Gdzieś w drodze do dorosłości gubimy marzenia. Gdzie Ty zgubiłeś swoje? Spróbuj je odkryć na nowo i dowiedz się, po co nam marzenia, do czego w ogóle mogą się przydać i jak z marzeń wycisnąć coś konkretnego. Ale hej, nie zawsze marzenia muszą być po coś.
W tym wpisie...
Kto Ci k****a ukradł marzenia do ch**a?
Można sposobu wyrażania się Kołcza Majka nie lubić, można go hejtować, ale muszę przyznać, że przekaz tego kontrowersyjnego filmiku do mnie mocno trafia.
No bo zobacz. Prawdopodobnie, gdy byłeś dzieckiem, marzyłeś często. Ja na przykład marzyłam o tym, żeby już być dorosła – po to, żeby robić, co mi się podoba i żeby moje zdanie się liczyło (be careful what you wish for 😉 ). Marzyłam nadal w wieku nastoletnim – o koncertach ulubionych zespołów no i najlepiej, żeby zaśpiewać z nimi na jednej scenie. Potem przyszły studia no i aj tam marzenia, moi drodzy, ja mam CELE! Nie jakieś tam dziecinne pierdololo. CELE!
No i ja się pytam, kto mi te marzenia ukradł? Wydaje mi się, że ten pędzący do przodu świat, ceniący konkretne rezultaty, osiągnięcia. Cele były spoko, bo od razu pokazywały, że do czegoś konkretnego dążysz, no i dobrze rozpisany cel to gwarancja SUKCESU.
A marzenia? Jakieś takie rozmyte, najczęściej totalnie nierealne – absolutna strata czasu! Wiadomo przecież, że gwiazdą rocka już nie zostanę…
Na szczęście teraz jestem już o parę lat starsza, mądrzejsza, spokojniejsza. Minął mi etap zachłyśnięcia się możliwościami dużego miasta. I wiem już, że marzenia są super. I są potrzebne.
Po co nam marzenia?
Jako dorośli często tak właśnie postrzegamy marzenia – że to strata czasu no i w ogóle lepiej wziąć się za coś produktywnego, a nie. Okazuje się jednak, że gdy marzymy… nasz mózg pracuje intensywniej, niż podczas wykonywania standardowych obowiązków! Badania to potwierdzające przeprowadzili naukowcy z University of British Columbia. Czyli oddawanie się marzeniom wcale nie jest takie bezproduktywne, hm?
Marzenia bywają motorem do zmian – również tych zawodowych. Przykładowo, gdy marzymy o zarządzaniu zespołem i coraz częściej widzimy siebie w myślach jako inspirującego innych lidera, a w obecnej pracy szanse na awans są nikłe, marzenie może nas zmotywować do zmiany. Może być zaczątkiem, pierwszym ziarenkiem, albo już kroplą przepełniającą czarę. Marzenia mogą pomóc nam też przetrwać zmiany – gdy początki są ciężkie, marzenia są czymś, co pozwala zacisnąć zęby i iść dalej – bo wiemy, że na końcu drogi czeka nas to, czego naprawdę chcemy.
Dla mnie oddawanie się marzeniom jest też paliwem dla mojej kreatywności. Co jest fajne, to mózg niby sobie lata po marzeniach, ale “w tle” całkiem sprawnie pracuje nad rozwiązywaniem problemów czy podrzucaniem nowych pomysłów. Jestem ciekawa, czy Ty też tak masz?
Jak już mówimy o celach, to marzenia są doskonałą podstawą do budowania tych celów. Żeby w ogóle ustalić cel, najpierw musisz wiedzieć, czego chcesz – a co lepiej Cię o tym poinformuje, jak nie marzenia właśnie? Zrelaksuj się i pomarz, jak chcesz, by wyglądało Twoje życie za 5-10 lat. Możesz to później narysować lub wykleić. Następnie zastanów się, na ile jest to realne, czego potrzebujesz do spełnienia tych marzeń, co musiałoby się zmienić, by je spełnić.
