Jubileuszowy, 50. odcinek postanowiłam wykorzystać wyjątkowo, dzieląc się z Tobą książkami, które w mniejszy lub większy sposób wpłynęły na moje życie. Sprawdź , co mnie ukształtowało i kształtuje dalej i czy mamy ze sobą jakieś wspólne ważne książki!
Notatki do odcinka
Wspomniane książki:
- J.K. Rowling, Harry Potter i Więzień Azkabanu
- Dan Brown, Kod Leonarda Da Vinci
- Dan Brown, Anioły i Demony
- Lance Armstrong, Sally Jenkis, Liczy się każda sekunda
- Andre Agassi,Open. Autobiografia tenisisty
- Brian Tracy, Psychologia sprzedaży. Podnieś sprzedaż szybciej i łatwiej, niż kiedykolwiek uznawałeś za możliwe
- Brian Tracy, Zjedz tę żabę. 21 metod podnoszenia wydajności w pracy i zwalczania skłonności do zwlekania
- Spencer Johnson, Kto zabrał mój ser?
- Bartek Popiel, Zrobię to dzisiaj
- Mirosław Przybyła, Organizacja i zarządzanie. Podstawy wiedzy menedżerskiej
- Kamila Rowińska, Kobieta niezależna. Poznaj tajniki kobiet sukcesu
- Jenny Rogers, Coaching. Podstawy umiejętności
- Ichiro Kishimi, Odwaga bycia nielubianym. Japoński fenomen, który pokazuje, jak być wolnym i odmienić własne życie
- Haruki Murakami, 1Q84 (Books 1, 2 and 3)
- Toshikazu Kawaguchi, Zanim wystygnie kawa
- Rafał Ohme, Emo Sapiens. Harmonia emocji i rozumu
- MOJA KSIĄŻKA! Idealnie dopasowana. Kariera szyta na miarę
- Barack Obama, Ziemia obiecana
- Michelle Obama, Becoming. Moja historia
- Lori Gottlieb, Czy chcesz o tym porozmawiać? Terapia oczami terapeutki i jej terapeuty
- Lillian B. Rubin, Mężczyzna o pięknym głosie. Opowieści o terapii, która łamie reguły
- Gwen Adshead, Eileen Horne, Diabeł, którego znasz. Psychiatria sądowa bez tajemnic
Wspomniane podcasty:
- Rozmowa z Weroniką Gasperczyk (odcinek 32 – Etat vs freelance vs własny biznes. Rozmowa z Weroniką Gasperczyk).
- Rozmowa z Karoliną Buszkiewicz (odcinek 30 – Dobrze tu. Rozmowa z Karoliną Buszkiewicz).
- Rozmowa z Mavą Targosz (odcinek 34 – Rewolucja odpoczynku. Rozmowa z Mavą Targosz).
Spodobało się? Pomogłam Ci?
Postaw mi kawę, bym mogła tworzyć więcej treści! 🙂
Wypiję za Twoje zdrowie 🙂
Transkrypcja – podcast do czytania
EW: Cześć, z tej strony Emilia Wojciechowska. Jestem trenerką mentalną biznesów online i prowadzę dla Ciebie podcast „Niezarobiona jestem”, w którym uczę, jak osiągać więcej, stresując się mniej.
Odcinek 50. 13 książek, które zmieniły moje życie.
Jubileuszowy, pięćdziesiąty odcinek postanowiłam wykorzystać do czegoś wyjątkowego. Dzielę się z Tobą książkami, które w mniejszy lub większy sposób wpłynęły na moje życie. Sprawdź, co mnie ukształtowało i kształtuje dalej.
Standardowo, jak na początku każdego odcinka, zapraszam Cię do bardzo krótkiego wstępu, w którym weźmiemy sobie wspólnie jeden głęboki wdech i długi wydech. Tak, żeby się uspokoić, sfokusować i żeby dać sobie chwilę odpoczynku.
[wdech, wydech]
Dzięki Ci bardzo za ten wspólny oddech i witam Cię w pięćdziesiątym odcinku podcastu Niezarobiona jestem. Jestem – poza tym, że niezarobiona – to zachwycona tym, że to już pięćdziesiąty odcinek, że tak to szybko minęło, że już od pięćdziesięciu odcinków gadam coś tam do Ciebie, do mikrofonu. Tak naprawdę, jak już tu wielokrotnie wspominałam, wygląda to tak, że mam głowę wsadzoną do takiego kartonu oklejonego gąbką, która pochłania dźwięki.
Mówię do mikrofonu, mam przed sobą notatki. Jest to trochę dziwne, że Ty sobie to słuchasz na słuchawkach czy na głośnikach, słyszysz mój głos, a ja sobie po prostu gadam do jakiegoś pudła. Jest to dziwne, ale jednocześnie ciągle mam wrażenie, że ja mówię do kogoś właśnie do ciebie, słuchaczu lub słuchaczko. Więc z tego mojego kartonu jednak mam nadzieję, że coś tam wychodzi na zewnątrz.
I zacznę od takiego podsumowania podcastu Co się zadziało w ostatnim czasie. I zaraz przechodzę już do książek, czyli do tego tematu głównego, który podsunęliście mi na Instagramie, ponieważ zapytałam, co byście chcieli w pięćdziesiątym odcinku? Może jakieś Q&A, może jakieś podsumowania, cokolwiek. Wrzuciłam ankietę i czekałam na tematy.
I pojawiła się tylko jedna odpowiedź, ale właśnie ona mnie do tego zainspirowała, żeby opowiedzieć o książkach, które mnie jakoś zainspirowały, które wpłynęły w jakiś sposób na moje życie. Ale zanim przejdziemy do tych książek, to parę słów o podcaście. Bo trzeba w jakiś sposób celebrować to, że to jest pięćdziesiąty odcinek i parę słów o tym podcaście powiedzieć.
Słuchajcie, pilot i dwa pierwsze odcinki ukazały się dokładnie drugiego grudnia 2020 roku, więc w momencie, w którym wychodzi ten odcinek to niedługo będziemy świętować trzy lata od powstania podcastu Niezarobiona jestem. I szczerze mówiąc to wtedy miałam takie plany, że te pięćdziesiąt odcinków powstanie w dwa lata, bo tak regularnie co dwa tygodnie, to tyle odcinków akurat wyszłoby w dwa lata.
Jednak w poprzednich latach nie mogłam złapać takiej regularności w nagrywaniu, miałam ważniejsze rzeczy, nie było to moim priorytetem. Po prostu ten podcast był tworzony jakoś tak przy okazji, gdy akurat miałam czas, gdy miałam wolną przestrzeń i wtedy coś tam nagrywałam. Natomiast, gdy uczyniłam z tego mój priorytet, a tak się stało było w tym roku, to już sobie rezerwuję czas na nagrywanie.
Często też nagrywam odcinki na zapas, tak żeby on na pewno wychodził co dwa tygodnie. Raz mieliśmy taką obsuwę, że minęły trzy tygodnie, bo się nie wyrobiłam. Ale dajemy radę. I oczywiście była przerwa letnia. Tak naprawdę po prostu postawiłam na podcast priorytet. Tak, nagrywam podcast, który ma wychodzić regularnie, co dwa tygodnie, ma się pojawić tyle i tyle nowych odcinków w tym roku.
Teraz jestem na fali (chciałam powiedzieć, że jestem na fali, niemalże radiowej), czyli jest ta regularność, dlatego że tak, postanowiłam, że dałam na to priorytet, że jest to dla mnie ważne. Wcześniej po prostu tak nie było. Podcast był, bo był, i jak się złożyło, to tak sobie nagrywałam. Natomiast teraz był plan i regularne go wykonywanie, więc jestem z siebie dumna.
Od początku ukazania się podcastu w sumie odtworzono prawie sześć i pół tysiąca. Trochę mnie to martwi i smuci, że tak mało. Spodziewałam się więcej, ale znowu kwestia priorytetów i nie dałam jeszcze priorytetu na promocję swojego podcastu, więc idzie to bardzo organicznie, głównie przez Instagram, czasem wspomnę o nim w newsletterze. Wysyłam też moim klientkom do odsłuchania niektóre odcinki.
