepracowanie, co może doprowadzić do depresji, a wręcz do – uwaga – myśli samobójczych. Dlatego że jeśli ten syndrom się połączy z pewnymi cechami osobowościowymi, to może pojawić się bardzo silny lęk, że ta prawda o tobie wyjdzie na zewnątrz, u niektórych może się skończyć tragicznie. Nie chcę straszyć prawdopodobnie większość osób, która tego słucha nie doświadczy aż tak silnych efektów. Sygnalizuję jedynie, że jeśli prostu zbagatelizujesz syndrom oszusta, to może się w dość poważną sprawę rozwinąć. Dobra wiadomość jest taka, że już wiesz, co ci jest. Już wiesz, że nie jesteś jedyną osobą, która się tym zmaga. Sama świadomość tego, co to jest, że nie jesteś sam/sama pomaga i możliwe, że wydałaś lub wydałeś z siebie westchnienie ulgi uff, usłyszawszy, że nie tylko Ty tak masz. Okej już ktoś to opisał, a więc być może są rozwiązania.
Nad syndromem oszusta można pracować i mam dla ciebie 5 wskazówek, które ci w tym pomogą:
- Skończ z perfekcjonizmem. Są różne filozofie życiowe: jest YOLO, jest na przypale albo wcale, a perfekcjoniści mają albo na 100%, albo wcale. Swoją działalność oceniasz 0-1 albo coś się udało, albo nie. Nawet jeśli jest super, ale zabrakło jednego przecinka, to już totalna klęska. Zmień skalę swoich działań, żeby to nie było 0-1, tylko 0-5 i wtedy 4 też jest okej, trójka też jest okej. Być może wymagałoby dopracowania, ale to już jest coś. I radzę ci następnym razem – wypuść na świat coś niedopracowanego, na przykład napisz maila bez sprawdzania, co tam właściwie napisałaś albo napisz post na Facebooku taki prosto z serducha bez redakcji jakiejś większej, co tam po prostu masz na myśli. Zobacz, co się wtedy stanie.
- Daj sobie prawo do porażki. To znaczy przyznaj, że porażki się zdarzają i że mogą się zdarzyć również tobie. Pamiętaj, że porażka to nie koniec świata, tylko tak naprawdę normalna kolej rzeczy. Jeśli w jakikolwiek sposób działasz, jeśli cokolwiek robisz, to jest to bardzo typowa część życia, bo przecież życie nie składa się tylko i wyłącznie sukcesów, z tych wspaniałych chwil. Życie to też porażki, dlatego jeśli uważasz inaczej, to zaklinasz rzeczywistość. Dlatego daj sobie margines na popełnianie błędów. Jeśli porażka się zdarzy, to nie traktuj tego jako osobistą tragedię, nie traktuj tego jako przytyk w swoją stronę. Przeżyj oczywiście porażkę, to nie jest fajna rzecz. Możesz się zasmucić, możesz się złościć. Przeżyj to, ale potem wyciągnij wnioski i nie bierz tego do siebie.
- Doceniaj i świętuj swoje sukcesy, ponieważ są one efektem twojej ciężkiej pracy połączonej ze zdobywaniem i wiedzy, i doświadczenia. Czyli ty masz te kompetencje, jeśli jakiś sukces osiągnęłaś/osiągnąłeś, to musiał być wynik jakiejś kompetencji. Doceń to, zauważaj i świętuj. Nie przechodź nad sukcesami do porządku dziennego, bo to nie jest tak, że one się zdarzają codziennie i że będą się zdarzać codziennie. Tak jak już mówiłam przy okazji porażki – całe życie może być usłane sukcesami, więc jak już się zdarzają, to jest czas, żeby się nagrodzić.
- Zrozum, że osiąganie wielkich rzeczy wymaga ciągłej nauki i doskonalenia. Jeżeli tobie też w szkole wszystko przychodziło łatwo, możesz mieć oczekiwania, że już wszystko w życiu będzie ci przychodziło bez wysiłku, i gdy coś się nie udaje lub próbujesz coś nowego i nie jesteś w tym od razu najlepsza lub najlepszy, to tracisz pewność siebie. Ale to tak nie działa, bo żeby się czegoś naprawdę dobrze nauczyć, to potrzebujesz i czasu, i praktyki. Na szczyt nie wchodzi się od razu, to jest suma małych powtarzalnych kroków.