A no właśnie…
Marzenia się nie spełniają
Dorośli porzucają marzenia również z tego powodu, że już dawno przestali wierzyć w dobre wróżki, które te marzenia spełniają. Porzucają marzenia, bo przecież to strata czasu, skoro i tak się nie spełnią.
A gdyby tak samemu stać się dobrą wróżką?
Nie ma dobrych wróżek, dlatego marzenia trzeba spełniać samemu. Magicznych różdżek też nie ma. Jeśli chcemy, by marzenia się spełniły… sami musimy się za to wziąć 🙂 Trzeba ruszyć tyłek i, cóż, przydatna tutaj będzie zamiana marzenia w cel, choćby po to, by określić datę realizacji. Bez tego marzenie może pozostać tylko marzeniem. Ale czy to coś złego? W końcu jeśli spełnimy wszystkie swoje marzenia to… nie będzie już o czym marzyć!
Choć jestem zdania, że zawsze znajdzie się jakieś kolejne marzenie, uważam, że nie ma nic złego w tym, jeśli niektóre rzeczy pozostają w sferze marzeń. Zawsze wtedy zostaje nam coś, co będzie nam rozświetlać drogę, ułatwiać pracę czy dawać kopa do działania. Czasami dążenie do spełnienia marzenia jest przyjemniejsze albo bardziej satysfakcjonujące, niż faktyczny efekt końcowy!
A co, jeśli nie mam marzeń?
Od razu uspokajam: to nie jest nic złego. Może wynika to z tego, że niewiele potrzeba Ci do szczęścia i masz wszystko, czego Ci do niego potrzeba, – jest to całkowicie OK.
Choć dla mnie życie bez marzeń byłoby mega nudne 🙂
Jeśli wynika to z tego, że wolisz mieć cele, niż marzenia, wróć do pierwszej części wpisu 🙂 Ale jeżeli żadne z tych dwóch wyjaśnień nie pasuje do Ciebie, być może masz w sobie jakąś blokadę związaną z marzeniami. Spróbuj dotrzeć do tej blokady i zobaczyć, co to jest. Mam też dla Ciebie bardzo przyjemne ćwiczenie: stwórz swoją własną mapę marzeń.
1. Przygotuj brystol albo przynajmniej kartkę A3 oraz magazyny, gazety, katalogi + nożyczki i klej :).
2. Przejrzyj swoje czasopisma i wytnij z nich wszystko to, co tylko przyciąga Twoją uwagę, podoba Ci się. Unikaj wyrazów, zdań – skup się na obrazach. Pamiętaj, żeby nie zastanawiać się wcześniej, jakie są Twoje marzenia – po prostu skup się na tym, co podpowiada Ci serce. Poświęć na to tyle czasu, ile potrzebujesz.
3. Stwórz kolaż z wybranych obrazków. Sprawdź jeszcze raz, jak rezonują z Tobą. Być może coś Ci jednak nie pasuje – odłóż to. Gotową mapę marzeń powieś w widocznym miejscu.
Moje marzenia
Chciałam też dziś podzielić się z Tobą niektórymi moimi marzeniami. Mieszam tu te realne i nierealne, te, które chcę realizować, i te, które nie będą mi przeszkadzać, jeśli zostawię je w spokoju. Takie, które są ze mną od paru lat i takie, które pojawiły się całkiem niedawno.
- Roadtrip po Stanach Zjednoczonych. Ten kraj i jego różnorodność tak mnie fascynuje, że chciałabym zobaczyć każdy jego kawałek.
- Latanie, ale w taki sposób, jak robią to ptaki.
- Podróż w kosmos, dużo dalej, niż na umowną granicę 100 km.
- (Wczesna) Emerytura w Hiszpanii.
- Własna kawiarnia.
- Podróż w czasie albo hibernacja, abym mogła zobaczyć, jak będzie wyglądał świat za 100, 500, 1000 lat.
- Dożyć czasów (albo przenieść się w czasie 🙂 ), kiedy skontaktujemy się z jakąś inteligentną formą życia poza Ziemią.
- Pieski, dużo piesków.
- Żeby każdy Polak wykonywał pracę, którą naprawdę lubi. By było mniej narzekania, a więcej radości, pasji, uśmiechu 🙂