Natomiast nie mam takiego priorytetu na promocję, żeby to szło szerzej czy to w jakiś reklamach, czy na przykład, żeby częściej też tworzyć z tego jakieś mniejsze części kontentu i gdzieś wrzucać. Może będę to robić w przyszłym rok. Bo naprawdę w tym podcaście jest dużo, dużo ważnych, wartościowych informacji.
Jakby ktoś sobie usiadł, przesłuchał wszystko i wprowadził w życie rzeczy, o których mówię, to może nie potrzebowałby indywidualnej współpracy ze mną indywidualnej. Oczywiście wiadomo, że jest różnica między pracą samodzielną a z ekspertem, natomiast naprawdę uważam, że jest tu dużo, dużo wartościowych treści, które warto przyswoić chociażby po to, żeby być niezarobioną czy niezarobioną w swoim biznesie.
Dlatego myślę, że kolejnym celem związanym z podcastem jest to, by go bardziej wypromować, żeby docierał do większej liczby osób i po prostu wskakiwał gdzieś tam na listy bestsellerów czy bestsłuchaczy [śmiech].
Jeśli chodzi o odcinki w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, bo dalszych statystyk niestety nie mam, a powinnam sobie gdzieś tam je kopiować. Ale to też jest taka rzecz, na którą trzeba sobie dać priorytet, żeby ustalić, że raz w roku kopiuję statystyki ze Spreakera statystyki. Do tej pory tego nie robiłam. Może zacznę od teraz. W każdym razie w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy najpopularniejszymi odcinkami były rozmowy.
Pierwsza i najpopularniejsza rozmowa to ta z Weroniką Gasperczyk, czyli odcinek trzydziesty drugi: Etat vs freelance vs własny biznes. Weronika przeszła przez te wszystkie etapy i opowiedziała, jak to jest. Jakie są niespodzianki na każdym z nich, w każdym rodzaju pracy oraz jak sobie to wszystko ułożyć. Więc naprawdę bardzo, bardzo ciekawa rozmowa z osobą o ciekawym backgroundzie i aktualnie bardzo ciekawym biznesem.
Weronika to fotomenedżerka i pomaga uporządkować wszystkie nasze zdjęcia, a także tworzy piękne fotoalbumy. Więc zapraszam serdecznie do Weroniki.
Drugi najpopularniejszy odcinek to rozmowa z Karoliną Juszkiewicz z Dobrze tu (odcinek trzydziesty). Bardzo miła, otulająca rozmowa. Głównie skupiłyśmy się na jej miejscu warsztatowym, w którym miałam okazję w tym roku zorganizować obóz Niezarobiona jestem. Z podcastu dowiecie się, jak do tego doszło, że Karolina założyła takie miejsce warsztatowe: pośrodku zwykłej wsi, bez gór, bez plaży w pobliżu.
Tylko po prostu jest ono cudowne samo w sobie i nie potrzebuje jakoś wyjątkowego otoczenia. Jest pod Kaliszem, więc też nie jakaś superatrakcyjna okolica. Ale miejsce samo w sobie jest wspaniałe. Uczestniczki je pokochały, więc naprawdę wspaniale się robi tam warsztaty.
Trzeci ulubiony odcinek w ciągu ostatnich miesięcy to rozmowa z Mavą Targosz o odpoczynku. Wspaniała rozmowa o tym, że po prostu możesz odpoczywać. Naprawdę Mava jest wspaniałą osobą. Jesteśmy razem w mastermindzie, więc też mogę trochę podglądać jej biznes od środka, ale po prostu ma najlepszy biznes na świecie, bo uczy ludzi odpoczywać z jogą Nidrą.
Zapraszam do wszystkich tych odcinków i do moich rozmówczyń, żeby sprawdzić co tam fajnego robią. Dobra, było trochę o podcaście. To teraz przejdźmy do książek.
Książki, które – tak, tak clickbaitowo zrobiłam ten tytuł – zmieniły moje życie, ale na pewno miały na mnie mniejszy lub większy wpływ. Jak usłyszycie, niektóre książki będą faktycznie o poważnym znaczeniu, a niektóre wybrałam tak trochę honorowo, żeby wspomnieć o takich książkach, które wprowadziły jakieś małe zmiany w moim życiu.
Dlatego to nie będą wszystkie takie z kategorii: „Po prostu musisz to przeczytać, bo totalnie zmieni się Twoja perspektywa na życie”. Nie, nie wszystkie takie są. Zresztą żadna z tych książek to nie jest jakieś wielkie dzieło np. filozoficzne, które po prostu każdy musi znać.
Po prostu wybrałam takie, które na mnie w danym momencie życia zadziałały. Ważne jest to, że to nie są absolutnie tylko książki biznesowe. W sumie tak typowo biznesowej nie ma żadnej. Jeśli dobrze pamiętam. Oczywiście listę podaję w notatkach, ale nie ma takiej stricte biznesowej książki. To jest ciekawe, myślę. To w sumie bardzo dobrze pokazuje, w jaki sposób podchodzę do książek biznesowych.
Po prostu biorę, wyciągam to, co jest dla mnie ciekawe, ważne, sprawdzam, testuję, ale nie znalazłam takiej, która mi zrobiła game changer w biznesie, czy dzięki niej więcej zarabiam, czy jakoś lepiej się promuję. Więc pytanie czy w ogóle są takie książki na rynku, spełniłyby takie moje wymagania? Na razie takiej nie znalazłam, mimo że dużo fajnych książek biznesowych czytałam.
Dużo rzeczy wprowadziłam, ale żadna z nich nie była jakimś niesamowitym game changerem, który totalnie zmienił mój biznes. Słuchajcie, piszcie, może od Was czegoś ciekawego się dowiem. Natomiast tak, to są książki, które pozwoliły mi np. zobaczyć inne możliwości, które sprawiły, że zainteresowałam się np. jakimś tematem. I co ciekawe, to nie będą tylko książki, które przeczytałam, ale będą to też książki, które napisałam.
Mówię w liczbie mnogiej, bo zaraz się okaże właśnie, że tych książek już napisałam w liczbie mnogiej, nie powiem, ile. Za chwilę to zdradzę.
Tak na początek, jako takie honorowe wspomnienie, to chciałabym po prostu powiedzieć ogólnie o książkach. Książki same w sobie były dla mnie bardzo ważne. Odkąd się nauczyłam czytać, tak naprawdę było to dość wcześnie od zawsze dużo czytałam. Było to dla mnie taką trochę ucieczką z możliwością poszerzania swojej wyobraźni, wręcz czasem tworzenia takich wyobrażonych przyjaźni.
Zżywałam się z bohaterami tych książek, wyobrażałam sobie, że przeżywam razem z nimi różne przygody. Czytanie książek zdecydowanie pozwoliło mi także być wielokrotną mistrzynią ortografii. Jestem bardzo dobra w języku polskim i poprawnym pisaniu. I to widać, teraz gdy dużo się pisze z autokorektą, z autouzupełnianiem, z po prostu zapisanymi wyrazami, że treść esemesa sama się pisze.
Właściwie to zauważyłam, że dużo więcej mam takich zatrzymań, w stylu: Hej, jak to się pisze? Przez ż czy rz? Kiedy pisałam ręcznie to tego nie było. Teraz przez to, że dużo się pisze za nas, że nasze urządzenia piszą za nas albo nie piszemy ręcznie, tylko po prostu stukamy w klawiaturę, to dużo, dużo częściej mam takie zatrzymania, że: Hej! Zapomniałam jak się jakiś wyraz pisze i muszę się upewniać w Google czy na pewno go dobrze napisałam.
Word mi podkreśla i nagle: Hej, jak mogłam napisać źle? To słowo przecież jest takie proste. To taka ciekawostka. Oczywiście książki pozwoliły mi też dobrze pisać, pisać dobre wypracowania. Nigdy nie miałam z tym problemu. Czy jakieś wypracowania typu rozprawka czy bardziej typu, gdzie trzeba było ruszyć wyobraźnią, np. jakaś bajka. Więc myślę, że czytanie książek po prostu rozbudziło też moją pasję do pisania.