- Nie szukaj uznania na zewnątrz. Naucz się doceniać samą siebie lub samego siebie, bo to od ciebie ma zależeć twoja samoocena. Szukanie na siłę potwierdzenia u innych, potwierdzenia twoich kompetencji, potwierdzenia, że jesteś fajny/fajna może sprawić, że syndrom oszusta tylko będzie przybierać na sile. Możesz myśleć: „Aha, nikt mnie nie docenia, to pewnie jestem słaby, pewnie się do tego nie nadaję, skoro nikt tego nie zauważył, to pewnie wszystko nie ma sensu”. Zacznij od tego, by docenić siebie, swoje wysiłki.
To jest pięć wskazówek, ale proponuję Ci też dwa ćwiczenia.
Pierwsze takie: rzucam wyzwanie! Jestem ciekawa czy ktoś się odważy, bo skoro boisz się, że ktoś przyjdzie i Ci wytknie niekompetencje, to może skonfrontuj się z tym. Z doświadczeń moich i moich klientów wynika, że konfrontacja z czymś, czego się boimy, odbiera temu czemuś moc. No i pomyśl sobie, boisz się, że ktoś przyjdzie i wytknie ci niekompetencję. Kto to mógłby być, kogo takiego się boisz? Zazwyczaj kiedy zadaję to pytanie, to moi klienci nie wiedzą i nigdy o tym wcześniej nie myśleli. Myśleli, że właśnie „przyjdzie ktoś”, ale pomyśl kto z twojej branży albo z twoich bliskich mógłby przyjść i wytknąć Ci, że coś nie jest okej. Kto wie lepiej od ciebie? Możesz sobie wybrać jakiś autorytet ze swojej branży i napisz do tej osoby. Napisz: Dzień dobry, napisałam/napisałem taki artykuł, a ponieważ bardzo Panią/Pana cenię, jest Pan/Pani dla mnie autorytetem w tej dziedzinie, chciałabym/chciałbym prosić o ocenę tego artykułu – czy jest dobry, zgodny z obecną wiedzą itp. Jestem pewna, że w większości przypadków ta osoba Cię nie skrytykuje. Możliwe, że wskaże coś do poprawienia, ale to będzie świetna nauka dla Ciebie. Pamiętaj, krytyka ta konstruktywna, kiedy ktoś mówi, z tym zdaniem nie do końca się zgodzę, bo jednak badania pokazują, że jest inaczej, to nie jest przytyk do Ciebie, to nie jest jakaś szpilka Tobie włożona i dowód na to, że się do niczego nie nadajesz. Ktoś podzielił się z Tobą swoją wiedzą, ponieważ trochę więcej przeczytał, i dzięki temu twoja praca może stawać się lepsza. Popatrz na to z tej strony.
Drugie ćwiczenie jest bardzo przyjemne, jeśli zechcesz może się zamienić na bardzo kreatywne. Wypisz wszystkie swoje sukcesy i wszystkie swoje osiągnięcia, wszystkie swoje zdobyte kompetencje, dyplomy na jednej kartce i powieś nad biurkiem. Przyozdób ją ładnie, włącz element kreatywności. I zawieś tę kartkę nad biurkiem. W momencie, kiedy przyjdzie ci do głowy, że na coś nie zasługujesz, że czegoś nie umiesz, że się nie nadajesz – bach! – patrzysz sobie na ścianę, a tam widzisz tutaj takie studia, takie kursy pokończone, tutaj tyle klientek zadowolonych, tutaj tyle współprac fajnych nawiązanych. I co jednak się okazuje, że ty coś potrafisz i jednak się okazuje, że jesteś warty/warta, jednak się okazuje, że masz kompetencje. Bo tak na zdrowy rozum, gdybyś udawał, gdybyś oszukiwała, czy byłbyś/byłabyś w stanie tak naprawdę aż tyle osób oszukać?! No to właściwie aż jest nielogiczne.
Na szczęście dzięki pracy ze sobą, obłaskawiłam już swojego wewnętrznego oszusta. Czy ty wiesz jak to zrobić? Więcej wskazówek i ćwiczeń, a także trochę więcej teorii, na temat tego skąd się bierze syndrom oszusta, znajdziesz w moim e-booku „Pokonaj syndrom oszusta i zacznij doceniać siebie”, który ma premierę równocześnie z premierą tego odcinka. Link do niego, a także notatki i transkrypcję do podcastu znajdziesz na stronie www.emiliawojciechowskacom/03. To co, słyszymy się w kolejnym odcinku?