Zaraz Ci o tym opowiem więcej, ale ja bardzo lubię pisać, bardzo lubię tworzyć jakieś historie. Robię tego zdecydowanie za mało. A teraz jest listopad, więc pracuję nad tym w projekcie NaNoWriMo, o ile dobrze pamiętam, czyli po prostu skupiam się na tym w listopadzie, żeby jak najwięcej napisać słów w mojej nowej powieści, która jestem ciekawa, czy w ogóle wyjdzie, ale mam nadzieję, że tak.
Jeśli chodzi o czytanie, to od początku nie lubiłam lektur szkolnych. Absolutnie. I pierwszą lekturą, której nie doczytałam do końca, był na pewno Chłopiec z Grenlandii. Nie doczytałam go dlatego, że jak pani kazała wziąć z biblioteki książkę, zobaczyłam taką cieniutką, mówiąc Ja to przeczytam w godzinę. Tak powiedziałam koleżankom. No i faktycznie wzięłam książkę do domu. Pamiętam. Położyłam się na sofie, spojrzałam na zegarek. Która jest godzina?
Chyba nie miałam żadnego stopera czy budzika, więc po prostu spojrzałam na zegarek i czytałam. Czytałam, spoglądałam na zegarek. W końcu jak minęła godzina to nie doczytałam i do końca zostało mi jakaś jedna czwarta i się obraziłam na tę książkę. Stwierdziłam, że w takim razie mi się nie chce czytać dalej.
Więc była to pierwsza lektura, której nie przeczytałam. Później już czytałam regularnie, aż do Krzyżaków, którzy bodajże byli jakoś w szóstej klasie podstawówki i stwierdziłam, że nie będę tego czytać. Ja czytałam bardzo dużo rzeczy, które mnie ciekawiły. Krzyżacy mnie nie zaciekawili, wszelkie takie historyczne rzeczy, no po prostu nie, nie byłam w stanie przez to przebrnąć. Do tej pory nie przeczytałam takich wielkich polskich dzieł.
Trochę jest mi wstyd, bo uważam, że to są takie książki, które trzeba znać, na przykład Chłopi, ale nie jestem w stanie przez to przebrnąć. Czytam dużo różnych rzeczy i literaturę faktu i i beletrystykę, ale po prostu są takie książki, przez które nie jestem w stanie przebrnąć. Także oficjalnie to się przyznaję, że wielokrotnie korzystałam z różnych ściąg, Greg, tak się nazywało wydawnictwo, które wydawało, takie książeczki, żółte chyba były, gdzie były streszczenia lektur.
Jakieś tam najważniejsze rzeczy. Nie zawsze uzupełniały tę wiedzę tak, jak powinny. Na szczęście nie miałam jakiś tam sprawdzianów z lektur, bardziej to były dyskusje, więc udawało mi się jakoś to przetrwać.
Oczywiście, większość lektur przeczytałam tak generalnie, ale jak to było coś, przez co nie byłam w stanie przebrnąć, to po prostu nie męczyłam się i sięgałam po coś dla mnie ciekawszego. Szczególnie w liceum dużo lektur nie przeczytałam, ponieważ nie miałam na to czasu. Jedną książką, której żałuję, że nie przeczytałam i do której niedawno wróciłam jest Zbrodnia i kara.
Jeszcze jej nie przeczytałam, bo mam aktualnie otwartych osiem różnych książek. Była bardzo ciekawa, bardzo chciałam ją dokończyć, ale niestety po prostu była matematyka, była fizyka, były dla mnie ważniejsze rzeczy niż lektura szkolna na język polski. Ja byłam w klasie informatycznej, więc po prostu było tyle różnych rzeczy z innych przedmiotów, że na polski nie miałam wystarczająco czasu i po prostu w liceum bardzo mało lektur szkolnych przeczytałam, co odzwierciedlał w sumie wynik na maturze, bo z języka polskiego miałam najgorsze wyniki. To taka ciekawostka.
Dobra, słuchajcie, nie przedłużając już, przejdźmy do listy trzynastu książek, które w jakiś sposób wpłynęły na moje życie. W sumie to będzie bardziej trzynaście punktów i wśród tych punktów czasem będzie więcej książek. Także w sumie tych książek będzie więcej niż trzynaście, ale niech będzie po prostu ładny tytuł.
Podobno nieparzyste tytuły się klikają lepiej, więc zatytułowałam ten odcinek „Trzynaście książek, które zmieniły moje życie”, czyli w jakiś sposób na nie wpłynęły.
Zacznę od książki, którą napisałam. Napisałam ją w wieku siedmiu, może ośmiu lat. Było to wtedy, kiedy moja siostra uczyła się na historii o bitwie pod Grunwaldem. Występował Ulrich von Jungingen i mi jako tej siedmio-, ośmiolatce bardzo spodobało się to słowo Jungingen. Wiecie, czasem dziecko złapie jakiś wyraz i je w kółko powtarza To ja tak miałam z Jungingenem. Po prostu było takie dźwięczne, fajne i można tak fajnie podzielić.
Więc wymyśliłam historię o trzech braciach. Był Jon Jungingen, Gin Jungingen i Gen Jungingen. Trzej bracia, którzy mieli problem z pewnym urzędnikiem. Urzędnik przyszedł zebrać jakieś bodajże podatki, ale oni nie mieli pieniędzy czy nie chcieli mu zapłacić, więc go przekupili. Zrobili mu wspaniały obiad z kurczakiem. No i urzędnik sobie poszedł. I taka słuchajcie historia braci Jungingen. Nie wiem skąd się pojawiła ta historia.
Po prostu na podstawie tego nazwiska – bardzo, bardzo ładnego, które dokładnie dzieliło na „jun”, „gin” i „gen” – powstali bracia Jungingen. A historia? Nie mam pojęcia skąd mi się wzięła, ale już wtedy wiedziałam, jak się w tym kraju załatwia różne rzeczy. Ewidentnie musiałam mieć wtedy z siedem, może osiem lat i od małego byłam świadoma tego, jak w tym kraju się różne rzeczy załatwia, także ja tę książkę napisałam, natomiast moja siostra ją zilustrowała i wydała, to znaczy przepisała na ładne kartki, zszyła, zszywaczem.
I tak właśnie jedyne wydanie książki o braciach Jungingen powstało. Wydaje mi się, że niestety już dawno trafiła na śmietnik i nie mam jej niestety. A szkoda, bo teraz może to byłby bestseller, Może to byłaby fajna seria dla dzieci. No ale dobra, zostawmy ten temat. W każdym razie wpłynęła ta książka na mnie, dlatego, że ja po prostu od tej pory wiedziałam, że chcę pisać książki, że chcę coś naprawdę napisać, że chcę być pisarką, może pisarką jako taką utrzymującą się z książek nie będę, ale tak jak mówiłam, lubię pisać.
Pracuję aktualnie nad powieścią, czyli nad fabułą, nad beletrystyką. To jest bardzo fajny proces. Bardzo to lubię. Bardzo lubię tworzyć, bardzo lubię pisać dialogi. Tak więc jako dziecko, kiedy udało mi się napisać pierwszą książkę, to dało mi to taką wiarę, że mogę też napisać kolejne.
Druga książka, która na mnie wpłynęła to książki Dana Browna, szczególnie Kod Leonarda da Vinci i Anioły i demony. Wiecie, zaraz się podniesie larum, że to nie jest jakaś wielka literatura, że o Boże, ale książki są też dla rozrywki. Tak, nie każda książka musi być pożywką intelektualną dla mnie. Wtedy około dziesięcio-, dwunasto- czy trzynastoletniej dziewczyny, bo jakoś tak wtedy czytałam te książki.
To było coś naprawdę ekstra, coś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie czytałam. Te krótkie rozdziały, cliffhanger właściwie na końcu każdego krótkiego rozdziału. Akcja wartka, która płynęła i od tych książek się nie dało oderwać. Wcześniej tak miałam tylko z Harrym Potterem i Więźniem Azkabanu, że po prostu nawet przy obiedzie czytałam. Babcia krzyczała, żebym odłożyła tę książkę, bo tu wróci.
Po prostu pierwszy raz od Harry’ego Pottera zdarzyło mi się, że tak mnie jakaś książka wciągnęła. Chociaż wiem, że nie powinno się mówić, że książka jest wciągająca, ale mnie wciągnęła. Najpierw Kod Leonarda da Vinci, potem Anioły i demony. I słuchajcie, wpłynęło to na mnie tak, że ja zaczęłam kwestionować to, co mi się jako dziecku wtłaczano do głowy, szczególnie jeśli chodzi o religię.
Oczywiście, tam szczególnie chodzi o Kod Leonarda da Vinci, tam były kwestie, że np. Maria Magdalena, była żoną czy kochanką Jezusa cośtam cośtam. Wiadomo, że nie wszystko, co w tych książkach jest zgodne z faktami, ale nawet jeśli tak nie było, to po prostu uruchomiło u mnie myślenie, było impulsem do tego, żeby sprawdzać to, co mi się mówi. Czy ja chcę w to wierzyć, czy to jest prawda, czy na pewno np. religia ma rację?
A może inna religia ma rację? A może w ogóle nikt nie ma racji? I tak naprawdę te przemyślenia doprowadziły do mojego ateizmu. Natomiast właśnie cieszę się, że na tak wczesnym etapie właśnie te książki przeczytałam, że po prostu one pokazały, że rzeczywistość może być nieco inna niż niż nam, dzieciom się wmawia. Tak, oczywiście, że to, co się przedstawia dzieciom jest zazwyczaj uproszczone, żeby łatwiej im było zrozumieć otaczający świat.
No i właśnie wtedy zaczęłam się zastanawiać, co jeszcze jest uproszczeniem, że może faktycznie świat nie jest taki czarno biały, że są różne odcienie, że po prostu trzeba patrzeć np. na różne źródła informacji, a nie tylko jakieś źródła z jednej strony. To było po prostu takie bardzo otwierające horyzonty, pobudzające, wzbudzające moje wątpienie moje poszukiwania, moje sprawdzania, co jest prawdą, a co nie, co wiemy na pewno, a czego tylko się domyślamy i w co tylko możemy wierzyć, bo nie możemy tego udowodnić.
Kolejna książka. Mniej więcej starałam się to robić chronologicznie, tak jak czytałam. Mogą być pewne przesunięcia, ale generalnie, póki co jesteśmy na jakimś takim wczesnym etapie, czyli okolice końca podstawówki, gimnazjum. To było już w podstawówce. Trzecia książka autobiografia Lance’a Armstronga, kolarza wielokrotnego zwycięzcy Tour de France, który opisywał tam swoje zmagania z chorobą nowotworową. I to jak!
Po tej chorobie powrócił do sportu i wygrał kolejne turnieje, jak na przykład Tour de France. I słuchajcie, dla mnie Lance Armstrong wtedy był absolutnym idolem. I to właśnie dlatego, że przeczytałam, że ktoś po tak ciężkiej chorobie nie dość, że wyzdrowiał i wrócił do normalnego życia, to jeszcze osiągał sukcesy sportowe. Gdy wtedy byłam tak mocno nastawiona też na sport, zarówno jako kibicka, jak i trenująca różne sporty w szkole. To było takie łatwe.
To jest po prostu Bóg. Jeśli człowiek tak potrafi, to łał, to ja mogę wszystko. Skoro jestem zdrowa, to mogę osiągnąć wszystko. Jeśli ktoś po takiej chorobie się podniósł i poszedł dalej i nadal zwyciężał. To było dla mnie bardzo motywujące. To bardzo odkrywcze, że ludzki organizm to wszystko potrafi. I gdy za jakiś czas pojawiły się takie oskarżenia, że Lance Armstrong stosował doping, to ja go absolutnie broniłam.
Pamiętam, że mieliśmy napisać wypracowanie w szkole na temat autorytetów i ja napisałam, że to on jest moim autorytetem. Że nie ma opcji, że on stosuje doping, bo po tym, jak on przeżył chemioterapię, czyli musiał zatruwać swój organizm, to nie ma opcji, żeby sobie teraz jakąś chemię znowu wstrzykiwał do organizmu. Po prostu to się w głowie nie mieściło.
Mała dziewczynka, to chyba było jeszcze przed Danem Brownem, więc jeszcze nie kwestionowałam rzeczywistości. Tu chyba pomyliłam kolejność. Potem jak jednak wszystko wyszło na jaw, że on jednak stosował doping, to po prostu był taki wielki upadek autorytetu. Bardzo to też wpłynęło w sumie ogólnie na moje patrzenie na autorytety, na idoli, że takie osoby potrafią okłamać tak naprawdę cały świat i że też nikomu nie można wierzyć w stu procentach.
Więc najpierw mega motywacja, a później kwestionowanie autorytetów. W ogóle bardzo lubiłam książki o sportowcach. Biografie sportowców do tej pory lubię. Ostatnio z przeczytanych bardzo polecam Open. Autobiografia tenisisty Agassiego. Szczególnie polecam z perspektywy trenera mentalnego, który wprawdzie nie pracuje ze sportowcami, ale jest do tego wykształcony.
To była bardzo ciekawa lektura, pozwala zobaczyć, co tak naprawdę siedzi w głowie sportowca. Przed zawodami, w trakcie meczu, po meczu. Niesamowita sprawa. No i różne takie wydarzenia też dookoła kariery tenisowej Agassiego. Bardzo, bardzo ciekawa sprawa. Bardzo polecam.
Numer czwarty to książka Briana Tracy’ego, Psychologia sprzedaży, a także np. Zjedz tę żabę i w ogóle inne książki, takie motywacyjne, inspirujące, np. Kto zabrał mój ser? Pewnie kojarzycie taki tytuł Wczesne dzieła też Bartka Popiela, którego pewnie kojarzycie teraz z prac nad produktywnością, nad kampaniami sprzedażowymi. Kiedyś pisał takie książki bardziej motywacyjne, żeby brać się do roboty.
One wpłynęły na mnie właśnie tak, w okolicach już chyba początku liceum. Przełom gimnazjum i liceum. Z jednej strony właśnie takie motywacyjne dawały mi siłę do działania, ale przede wszystkim one miały na mnie bardzo, bardzo mocny wpływ, bo pomogły mi dostrzec, że jest jakaś inna ścieżka niż szkoła, studia, praca, do końca życia na bezpiecznym etacie. Generalnie tak nas się uczy.
Tak, ucz się dobrze w szkole; w podstawówce, to się dostaniesz do fajnej klasy w gimnazjum; ucz się dobrze w gimnazjum to dostaniesz się do dobrego liceum; ucz się dobrze w liceum, to dostaniesz dobre studia. A jak już będziesz uczyć się dobrze na studiach, to dostaniesz się dobrej pracy i czeka cię szczęśliwe życie na bezpiecznym etacie już aż do emerytury. To było po prostu oczywiste, dopóki właśnie nie dowiedziałam się, że można inaczej.
Że może wcale nie trzeba iść na studia, albo że nie trzeba całe życie pracować w jednym miejscu, tylko można to zmieniać, że można zmieniać ścieżki kariery. Że może w ogóle nie trzeba pracować na etacie, tylko można mieć własny biznes. Więc one pokazały mi, że można w różny sposób kreować swoje życie, nie tylko zawodowe. Że nie ma jednego dobrego sposobu.
Chociaż tak naprawdę pod spodem pokazywały ten jeden dobry sposób, że trzeba zapieprzać. Na przykład, że trzeba działać Pomimo wszystko, nieważne, czy coś cię boli, czy jesteś smutna dzisiaj, czy jest zła pogoda, ty musisz wstać i działać. Także one też pokazywały jeden sposób na życie, ale pokazywały, że jest coś innego niż jeden taki schemat, w który jesteśmy tak naprawdę od dziecka wtłaczane.
Więc to było dla mnie bardzo, bardzo ważne, żeby zobaczyć ten inny punkt widzenia na życie, że można żyć inaczej niż wszyscy, że można właśnie kreować swoje życie, a nie tylko czekać, aż coś nam się przydarzy. W tym momencie mojego życia to były dla mnie bardzo ważne książki. Dzięki nim zdobyłam odwagę na to, żeby też wybrać studia, które ja chciałam, a nie takie, które mi podpowiadała rodzina.
Poszłam za głosem swojego serca i swoich zainteresowań, a nie tego, że po prostu będę w tym dobra, bo jestem dobra z matematyki. Więc w tym momencie życia naprawdę one były dla mnie bardzo, bardzo ważne. Myślę, że też na studiach mi bardzo pomagały, właśnie żeby przetrwać, żeby połączyć naukę i pracę i taki rozwój osobisty, ogólny i w ogóle zacząć nauczyć się żyć po dorosłemu, czyli żonglować wieloma rzeczami naraz.
Organizacja czasu, to wszystko bardzo pomogło, ale jakiś czas temu musiałam je na terapii właściwie pożegnać, popłakać, jakby taką żałobę po nich przejść, po tych książkach ogólnie, bo one właśnie promowały taki styl życia, że nieważne, co się dzieje, ty musisz pracować, zapieprzać, musisz być szybciej niż inni, wyżej niż inni. Musisz się ciągle rozwijać. Musisz ciągle dążyć do tego, żeby być najlepsza.
To mi bardzo szkodziło już w prowadzeniu własnego biznesu. Tym bardziej, że ja zaczęłam odkrywać, że można inaczej, że można po swojemu, że można w stylu slow, że można być Niezarobioną, ale ciągle z tyłu głowy było, że przecież te książki mnie nauczyły czegoś innego. I czułam często takie poczucie winy, że ja nie działam zgodnie z tym, czego nauczyli mnie moi guru.
Dopiero na terapii zobaczyłam, że one były dla mnie w tamtym momencie życia, ale jestem gotowa na to, żeby pożegnać te idee, które w tych książkach były. Podziękować za to, że pomogły mi w tym trudnym miejscu, jakim jest wiek nastoletni i wczesnodorosły. Ale teraz już jestem gotowa działać bez nich, bez tych podpowiedzi.
Więc to może brzmieć jakoś śmiesznie, że ja musiałam w jakiś sposób popłakać, pożegnać te książki, No ale tak, dzięki temu już nie mam wyrzutów sumienia, kiedy odpoczywam, kiedy choruję i muszę poleżeć w łóżku, kiedy mam po prostu gorszy dzień. Że nie jestem wtedy w stanie pracować na takim poziomie energii, jakiej bym była normalnie. Dlatego też to może jest jakiś kierunek dla Ciebie.
Może kiedyś przeczytałaś czy przeczytałeś jakąś ważną książkę, czy obejrzałeś ważny film. I tak to w Tobie głęboko siedzi, że nie jesteś w stanie już działać tak jakby w inny sposób, bez wyrzutów sumienia. Więc sprawdź.
Numer pięć to takie honorowe wspomnienie książki Zarządzanie doktora habilitowanego Mirosława Przybyły. Mam nadzieję, że nie pomyliłam tytułów. Był profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Szczerze mówiąc, to nie sprawdziłam, jak się teraz pan profesor miewa. Natomiast była to pierwsza książka na moich studiach. Obowiązkowa lektura, którą też kupiłam. Nie było to tanie, szczególnie dla studenta, bo chyba 70-80 złotych.
Kupiłam ją nową. Stwierdziłam, że co jak co, ale tę książkę powinnam mieć na własność. Oczywiście też problemem było też to, że w bibliotece już jej nie było, bo cały rok zarządzania musiał tę książkę mieć. Ta książka sprawiła, że jak wyszedł podcast Imponderabilia, to nie musiałam sprawdzać co to znaczy, bo ja już wiedziałam, bo to było w tej książce.
Była napisana mądrym językiem, więc to było pierwsze moje zderzenie z takim bardziej naukowym pisaniem, takim eksperckim, trudnym. Ta książka, albo może raczej cały ten przedmiot, studiowanie tego przedmiotu nauczyło mnie, że nieważne jest co wiesz, tylko najważniejsze jest, co wiesz o danej osobie. Pomimo tego, że wykułam tę książkę niemalże na blachę, to oblałam egzamin z tego przedmiotu, czyli z podstaw zarządzania.
Był to pierwszy i jedyny egzamin, który oblałam podczas całych studiów. Dlatego, że ja lubię konkret, więc na pytania odpowiadałam zwięźle i konkretnie. Tymczasem pan profesor oczekiwał, że dostanie od każdego studenta zapisane cztery kartki A4, czyli cały taki papier kancelaryjny. No i ponieważ ja tego nie zrobiłam, to oblałam. No i wystarczyło przejść na drugi termin, zapisać cztery kartki i oczywiście zdałam na piąteczkę.
Więc gdybym wiedziała to o profesorze, że on lubi, jak jest dużo, no to zdałabym za pierwszym razem i nie miałabym stresu, nie miałabym powtórki. Po prostu czasami dobrze jest kogoś lepiej poznać niż mieć większą wiedzę. Tutaj tak trochę z przymrużeniem oka przywołuję tę książkę i tę historię. Natomiast była ona właśnie zdecydowanie jednym z najważniejszych punktów, elementów momentu zwrotnego w moim życiu.
Był to początek studiów, więc wspominam ją tutaj jako takie znowu honorowe wspomnienie. Pozdrawiam wszystkich studentów Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, dawnej Akademii Ekonomicznej.
Dobra numer sześć to jest Kobieta niezależna Kamili Rowińskiej. Kamila też gdzieś tam należała do mojego panteonu guru biznesu i motywacji. Miałam też trochę takie love-hate w dalszych latach życia, bo bardzo ją podziwiam jako bizneswoman, jako naprawdę sprawnie działającą kobietę, pokazującą właśnie kobietom też, że mogą przejąć kontrolę nad swoim życiem, nad swoimi finansami.
Natomiast nie odpowiadały mi te elementy takiego ruchu „hej, do przodu. Wszystko można, jeśli tylko się chce”. Ale w ostatnich latach, kiedy właśnie ja też się dowiedziałam, co lubię, czego nie lubię, czego potrzebuję, co mogę sobie filtrować, to do niej wróciłam. I jak się okazało też potrzebuje zwolnienia i teraz sobie robi taki właśnie rok wolniejszych obrotów.
Więc okazuje się, że nawet największe te figury, które właśnie podziwiałam, że są robotami i po prostu potrafią wszystko i nieważne co się dzieje, to one działają, to jednak się okazuje, że też potrzebują odpoczynku. Książka Kobieta niezależna też pokazała mi po raz pierwszy perspektywę kobiecą, bo te wszystkie książki motywacyjne, które czytałam wcześniej, to byli oczywiście amerykańscy panowie pod garniturem, biali, więc tylko tę perspektywę znałam.
W końcu pojawiła się kobieta, która pokazała właśnie, że kobieta też może, że kobieta może zarządzać swoimi finansami, że kobieta może być bogata, że kobieta może być niezależna od mężczyzny, ale w ogóle też od świata. I było to dla mnie bardzo wspierające. Pomogło mi fajnie zarządzać swoimi finansami. Gdy zaczynałam pracę już taką zarobkową, miałam to fajnie ułożone, ile oszczędności, ile mogę wydać itd itd.
Więc nauczyło mnie takiego też prowadzenia prostego budżetu domowego. No i właśnie też fajnie było mieć taką po prostu figurę kobiety, która była inspiracją, która była takim autorytetem, na którą patrzyłam jako na kogoś, kim ja chcę być, jak dorosnę. Więc zdecydowanie ta książka. Oczywiście przeczytałam wszystkie książki Kamili Rowińskiej, natomiast ta była dla mnie najważniejsza i też pozwoliła mi uwierzyć w siebie jako kobietę.
Kolejna książka, która była dla mnie bardzo ważna, to Coaching Jenny Rogers. Była to pierwsza książka coachingowa, którą przeczytałam jeszcze przed studiami coachingowym i przed podjęciem decyzji w ogóle, że ja będę coaching studiować. Otóż w ogóle moja przygoda z coachingiem zaczęła się od tego, że na studiach mogłam skorzystać z bezpłatnych sesji z coachem kariery.
To nad czym ja tam pracowałam, to tak naprawdę nie miało za dużo wspólnego z coachingiem kariery, ale wyciągnęłam dla siebie taką właśnie karierową wskazówkę, że może ja bym chciała robić to samo, że ja też bym chciała tak rozmawiać z ludźmi i im pomagać. Więc coaching kariery dał mi to, że pojawił się taki pomysł na horyzoncie, że chcę być coachem. I właśnie kupiłam sobie taką książkę o coachingu.
Pamiętam, że testowałam na moim współlokatorze jakieś takie próby sesji i w ogóle to nie miało ładu i składu. No ale przynajmniej sobie rozmawialiśmy. Przeczytanie tej książki zdecydowanie nie podniosło moich umiejętności coachingowych, ale pozwoliło mi lepiej zrozumieć co to jest i było wsparciem takiej decyzji, że właśnie coaching to jest ten kierunek, w którym mogę się rozwijać.
Później jeszcze na drugiej uczelni, już na studiach magisterskich, podjąć mentoring właśnie z coachką, z trenerką, z którą rozmawiałam o tym, jak zostać coachem, jaką szkołę wybrać, na co zwrócić uwagę itd. I właśnie dzięki jej rekomendacji wybrałam pewne studia podyplomowe roczne, bo to wcześniej chciałam jak najszybciej, jakiś krótki kurs, byleby już zacząć. No ale właśnie ostudziła moje zapędy.
Powiedziała, że to, że to były roczne studia pomogło jej właśnie jak najlepiej zrozumieć ten zawód, przeżyć pewien proces, Więc dzięki niej właśnie wybrałam odpowiednie studia. No i postanowiłam związać swoją zawodową przyszłość właśnie z coachingiem.
Kolejna ważna książka numer osiem to Odwaga bycia nielubianym Ichirō Kishimi. Nie jestem pewna, które to imię i nazwisko, a u Japończyków takie też najpierw występuje nazwisko, ale na pewno znajdziecie. Jest to książka, którą byłam pewna, że właśnie na studiach coachingowych poleciła nam jedna nauczycielka, ale później z nią o tym rozmawiałam i powiedziała, że na pewno tej książki nie poleciła. Zaraz powiem dlaczego.
No ale w jakiś sposób się o niej dowiedziałam. Przeczytałam i byłam zachwycona właśnie tym, co idzie za tytułem, czyli tą taką postawą, która dosłownie mówi, że nie wszyscy muszą cię lubić i że to jest okej i że warto się z tym pogodzić, zamiast się podporządkowywać pod oczekiwania innych, czy żeby na siłę próbować wszystkich do siebie przekonać. Ona jest taka bardziej filozoficzna, powiedzmy.
Jest napisana jako taki dialog pomiędzy mistrzem a uczniem. I właśnie ten uczeń ma dużo różnych takich pytań odnośnie tego jak żyć. I to jest właśnie ten element, który polecam. Ta książka pozwala właśnie odczepić się od siebie, nie starać się na siłę być jakimś, tylko po prostu być sobą i nie przejmować się tym, co uważają inni. Natomiast ma też drugie dno, które może być trochę grząskie, trochę niebezpieczne.
I to właśnie dlatego ta nauczycielka nie bardzo chciała ją polecać. Dlatego, że ta książka opiera się też na pracy Adlera, psychologa, który początkowo współpracował z Freudem, a potem się od niego odłączył. I o ile częściowo mogę gdzieś tam się tutaj zgodzić z pewnymi rzeczami np. tym, że nie musimy być więźniami naszej przeszłości, że możemy się zmieniać, możemy pracować nad sobą tu i teraz i patrzeć w stronę przyszłości.
To on uważał, żeby to, co działo się kiedyś, np. jakieś traumy czy inne trudne wydarzenia z przeszłości, w ogóle na nas nie wpływają, a przynajmniej nie muszą na nas wpływać. Możemy totalnie to odciąć, zapomnieć i żyć dalej. Co nie jest prawdą, bo chociażby współczesne badania pokazują, że traumy wywołują konkretne zmiany w budowie naszego mózgu. Więc to nie może być tak, że one nie mają na nas wpływu. One mają jakiś wpływ.
Możemy sobie ten wpływ uświadomić, możemy nad tym pracować i faktycznie właśnie iść dalej. Natomiast nie może to być tak, że nie, no, dajcie spokój. Po prostu to, co się działo kiedyś, to było kiedyś. A teraz jest teraźniejszość i idziemy ku przyszłości. I dajcie sobie spokój. Także pod tym kątem to nie, nie odczytujcie tego tak, nie idźcie za tym. Natomiast bardziej to, że nasza przeszłość nas nie definiuje do końca życia.
To jest coś, co myślę, że też można z tego dobrego wynieść, że się możemy zmieniać, możemy nad sobą pracować, możemy zmieniać np. nasze przekonania, nasze myślenie. To też można z tego wynieść. Ale pamiętajcie, że to nie jest tak, że to, co zdarzyło się kiedyś, w ogóle nie powinno nas mieć wpływu i można to zamknąć za sobą i po prostu zapomnieć. Bo tak po prostu nie jest.
Numer dziewięć to jest trylogia Haruki Murakamiego 1Q84. I tutaj wspominam to jako pierwsze spotkanie z literaturą japońską, w ogóle taką z tego świata bardziej wschodniego, bo do tej pory czytałam, co polską literaturę i właściwie angielską, amerykańską. I to tyle. Natomiast dzięki temu, że koleżanka w pracy kiedyś pożyczyła mi, bo miała takie przeczucie i stwierdziła: wiesz co, tobie się to chyba spodoba. I miała rację.
Pożyczyła mi właśnie te książki Murakamiego i dzięki temu odkryłam właśnie literaturę japońską i w ogóle literaturę azjatycką, w której jestem aktualnie totalnie zakochana. Też muszę zrobić jakiś większy research, bo w sumie to na razie przeczytałam dwóch autorów, ale mam jeszcze ściągnięte dwie książki na mnie czekające innych autorów. Aha, plus jeszcze literatura chińska, też jeden autor, więc też tutaj muszę się bardziej rozejrzeć.
Ale po prostu jestem zachwycona, szczególnie tą literaturą japońską, że ona jest taka inna, taka łagodna, taka jakaś przyjemna. Trudno mi to uchwycić, bo teraz właśnie wróciłam do 1Q84. To, jeśli chodzi o pierwszy tom, to jest biały kruk i albo go nie ma, albo jest za jakieś 200 zł na przykład. Natomiast mój mąż niedawno gdzieś tam znalazł w jakiejś w miarę w miarę znośnej cenie całą trylogię i dostałam w prezencie, bo zaczęłam o tej książce sobie przypominać, więc dziękuję. Dziękuję bardzo.
Mam ostatnio taki moment, że dostaję podarunki w postaci książek japońskich to od mojego męża, a niedawno od kawiarni Green Cafe Nero była taka promocja przy okazji wydania trzeciego tomu mojej ulubionej obecnie serii Zanim wystygnie kawa Toshikazu Kawaguchi. Także świat mi przysyła japońską literaturę. I bardzo się cieszę, że tak jest. Właśnie Murakamiego przeczytałam bardzo dużo utworów. Każdy mi się podobał, ale żaden ze mną nie został.
Po prostu nawet nie mogę sobie przypomnieć, o czym były, poza samymi ogólnikami. Natomiast ta książka właśnie została ze mną na dłużej. I teraz ją czytam ponownie i ja totalnie poza jakimiś takimi elementami. Okazał się ktoś ją zapomniałam, więc świetnie mi się to czyta. No po prostu jest, Jest, Jest jakoś inaczej. Ciężko mi to wytłumaczyć, czym tak naprawdę się różni.
No bo przecież są różne książki tego typu na naszym rynku, ale dlaczego akurat to mi się tak podoba? Czuję się jakoś tak… No nie wiem, ciężko mi to w ogóle opisać, ale po prostu czuję się inaczej, czytając właśnie tę literaturę japońską. Właśnie wspomniałam o Zanim wystygnie kawa. To jest przepiękna seria. Jest taka otulający. Taka idealna teraz na jesienne, zimowe wieczory.
Także to po prostu polecam. No i też Murakami, wtedy pożyczony od koleżanki, pomógł mi właśnie na nowo odkryć beletrystykę, bo byłam w tych książkach takich motywacyjnych, powoli już biznesowych. Natomiast dzięki temu znowu wróciłam do beletrystyki, z czego bardzo się cieszę. I teraz powiem Wam szczerze, że głównie czytam beletrystykę.
Jak mam ochotę, to sięgnę po coś biznesowego albo branżowego, coachingowego tak już dla siebie, w ramach edukacji. Ale jeśli chodzi o takie czytanie dla przyjemności, to wyłącznie beletrystyka.
Numer dziesięć to książka Emo sapiens Rafała Ohme, polskiego neuronaukowca. Książka dała mi takie poczucie, że to jest okej, że ja mam emocje, że ja jestem wrażliwa, że przeżywam różne rzeczy, że emocje są mega fajne, potrzebne. Można z nich wiele czerpać. Tak naprawdę jesteśmy istotami emocjonalnymi bardziej niż rozumnymi.
Chociaż właśnie Rafał One pisze tam o tym, jak połączyć to emo, czyli emocje z sapiens, czyli z rozumem i że są tak naprawdę dwie siły, które się fajnie wspierają, a niektóre muszą ze sobą rywalizować. Bo trochę tak jest, że w dzisiejszych czasach jesteśmy nastawieni na rozum i po prostu trzeba się kierować rozumem.
A prawda jest taka, że rzadko kiedy myślę, że właściwie żadna nasza decyzja nie jest kierowana logicznym rozumowaniem, że wciąż bardziej kierujemy się emocjami. I warto to wiedzieć, warto z tego czerpać. Naprawdę bardzo fajnie jest tam opisane jak w ogóle działają nasze emocje pod kątem neurologicznym. Pozwala nam to zrozumieć lepiej siebie, nasze decyzje, nasze zachowania.
I książka jest fantastycznie napisana, bo na okładce jest napisane brain friendly, czyli, że jest napisana tak, żeby to było dobre dla naszego mózgu. I faktycznie zauważyłam tam kilka takich elementów, które faktycznie wspomagają uczenie się. Wspomagają to czytanie. Mianowicie np. jest tam dużo odniesień do popkultury i jakoś to jest pomieszane.
Właśnie z wprowadzają tej nowej wiedzy dlatego, że nasz mózg właśnie lubi łączyć to, co już wie z nową wiedzą. Więc naprawdę jest bardzo fajnie napisana, bardzo przyjemnie się czyta, ale jednocześnie można się bardzo z niej dużo nauczyć. To nie jest taka po prostu o sobie czytanka, przeczytam sobie, ale podczas dowiadywania się tych wszystkich rzeczy o emocjach można dużo, dużo zrozumieć swoich zachowań, swoich decyzji.
Więc naprawdę to książka, która zmieniła moje życie tutaj, przy niej to mogę to mogę powiedzieć dlatego, że odczepiłam się od siebie, odczepiła się od tego emocjonalna, odczepiła się od tego, że czasami płaczę za dużo się od tego podejmuje decyzje na podstawie emocji. Oczyściłam się od tego, że to nie rozum kieruje tam moim życiem. Bardzo, bardzo. Pozwoliła mi tak po prostu pogodzić się ze sobą. I myślę, że Tobie też.
No bo to też pomoże, bo tam jest opisane po prostu jak funkcjonuje ludzki mózg. Więc bardzo, bardzo polecam. Tę książkę teraz zdobyć jako książkę papierową, ale wydaje mi się, że jest też w formie e-booka.
Numer jedenaście to jest książka Idealnie dopasowana. Kariera szyta na miarę autorstwa Emilii Wojciechowskiej yours truly. Słuchajcie, idealnie dopasowana. To jest takie dzieło podsumowujące mój czas pracy. Jako coachka kariery potrzebowałam takiej zmiany. Już nie kręcił mnie ten temat. Chciałam bardziej iść w tematy takie biznesowo-życiowe. A kariera jako taka w sensie układanie ścieżki kariery, pomaganie przy rekrutacjach.
To już mnie męczyło po prostu i aż tak bardzo nie interesowało. Zmieniłam swoją ścieżkę kariery, swoją specjalizację coachingową już bardziej tak, ścieżkę kariery to nie. Ale ponieważ wciąż dostawałam dużo zapytań o te tematy, to postanowiłam wszystko co wiem na temat znajdowania dla siebie nowej drogi zawodowej czy odnajdowania się w zagubieniu zawodowym, czy znajdowania odpowiedzi na różne pytania, które nam przychodzą w trakcie życia zawodowego.
Postanowiłam to właśnie spisać w formie książki, którą wydałam na początku 2020 roku i której w związku z tym nie miałam okazji tak szeroko promować, jak chciałam, bo chciałam to też robić bardziej stacjonarnie. Ale dosłownie tydzień po wydaniu wybuchła pandemia i trochę mnie to przygniotło, więc też nie poszłam i promocja tej książki tak jak chciałam. A teraz trochę mam z tym problem, no bo się tą karierą nie zajmuję, więc jak tu ją promować?
Książka jest cały czas dostępna, zarówno w formie papierowej, jaki jest już wydana, też w formie e-booka. To jest nowość, tego wcześniej nie było. Więc jeśli lubisz czytać na czytnikach, to teraz jest Idealnie dopasowana również dostępna. To była książka, którą wydawałam w self-publishingu i teraz wiem, że prawdopodobnie już się nigdy tego nie podejmę. A może teraz podejmę, bo jestem, bo jestem już mądrzejsza.
Natomiast raczej jeślibym miała pisać kolejny poradnik, a nie książkę beletrystyczną natomiast popełniłam wiele błędów, jakby przytłoczył i prowadzenie tego projektu w ogóle nie skorzystałam wtedy z pomocy jakiegoś project managera, tylko sama to wszystko koordynowałam. Było trochę opóźnień, czasem na szybko, często jakieś rzeczy musiałam robić, więc dużo stresu mnie to kosztowało, żeby książkę wydać.
I właśnie zabrakło też już pary później na promocję. Natomiast do książki ja do teraz wracam i widzę, że nic tam bym nie zmieniła. Naprawdę jest bardzo dobra. Jeśli masz jakieś dylematy zawodowe, nawet jeśli prowadzisz własny biznes, absolutnie nie jest to książka dla osób pracujących na etacie, ale prowadzić własny biznes to czasem masz dylemat czy ja nadal tego chcę, czy wciąż w tym kierunku, czy wciąż tego typu usługi, czy może już nie chcę prowadzić tego biznesu.
Odpowiedzi na tego typu pytania znajdziesz właśnie dzięki tej książce, która Cię poprowadzi za rękę przez odkrywanie właśnie tych różnych kwestii. Książka jest fajna nie tylko dlatego, że jest teoria, jest praktyka, ale też są historie moich bohaterów. Dziesięć osób zgodziło się opowiedzieć swoją historię zawodowe, żeby właśnie wzbogacić tę książkę i pokazać, że się da, że można zmieniać swoje życie zawodowe.
Często są to nieplanowane zmiany. Naprawdę bardzo, bardzo ciekawe są te historie, więc zachęcam serdecznie do lektury. Na stronie idealnie dopasowana pl możecie zamówić zarówno książkę papierową, po której można pisać, więc polecam, bo tam jest dużo notatek do robienia jak i e-booka.
Numer dwanaście. Tutaj będzie takie krótkie wspomnienie książki Baracka Obamy Ziemia obiecana, a także jego małżonki Michelle Obamy Becoming. Te książki spowodowały, że przerzuciłam się na e-booki. Książka Baracka Obamy jest książką grubą, bardzo ciężką, chciałam ją przeczytać na wakacjach. I właśnie mając przed sobą dwa tygodnie wakacji w ciepłym miejscu, gdzie przede wszystkim się leży na leżaku i się nic nie robi, bo jest tak wysoka temperatura, że mi się nie chce.
Tydzień mieliśmy takiego totalnego leżenia, a tydzień, a bardziej zwiedzania. No to stwierdziłam, że nie będzie tam Internetu, więc biorę książki. No i zaczęłam sobie patrzeć na moją kupkę wstydu i w sumie nie było nic ciekawego. Więc trzeba kupić coś nowego. Więc stwierdziłam: no dobra, ta mnie książka ciekawi. To jest ciekawe. Ile ja właściwie mogę książek wziąć? Jedną, dwie, trzy przeczytam w dwa tygodnie.
No to stwierdziłam Dobra, to biorę czytnik e-booków. W sumie to ukradłam od mojego męża, wtedy narzeczonego, upewniając się z nim, że to okej, że mogę mu zabrać czytnik, a on sobie weźmie coś innego, bo ja książki pożeram. Ja szybko czytam, nie z tymi supertechnikami, nie jest jakoś superszybko, ale dużo szybciej niż chociażby mój mąż. Więc jak on sobie np. by wziął dwie, trzy książki to jemu to starczy na dwa tygodnie, a mi by nie starczyło.
Ja bym to np. w dwa dni przeczytała. Barack Obama Ziemia obiecana mi oczywiście zajęła więcej. Natomiast w ciągu tych dwóch tygodni ja przeczytałam dwanaście książek, w tym Baracka i Michelle. Obie książki naprawdę bardzo ciekawe. Wspomniałam je tutaj właśnie ze względu na to, że dzięki nim przerzuciłam się na e-booki i mogę czytać jeszcze więcej.
Mogę czytać wszędzie, nie muszę ze sobą nosić ciężkich książek, chociaż i tak czasem dostanę. Czy kupię książkę papierową. Ten zapach, ten szelest. Uwielbiam to, że nie zrezygnuję z nich całkowicie. Ale chciałabym jeszcze wspomnieć o tych książkach, skoro o nich mówię. No bo Ziemia obiecana Baracka Obamy bardzo mi otworzyło oczy na to, jak w ogóle Ameryka funkcjonuje w świecie i że to nie jest tylko to, że Amerykanie mówią my jesteśmy tacy potęgą, super i w ogóle cały świat jest nasz.
Ale zauważam, że faktycznie Ameryka ma bardzo duży wpływ na świat, bo pomaga innym krajom. Nie mówię tutaj o pomaganiu w „odzyskiwaniu demokracji” w cudzysłowie, ale jakieś dofinansowanie, jakieś fundusze. Naprawdę Ameryka dużo robi, więc dużo ciekawych rzeczy się dowiedziałam politycznych. Ale też właśnie towarzyszenie Obamie w tym wyścigu prezydenckim było bardzo ciekawe, jak to wszystko wygląda.
W ogóle ja bym bardzo chciała, żeby różne kampanie wyborcze w naszym kraju wyglądały trochę tak jak w Stanach. Nie chodzi mi o to, o te gigantyczne pieniądze na to wydawane reklamy itd. Ale to, że na przykład kandydaci przechodzą od domu do domu i rozmawiają ze zwykłymi, nie postawionymi mieszkańcami i pytają co was boli, jakie macie problemy, jak mogę pomóc?
Po prostu ktoś przyjdzie i autentycznie się zainteresuje. Tak to czytam. Tak było w przypadku Obamy, że zainteresuje co u ludzi jest do poprawienia w ich życiu, a nie tylko pod publiczkę pod kamerę. Więc to na pewno bym chciała, żeby w ogóle politycy się bardziej interesowali życiem zwykłego człowieka, a mniej interesowali korytem. Tak, ja tak czytałam z tej książki, że Obama faktycznie taki był.
Wiadomo, że ma trochę za skórą, ale generalnie to było bardzo ciekawe poznać jego perspektywę. Ta książka kończy się na wyborze jego na prezydenta, bo to, co się dzieje zaraz po wyborze to już kolejny kandydat. Niedługo po wyborze dostaje kody atomowe. Tak megaciekawe. Łał, Nie wiedziałam nawet jak się odbywa. Czekam na drugą część, która już będzie o tym życiu jako prezydent. Natomiast fajnie też było zobaczyć tę drugą perspektywę jego żony.
Jak ona to wszystko przeżywała w czasie jego kampanii? Jaki to na nią miał wpływ. Na dzieci. No, tutaj już, jak się domyślacie, nie było tak różowo. Natomiast widać naprawdę mega wsparcie. I też bardzo, bardzo ciekawa historia. W ogóle Michelle Obamy bardzo polecam obie te książki. Dużo przemyśleń, szczególnie o książce Becoming. Szczególnie myślę ważna dla kobiet to też perspektywa czarnej kobiety.
Też otwiera oczy, otwiera oczy. My sobie możemy myśleć, że w tych czasach rasizm już nie jest problemem. No jest. Jest i to dużym. I dobrze było. Dobrze było się po prostu tego dowiedzieć u źródła.
No i numer trzynaście. Z takich nowszych książek, które czytałam ostatnio, to jest książka. Czy chcesz o tym porozmawiać? Lori Gottlieb? To jest książka terapeutki, która opisywała swoje przypadki, swoją pracę jako terapeutki. Ale równocześnie opisywała swój własny proces terapeutyczny jako pacjentki klientki.
Dla mnie, jako osoby pracującej w podobnym zawodzie, to zawsze fajnie podejrzeć jak inne osoby pracują, jakie mają przypadki, jak sobie radzą, ale też zobaczyć, że one też są ludźmi i też potrzebują pomocy drugiej strony, albo że chorują na choroby psychiczne, albo że same mają jakieś problemy. To jest naprawdę, naprawdę dla mnie bardzo ważne.
Dlatego czytam też inne tego typu książki, jak np. Mężczyzna o pięknym głosie. Opowieści o terapii, która łamie reguły Lillian B. Rubin albo Diabeł, którego znasz, Gwen Adshead.
Diabeł, którego znasz to są przypadki terapeutyczne z psychopatami, z seryjnymi mordercami. I słuchajcie, to, że właśnie Gwen Adshead pracowała z takimi osobami, które miały tak ciężkie wyroki. Wydawać by się mogło, że niektórzy myślą to nie są ludzie, że w ogóle trzeba zamykać gdzieś w klatkach i nie dopuszczać do społeczeństwa, nie pomagać im, a po prostu ona z nimi pracowała niemalże jak z każdym innym pacjentem, traktując po prostu jak człowieka.
To było niesamowite też zobaczyć to, z jakimi ona trudnościami swoimi wewnętrznymi musiała się zmagać, jednocześnie chcąc pomóc tej osobie. Niesamowita rzecz także dla osób, które pracują z drugim człowiekiem. Właśnie takie książki od innych osób, które pracują z ludźmi, żeby poznać sekrety z ich gabinetów. To jest naprawdę, naprawdę wartościowa rzecz.
Szczególnie Czy chcesz o tym porozmawiać? Lori B. Gottlieb. Jest też napisana bardzo przyjemnym językiem. Czyta się to trochę jak taką niby lekką powieść. Ale to nie jest lekkie tak naprawdę, jak się nad tym pochylimy. Także ja uwielbiam takie książki właśnie z perspektywy zawodowej, żeby one mnie tak trochę uziemiły, ugruntowały.
Mogę zobaczyć, że jestem tylko człowiekiem i że inne osoby, nawet odnoszące sukcesy właśnie w pomocy innym ludziom też są tylko ludźmi. Nie są robotami, też mają swoje pomyłki, mają swoje wątpliwości etyczne, moralne. Naprawdę bardzo wartościowa rzecz.
To tyle. Słuchajcie, jestem pewna, że tych książek jest więcej, które coś tam we mnie zmieniły. Natomiast te przyszły mi do głowy właściwie od razu, gdy sobie spisywałam tę listę. Mam nadzieję, że znajdziecie tu trochę poleceń dla siebie, dlatego życzę miłej lektury. No i życzę sobie i Wam kolejnych pięćdziesięciu odcinków podcastu Niezarobiona jestem.
Czuję, że mocno siebie odkryłam w tym odcinku i dzięki temu znasz mnie jeszcze lepiej. Jeśli mamy jakąś wspólną, ważną książkę, napisz do mnie i daj mi znać. Wszystkie notatki, w tym wspomniane książki oraz transkrypcję znajdziesz na EmiliaWojciechowska.com/50. Kolejny odcinek z gościem już za dwa tygodnie.